Nieustanne przenikanie się świata biznesu i polityki ze światem przestępczym nie jest dla nikogo w Rosji tajemnicą. Przywódcy tego ostatniego najczęściej uczą się rzemiosła, odsiadując wyroki.
– Nasze więzienia to autonomiczny świat, którego nie kontrolują żadne władze – mówi Leonid „Mackintosh" Biłunow, jeden z mafijnych bossów. – To inne życie, inne kary, inny kodeks honorowy, inne lęki. Nauczyłem się obserwować i rozumieć ludzi. Za kratkami sprawy załatwia się szybciej niż na wolności.
Żyjący dziś we Francji 62-letni Biłunow najpierw terminował w szkole specjalnej KGB, potem zaliczył 18 lat więzienia za napad i zabójstwo. To świetny start w przestępcze struktury. Najważniejsi w niej są złodzieje zawodowcy, kasta, która narodziła się w latach 30. ubiegłego wieku w łagrach. Ich znakiem rozpoznawczy stały się tatuaże; dwie gwiazdki na kolanach oznaczają: „nigdy nie ugnę się przed władzą". Według ustalonych przez ZZ zasad, nie wolno było mieć rodziny, firmy, własnych pieniędzy, pracy ani nawet adresu. I oczywiście obowiązywała pełna lojalność wobec kolegów i zakaz udzielania informacji władzy. Metody działania złodziei zawodowców były różnorodne lecz skuteczne – od wymuszeń i gróźb po zabójstwa. Ale też część dochodu przeznaczali od zawsze na tzw. „obszak", czyli fundusz wzajemnej pomocy, z którego korzystają więźniowie. Dziś pieniądze przydają się na łapówki dla milicji, sędziów i urzędników. Podczas złodziejskiego zjazdu ustalana jest wysokość wkładów do wspólnej kasy i podejmowane są decyzje o zasadach prowadzenia mafijnych interesów.
Okazuje się, że skorumpować można nawet popa, wykładając okrągłą sumę na pozłocenie kopuł cerkwi albo odnowienie świątyni. – W latach 90. gangsterzy strzelali do gangsterów. Teraz zabijamy biznesmenów – wyjaśnia jeden z bossów i dodaje, że zawodowcy przejęli wiele prywatnych firm.
Dawni mafiosi coraz bardziej cenią sobie spokój i legalne interesy, w które coraz częściej inwestują kapitał zgromadzony z przestępczej działalności.