W czasach PRL jego Scena Prezentacje była ewenementem. Teatr bez stałego zespołu zatrudniający na etatach zaledwie kilku pracowników administracyjnych. Jej twórca Romuald Szejd układał repertuar wyłącznie według własnego gustu, i według własnego gustu dobierał aktorów. A miał zestaw aktorów od A do Ż. Czyli Od Niny Andrycz do Artura Żmijewskiego.
- Tworząc Scenę Prezentacje, zabiegałem o aktorów, których mogłem sobie wymarzyć. – mówił mi przed laty - To okazało się atrakcyjne nie tylko dla publiczności, ale i samych aktorów. Zapraszałem do współpracy takich, którzy w normalnych warunkach, by się ze sobą nie spotkali, bo w swoich macierzystych teatrach grali wciąż w tym samym składzie. I dla nich to było ciekawe doświadczenie. Zawsze starałem się by Scena Prezentacje z jednej strony była nie tylko teatrem uznanych gwiazd, ale też zdolnych, obiecujących debiutantów.
Scena Prezentacje zaczynała na Żoliborzu w salce na tyłach Teatru Komedia Na inauguracyjny wieczór z udziałem Jerzego Maksymiuka przyszło kilkanaście osób, w tym dwie sprzątaczki i Magda Zawadzka z rodziną.
- Wzruszające były początki na Żoliborzu, warunki grania były bardzo skromne. – wspominał Szejd. - Ale aktorzy zawsze dopisywali. Często przychodzili z własnymi walizkami pełnymi pięknych ubrań. Znakomita Wanda Stanisławska Lothe, legenda Teatru Wybrzeże grająca Starą Markizę w Gombrowiczu przyniosła czepek, który dostała od Hanki Ordonówny, Nina Andrycz w roli hrabiny Kotłubaj przyniosła bajeczny wachlarz. To tylko nieliczne przykłady. Warto wspomnieć, że raz w roku udawało mi się zaprosić wspaniałe artystki z Francji z legendarną Annie Girardot na czele.
Po kilku latach spędzonych na Żoliborzu i sezonie gościnnym w Buffo trafili do Norblina.
- W tamtym czasie teatr stworzony w postindustrialnej przestrzeni w Polsce był całkowitą nowością. – wspominał Szejd. - Wzorcem stał się dla mnie Théâtre du Soleil w dawnej paryskiej fabryce amunicji. Ja znalazłem podobnie magiczne miejsce w dawnej Fabryce Norblina należącej wówczas do Muzeum Techniki. Ponieważ ówczesny dyrektor muzeum inż. Jerzy Jasiuk podszedł do inicjatywy z zainteresowaniem, czekaliśmy już tylko na zgodę konserwatora zabytków.