Chociaż Molier nie jest dziś grany tak często jak wcześniej, francuska dramaturgia ma w komedii i farsie mocną reprezentację na polskich scenach. Większość teatromanów zna „Boga mordu” Yasminy Rez (Roman Polański zekranizował sztukę pod tytułem „Rzeź”), często powraca „Napis” Géralda Sibleyrasa.
Salomé Lelouch i Teatr Powszechny w Łodzi
Przykłady można mnożyć, ale mianownik jest wspólny - francuscy autorzy w lekkiej formie potrafią pisać o ważnych problemach. Tę tradycję w sztuce „Nie trzeba było tego mówić” kontynuuje Salomé Lelouch, aktorka reżyserka i dramaturżka, córka scenarzysty i reżysera Claude’a Leloucha – jednego z najważniejszych twórców francuskiego kina, laureata prestiżowych nagród filmowych, w tym Złotej Palmy w Cannes, Złotego Globu czy Oscara (m.in. za film „Kobieta i mężczyzna” z 1966 roku).
Czytaj więcej
Agnieszka Franków-Żelazny pokieruje od 2 stycznia znajdującą się w głębokim kryzysie Operą Wrocławską. Taki jest wynik kolejnego, oby ostatniego, konkursu ogłoszonego przez zarząd województwa dolnośląskiego.
Podjęła problem politycznej poprawności. W jednym z pierwszych zdań bohater sztuki mówi do żony: „Nie mogę uwierzyć, że jej to powiedziałaś! (…) Takich rzeczy się nie mówi”. Żona zaś odpowiada: „Niby czemu?”. Odpowiedź brzmi: „Trzeba mieć wyczucie, wiedzieć, co można mówić, a czego nie”. Brzmi dobrze, ale wiadomo, że to kwestia względna. Bohaterowie sztuki spierają się o to, co można mówić, a co nie - poczynając od spraw związanych z podejrzeniami o pedofilię lub kryterium bycia lewicowym - faktycznie, a nie na niby. Bo czy można się uznać za lewicowca, gdy choć raz głosowało się na prawicę?
Francja, Macron i Le Pen
Miałem okazję zapytać autorkę, czy zdarzyła się jakaś konkretna sytuacja, która skłoniła ją do napisania tej sztuki.