Mowa o projekcie Wordware, platformie, która potrafi zamieniać naturalny język w działające systemy AI. W praktyce technologia ta służy do błyskawicznego wdrażania narzędzi sztucznej inteligencji, bez nawet jednej linijki kodu. To na tyle przełomowe rozwiązanie, że fundusze venture capital i aniołowie biznesu zdecydowali się głęboko sięgnąć do kieszeni. Do rodzimego start-upu popłynęło właśnie 30 mln dol. (ok. 123 mln zł).
Kto zainwestował w polską AI?
Takie pieniądze – i to już w rundzie zalążkowej (tzw. seed), a więc na bardzo wczesnym etapie – to w przypadku polskich start-upów rzadki wyczyn. Wrażenie robi nie tylko kwota, jaka popłynie do firmy Filipa Kozery, ale również inwestorzy, którzy postawili na ten projekt. To czołowe podmioty VC z Doliny Krzemowej, w tym m.in. Spark Capital (znany m.in. z inwestycji w Slack, Discord czy Grammarly), Felicis (Twitch, Runway) czy Y-Combinator (akcelerator start-upów, przez który przeszły choćby Airbnb czy Dropbox). Jest też polski akcent, bo pieniądze na Wordware wyłożyli rodzimi biznesmeni: Bartek Pucek, Tomasz i Piotr Karwatkowie, a także fundusz Innovation Nest.
Czytaj więcej
Duże modele językowe rozwijają „teorię umysłu” i zyskują zdolność przewidywania ludzkich myśli oraz emocji – ogłosił polski naukowiec z Uniwersytetu Stanforda.
Wordware, który ma już dziś setki tysięcy użytkowników, a wśród jego klientów są choćby Instacart, Runway czy Metadata, chce mocno postawić na ekspansję na nowe rynki.
Firma, którą Filip zbudował ze swoim brytyjskim partnerem biznesowym Robertem Chandlerem i rozwija we współpracy z Kamilem Ruczyńskim i Sebastianem Karasiem, sprawia, że bariera, jaką do tej pory była znajomość programowania, przestaje być wyzwaniem. Wordware pozwala bowiem na tworzenie tzw. agentów AI za pomocą prostych komend w języku angielskim. Platforma ta ma swego rodzaju kompleksowy system operacyjny do budowania agentów AI, dzięki któremu każdy może zbudować swoje własne narzędzie, bez udziału informatyka. – To prawnik najlepiej zrozumie, jak powinna wyglądać dobrze sformułowana umowa, a lekarz określi, jak efektywnie wspierać proces diagnostyczny. Specjaliści, a nie programiści, znają realia swoich dziedzin i wiedzą, jak osiągnąć pożądany rezultat – wskazuje Kozera.