Z czego śmieją się Polacy

W długi weekend telewizje stawiają na kultowe polskie komedie, które dowodzą, że kiedyś królowały w naszym kinie absurd, subtelny pastisz i groteska. Dziś dominuje humor dosadny, często prostacki

Publikacja: 29.04.2010 12:52

Alternatywy 4

Alternatywy 4

Foto: kino polska

Facet z miną idioty skacze przez żywopłot. Upada na trawę. Na widok psa, który na niego szczeka, tarza się w kupie... To scena z „Ciacha” Patryka Vegi. Podobnych gagów, zwłaszcza o wkładaniu sobie rozmaitych rzeczy między cztery litery, jest w filmie więcej. To najpopularniejsza rodzima komedia tego roku. Od czasu styczniowej premiery obejrzało ją w kinach prawie milion osób. Furorę zrobiła też „Randka w ciemno” Wojciecha Wójcika, która weszła na ekrany w lutym. Zgromadziła ponad 660 tysięcy widzów, oferując rozrywkę w postaci pieprznych żartów i rzucania mięchem. Na tym tle skromnie prezentuje się wynik „Kołysanki” Juliusza Machulskiego. Pastiszową opowieść o wampirach z mazurskiej wsi zobaczyło tylko nieco ponad 220 tysięcy ludzi.

[srodtytul]W barejowskim zwierciadle[/srodtytul]

Wyniki „Ciacha” i „Randki w ciemno” wskazują, że w cenie jest dziś humor przekraczający poczucie dobrego smaku. Dowcip ma wywoływać nie śmiech, a rechot. Musi być prostacki, chwilami wręcz ordynarny. Niewykluczone, że to cena, jaką płacimy za wolność odzyskaną po 1989 roku. W PRL kino nie mogło mówić wprost. Musiało się uciekać do gry z cenzurą, mówić między wierszami. Opisywać rzeczywistość w konwencji surrealistycznego żartu. Na tym m.in. polegał fenomen legendarnych komedii Stanisława Barei. W majowy weekend telewizje przypomną te najważniejsze – „Misia” i serial „Alternatywy 4”. Opowieści o machlojkach prezesa Ryszarda Ochódzkiego i codzienności mieszkańców pewnego bloku znakomicie uchwyciły istotę życia w realnym socjalizmie. Pokazywały, że świat, w którym to, co absurdalne, uważa się za całkowicie normalne, jest nie tylko śmieszny, ale również niepokojący.

W „Misiu” słomiana kukła „odpowiada żywotnym potrzebom całego społeczeństwa”, co stanowi gorzką kpinę z peerelowskiej propagandy sukcesu. Uświadamia bowiem, że ówczesna władza nie liczyła się z aspiracjami i pragnieniami Polaków. W „Alternatywach 4” lokatorzy tytułowego bloku muszą znosić rządy chama dozorcy, który zamiast zająć się sprzątaniem klatki schodowej, zachowuje się jak partyjny kacyk.

Stanisław Bareja pokazywał PRL w krzywym zwierciadle, a przy okazji uczył rodaków dystansu do samych siebie. Maciej Łuczak w książce „Miś, czyli rzecz o Stanisławie Barei” pisze, że reżyser na pytanie, czy Polacy mają poczucie humoru, odpowiadał przekornie: „Nie mają. Bo poczucie humoru zaczyna się wtedy, gdy człowiek potrafi się śmiać sam z siebie. A Polak w takich sytuacjach od razu się obraża”. Dlatego Bareja pojawiał się w swoich filmach. W ten sposób dowodził, że umie żartować także z siebie. „Dopiero wtedy mam prawo śmiać się z innych” – tłumaczył.

Twórcy współczesnych polskich komedii też próbują tej sztuki. Tyle że z fatalnym skutkiem. W „Ciachu” Paweł Małaszyński usiłuje zakpić z wizerunku macho, grając niezbyt rozgarniętego Karolka. To, co miało być autoparodią, zamienia się w niesmaczne wyszydzanie osób upośledzonych intelektualnie.

Bareja należy dziś do grona tych reżyserów, których filmy mimo upływu lat się nie zestarzały i wciąż mogą liczyć na wielomilionową widownię, ilekroć pojawiają się na małym ekranie.

[srodtytul]Mistrzowie pastiszu[/srodtytul]

Podobnie jest z twórczością Tadeusza Chmielewskiego, który ukończył studia w Łodzi w tym samym roku co Janusz Morgenstern i Kazimierz Kutz. Nie dołączył jednak do twórców związanych z polską szkołą filmową. Co prawda, na początku kariery planował wraz z kolegami nowelowy obraz o powstaniu warszawskim, ale komisja akceptująca scenariusze odrzuciła ich projekt. Chmielewski ostatecznie zajął się kręceniem komedii obyczajowych i wojennych historii na wesoło. W przeciwieństwie do Barei nie miał temperamentu społecznego satyryka. Unikał aluzji politycznych. Postawił na subtelny pastisz.

Jego najsłynniejszą komedią jest „Jak rozpętałem II wojnę światową” (1969), opowieść o przygodach szeregowca Franka Dolasa, który – przekonany, że wywołał ogólnoświatowy konflikt – próbuje wykazać się bohaterskimi czynami i wrócić w szeregi polskiej armii. Ale, jak to w farsach bywa, wikła się w coraz większe tarapaty. Kapitalną kreację stworzył w filmie Marian Kociniak.

Telewizja przypomni także dwa inne filmy Chmielewskiego: „Nie lubię poniedziałku” (1971) i „Wiosna, panie sierżancie” (1974). Pierwszy opowiada o perypetiach kilkunastu osób podczas pechowego dla nich dnia. Drugi jest historią milicjanta, który dba o porządek w pewnym miasteczku nad Wisłą. Do zrealizowania tego obrazu Chmielewski przymierzał się już po sukcesie debiutanckiej komedii „Ewa chce spać” (1957). Napisał wtedy scenariusz o szefie posterunku, który rządzi miastem niczym stalinowski satrapa, aż w końcu odmienia go miłość. Ale po latach zmienił głównego bohatera w dobrodusznego sierżanta, zdającego spóźnioną maturę, walczącego z bimbrownictwem i łagodzącego miejscowe konflikty.

Wyjątkowe miejsce w historii polskiej kinematografii ma także Juliusz Machulski. Debiutował zaledwie w wieku 26 lat „Vabankiem” (1981) – znakomitą komedią sensacyjną utrzymaną w stylu retro. Nobilitował niedoceniane nad Wisłą kino popularne, z przymrużeniem oka naśladując rozmaite gatunki filmowe i konwencje. W tym tygodniu będzie można obejrzeć „Vabank II, czyli ripostę” (1984) oraz „Kingsajz” (1987).

[srodtytul]Miłe sercu powtórki[/srodtytul]

Niedawno w rozmowie z „Rz” Machulski tłumaczył, dlaczego obecnie widownia wybiera komedie w rodzaju „Ciacha”, a nie ambitniejszą rozrywkę: „Faktem jest, że dzisiaj bawi ją to, co jakiś czas temu uchodziłoby za dowcip gorszej kategorii. Nastąpiła zmiana cywilizacyjna. Czekam, aż nasi widzowie dojrzeją do ambitniejszych wyborów. Bo to nieprawda, że w demokracji muszą bawić tylko rzeczy proste i niewyrafinowane”. Sam udowodnił to, realizując po 1989 roku takie hity jak m.in. „Kiler” i „Ile waży koń trojański”. Ale sukcesy odnosili również twórcy wierni tradycji absurdu i groteski.

W 1991 roku prezes Ryszard Ochódzki z „Misia” wrócił na ekrany w „Rozmowach kontrolowanych” Sylwestra Chęcińskiego. Recenzenci pisali, że to pierwszy film o stanie wojennym, który jest satyrycznym spojrzeniem na władzę i opozycję. Wyśmiewa zachowania obu stron, burząc martyrologiczne stereotypy. To komedia o naszym narodowym charakterze, która świetnie wpisuje się w konwencję humoru bliską Barei.

Kapitalnym studium polskości są również komediodramaty Marka Koterskiego, a zwłaszcza „Dzień świra” (2002). Bohaterem jest Adaś Miauczyński, sfrustrowany inteligent. Kiedyś żył stłamszony przez komunistyczny reżim. Ustrojowa transformacja nie pozwoliła mu rozwinąć skrzydeł. Nadal czuje się przegrany i pomiatany. Ta opowieść o postępującej degrengoladzie człowieka zamkniętego w świecie własnych obsesji i idiotycznych rytuałów, choć wywołuje salwy śmiechu, stawia niewesołą diagnozę. Miejsce inteligentów zajęli niezborni mazgaje pełni pretensji do świata i ludzi. Los nie pozostawił im nadziei na lepsze jutro. Dlatego Adaś wita każdy dzień słowem na literę „k”.

Telewizja przypomni także „Statystów” Michała Kwiecińskiego z 2006 roku. Ten humorystyczny obraz rodzimego zaścianka ma w sobie coś z filmów Tadeusza Chmielewskiego. Kwieciński, pokazując mentalność prowincjonalnej Polski, nie szydzi z ludzi. Jest dobroduszny wobec ich słabości i potknięć. Wizyta chińskiej ekipy filmowej w Koninie sprawia, że mieszkańcy miasta, zakompleksieni i borykający się z licznymi troskami, otwierają się na innych. Odnajdują poczucie własnej wartości.

Stanisław Bareja zmarł w 1987 roku. Tadeusz Chmielewski i Sylwester Chęciński od lat nie stanęli za kamerą. Marek Koterski zamilkł od czasu „Wszyscy jesteśmy Chrystusami” (2006). Michał Kwieciński, choć zaczynał od komedii, skierował swe kroki w stronę kina w historycznym kostiumie („Jutro idziemy do kina” i serial „Czas honoru”). Niezbyt imponujący wynik „Kołysanki” świadczy, że na tle konkurencji filmy Juliusza Machulskiego, paradoksalnie, stały się niszowe. Rządzą „Ciacha”. Dowcipasy o kupie i chamskie odzywki. Dobrze, że oczekiwanie, aż skończy się w polskim kinie epoka kloacznego humoru, można umilić sobie telewizyjnymi powtórkami.

Alternatywy 4 - Kino Polska | 9.35, 20.25 | PIĄTEK 15.00 | NIEDZIELA, PONIEDZIAŁEK

Jak rozpętałem II wojnę światową - 20.25 | TVP 1 | SOBOTA, PONIEDZIAŁEK

Kingsajz - 2.00 | Canal+ | SOBOTA

Vabank 2, czyli riposta - 16.55 | TVN | PONIEDZIAŁEK

Rozmowy kontrolowane - 14.20 | TVP 1 | PONIEDZIAŁEK

Dzień świra - TVN 7 | 23.00 | PIĄTEK | 21.35 | SOBOTA

Miś - 14.55 | TVP 1 | SOBOTA

Statyści - 11.05 | TVP Kultura | SOBOTA

[ramka]

[b]Najpopularniejsze polskie komedie ostatnich trzech lat[/b]

[b]1. Ranczo Wilkowyje[/b]

[i] reż. Wojciech Adamczyk TVP 1 6,75 mln[/i]

[b]2. Sami swoi[/b]

[i] reż. Sylwester Chęciński TVP 1 5,36 mln[/i]

[b]3. U Pana Boga za piecem[/b]

[i] reż. Jacek Bromski TVP 1 5,03 mln[/i]

[b]4. Nie ma mocnych[/b]

[i] reż. Sylwester Chęciński TVP 1 4,99 mln[/i]

[b]5. Ja wam pokażę[/b]

[i] reż. Denis Delić TVP 1 4,98 mln[/i]

[b]6. Galimatias, czyli kogel-mogel 2[/b]

[i] reż. Roman Załuski TVP 1 4,55 mln[/i]

[b]7. Kochaj albo rzuć[/b]

[i] reż. Sylwester Chęciński TVP 1 4,21 mln[/i]

[b]8. Jak rozpętałem II wojnę światową[/b]

[i] reż. Tadeusz Chmielewski TVP 2 4,21 mln[/i]

[b]9. Kogel-mogel[/b]

[i] reż. Roman Załuski TVP 1 4,19 mln[/i]

[b]10. Chłopaki nie płaczą[/b]

[i] reż. Olaf Lubaszenko TVP 2 4,05 mln[/i]

[b]11. Cudownie ocalony[/b]

[i] reż. Janusz Zaorski TVP 1 3,91 mln[/i]

[b]12. Vabank[/b]

[i] reż. Juliusz Machulski TVP 1 3,91 mln[/i]

[b]13. U Pana Boga w ogródku[/b]

[i] reż. Jacek Bromski TVP 2 3,82 mln[/i]

[b]14. Dlaczego nie![/b]

[i] reż. Ryszard Zatorski TVP 2 3,80 mln[/i]

[b]15. C.K. Dezerterzy[/b]

[i] reż. Janusz Majewski TVP 1 3,75 mln[/i][/ramka]

Telewizja
„The Last of Us” bije rekord w Ameryce, a zagrożenie rośnie
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem
Telewizja
„Duduś”, który skomponowała muzykę „Stawki większej niż życie” i „Czterdziestolatka”
Telewizja
Agata Kulesza w akcji: TVP VOD na podium za Netflixem, Teatr TV podwoił oglądalność
Telewizja
Teatr TV i XIII księga „Pana Tadeusza" napisana przez Fredrę
Telewizja
Teatr TV odbił się od dna. Powoli odzyskuje widownię i artystów