Autor sztuki, Volker Schmidt (ur. 1976) jest austriackim pisarzem, reżyserem i aktorem, laureatem głównej nagrody w konkursie autorów sztuk „Junges radikales Volksstück” („Młoda Radykalna Sztuka”) organizowanym przez Teatr Phönix w Linzu. W swoich sztukach (13 z nich ułożonych w dwutomową antologię zostało wydanych w Polsce w 2018 roku) zajmuje się problemami współczesnego człowieka, jego osamotnieniem, przedstawia szeroki wachlarz ludzkich postaw. W 2007 roku sztuka Schmidta „Rowerzyści” zdobyła nagrodę główną oraz publiczności na festiwalu w Heidelbergu (Heildelberger Stückemarkt). Ten właśnie utwór najlepiej znany jest polskim widzom - w 2009 roku dwukrotnie realizowała go Anna Augustynowicz – w Teatrze im. Jaracza w Łodzi i w Teatrze Współczesnym w Szczecinie. „Orka” (przekład Anny Granatowskiej) była przedstawiona widzom w ubiegłym roku w czasie performatywnego czytania w warszawskim Teatrze Ateneum w reżyserii Adama Sajnuka.
Głównym bohaterem dziejącej się współcześnie opowieści jest Georg (Marcin Przybylski), który wraz ze swoją życiową partnerką Yvonne (Pola Błasik) przyjeżdża po 15 latach nieobecności do rodzinnego domu na wsi. Ojciec zmarł kilka miesięcy wcześniej, a on musi teraz podjąć decyzję co dalej. W podupadłym gospodarstwie zastaje jedynie Marię (Agnieszka Przepiórska), próbującą ratować jego ojcowiznę. Decyzja o sprzedaży rodzinnego domu i ziemi wydaje się nieuchronna, bo Georg od lat mieszka w mieście, zajmuje się tworzeniem sztuki abstrakcyjnej i nie zamierza wracać do przeszłości. Stopniowo, także za sprawą przyjaciela z lat dzieciństwa, Christopha (Wojciech Brzeziński) sprawy przybierają nieoczekiwany obrót…
Sztuka pęcznieje od problemów: od trudnego powrotu do korzeni poprzez zdrady, molestowanie, niemoc twórczą, miłość, przyjaźń – itd. Itp. więc wymaga realizacji, która sprawi, że będzie czymś więcej niż zbiorem dobrze znanych kalek z innych utworów.
Spektakl „Orka” wyreżyserowany przez Joannę Zdradę to jej debiut w Teatrze TV (ale jest laureatką Grand Prix Teatroteka Fest 2020 za reż. „A niech to Gęś kopnie!” M. Guśniowskiej).
Realizowany zrazu w realistycznej konwencji spektakl - państwo przyjeżdżają, rozmawiają z Marią, kłócą się, zostają – staje się zaskakujący, gdy jeden z bohaterów zaczyna rapować, a reżyserka dokłada do tego teledysk. Jest on rodzajem narracji komentującej wydarzenia i stany świadomości bohaterów. Takich rapowych teledysków jest kilka. Pod koniec zaś, scena poetycka, gdy przy wyasfaltowanej drodze pośród pola stoi szafa i bohaterka wyjmuje z niej rzeczy, by spakować walizkę. Pomieszanie konwencji nie buduje tutaj ani harmonijnej całości, ani nowej jakości. Za to do banału droga bliska.
Wydarzenia opowiadane w „Orce” dzieją się na przestrzeni tygodni, może miesięcy, ale o tych przedziałach czasowych dowiedzieć się można jedynie od mówiących bohaterów. To za mało. Za mało także umiejętności artykułowania samogłosek posiada w spektaklu Yvonne, a bez niej trudno zrozumieć wypowiadane słowa i zdania.