O zarabianiu na uśmierzania bólu, a de facto uzależnianiu i zabijaniu pacjentów, na czym koncerny farmaceutyczne zarobiły miliardy dolarów, zrobiono już kilka seriali i dokumentów. Co polskie libretto w Syrenie wniesie do sprawy?
Ten temat i problem był już rzeczywiście wielokrotnie opisywany i filmowany, jednak Polsce wciąż nie jest tak powszechnie znany jak w Stanach Zjednoczonych, dlatego Jacek Mikołajczyk, autor libretta, postanowił się z nim zmierzyć na deskach teatru. Myślę, że to pierwszy na świecie spektakl o rodzinie Sacklerów – u nas nazywanych Barkerami, i epidemii, którą wywołali, oferując pseudolek OxyContin, małą tabletkę przeciwbólową, która zabiła ponad pół miliona osób, a kilkadziesiąt milionów uzależniła. Nasz spektakl przybliża tę historię, ale przede wszystkim opowiada o świecie, w którym tabletka jest powszechnym panaceum na kłopoty. O bezrefleksyjności nas wszystkich, którzy chcąc swoje problemy „uleczyć”, łykają prochy, nie zdając sobie sprawy z konsekwencji. Ale też przy użyciu atrakcyjnej formy teatralnej chcemy opowiedzieć o starej jak świat zależności kat–ofiara.
Robert Talarczyk, reżyser „Na prochach" w Teatrze Syrena w Warszawie
Czy spektakl jest podyktowany również lekomanią i rosnącym uzależnieniem od narkotyków Polaków?
Pewnie wielu z nas czytało o fentanylu, narkotyku, który zamienia małe miejscowości również w Polsce w krainy zombie, gdzie po ulicach ludzie uzależnieni od tego specyfiku krążą jak potwory z filmów katastroficznych. To jest problem, który dotyczy nas. Tu i teraz. Wiele rodzin w Polsce musi się z nim mierzyć. Dlatego uważam, że nasz spektakl może być również jakąś formą nie tylko przybliżenia tego problemu, ale też spojrzenia na niego od środka. I być może spełni rolę terapeutyczną, bo po spektaklach Syrena planuje spotkania z psychiatrami i psychologami zajmującymi się uzależnieniami.
W kierowanym przez pana Teatrze Śląskim Arek Jakubik wyreżyserował „Skazanego na bluesa” o dramacie Ryszarda Riedla. Powody uzależnień się zmieniają czy winna jest ludzka natura, życie?
Ludzie „ćpają” od zawsze. Polska heroina, którą brał Riedel i która ostatecznie go zabiła, jest opioidem. Silną substancją uzależniającą, która jest w wielu lekach, również takich jak OxyContin i jemu podobnych. Dzisiejszy świat promujący tezę, że na wszystko jest lek, na każdy ból i każdy problem, ułatwił zadanie koncernom farmaceutycznym. Prawie każdy z nas codziennie łyka jakieś prochy. Często nie czytając ulotki. Tabletki na bezsenność, migrenę, bóle stawów, depresję są powszechnie stosowane, a wiele z nich uzależnia. Sami jesteśmy sobie winni tej epidemii fałszywego szczęścia. I chyba przede wszystkim o tym jest spektakl „Na prochach”.
O wielkim bólu związanym z utratą dziecka jest pana znakomity spektakl „Godej do mnie”, grany w hotelowych lokalizacjach. W dialogach, monologach, ale i interakcjach zaczepiających widzów porusza pan sekrety małżeństw, zdrad i pojednań. Co po wielu spektaklach dał panu ten tytuł, jakie są reakcje widzów?
To spektakl bardzo intymny, oparty na bezpośrednim kontakcie z widzem, bo grany w scenerii pokoju hotelowego, z którego nie ma ucieczki. Trzeba tę małżeńską traumę wysłuchać i przeżyć do końca. Ilekroć jestem na spektaklu, oglądam reakcje widzów. I to jest fascynujące. Obok wzruszenia pojawia się refleksja: „Tak, to moja historia”, „Też przeżyłam coś podobnego” albo wręcz takie reakcje: „Uda wam się! Nam się udało”. Przypomnę, że to opowieść o małżeństwie, które przeżywa traumę po stracie dziecka i próbuje z różnym skutkiem odbudować swój związek. Dla mnie to doświadczenie wykraczające daleko poza teatr.