Najpierw nazwał zakup F-35 „pomysłem idiotów”. Teraz chce ciąć budżet Pentagonu. Czy Elon Musk w roli szefa tzw. departamentu wydajności państwa w administracji Donalda Trumpa może okazać się równie kontrowersyjny dla amerykańskiej armii jak Antoni Macierewicz był dla polskiego wojska?
W ciągu ostatnich trzech lat wydatki na obronność 27 państw UE wzrosły o ponad 30 proc. W 2024 r. będzie to ok. 326 mld euro. Mimo że jest lepiej, to wciąż za mało, a problemów nie brakuje.
Czołgi K2, armatohaubice K9, samoloty FA-50 i artyleria rakietowa K239 Chunmoo. Taki sprzęt zakontraktowaliśmy w Korei i polski podatnik wyda na te zakupy ok. 70 mld zł. Ale mimo turbulencji politycznych na półwyspie koreańskim dostawy mają być niezagrożone.
Wciąż trwają rozmowy o zakupie kolejnej partii czołgów K2. Problem w tym, że koszt polonizacji tych pojazdów do wersji K2PL liczony jest w miliardach złotych i na razie nie ma rozwiązania, kto ma za to zapłacić.
Niewypały polskiej zbrojeniówki w walce o unijne granty to efekt naszej słabości – ale też premii dla dużych graczy. Z obecnymi kryteriami te programy, z punktu widzenia naszej branży, nie mają sensu.
Dziś w skarżyskiej spółce Mesko powinno zostać podpisane porozumienie dotyczące sprzedaży piorunów w ramach unijnego programu EDIRPA. Ale firma ma problemy z terminową realizacją dostaw.
Już realizowane i zapowiadane programy rządowe dokapitalizowania przemysłu obronnego mają wartość prawie 10 mld zł. Jednak nawet jeśli uda się je zrealizować, to na efekty przyjdzie czekać kilka lat.
Zamiast lamentować nad wygraną Donalda Trumpa i snuć obawy dotyczące naszego bezpieczeństwa, warto spojrzeć między Bug a Odrę i odpowiedzieć sobie na pytanie, czy my sami na pewno dobrze wypełniamy własne zobowiązania w sferze bezpieczeństwa. A tu można mieć wątpliwości.
Obecnie wpływ państwa na państwową zbrojeniówkę jest de facto mniejszy niż na tę... prywatną. Czy pomysłem na rozwiązanie tej sytuacji jest powrót PGZ pod nadzór MON?