Izba Handlowo-Przemysłowa Ukrainy (TPP) oszacowała, że po miesiącu kwarantanny w kraju przybyło około 1–1,3 mln bezrobotnych. Liczba poszukujących pracy waha się od 2,5 do 2,8 mln (bezrobocie 13–15 proc.). A to oznacza, że Ukraina pod względem sytuacji na rynku pracy znajduje się w najgorszej kondycji od 15 lat.
W związku z tą sytuacją w kraju Rada Najwyższa musiała skorygować budżet na 2020 rok. Rządząca partia Sługa Narodu przegłosowała go w poniedziałek. Deficyt budżetu zwiększył się ponadtrzykrotnie i zakłada, że PKB kraju w tym roku skurczy się o 5 proc.
Najciekawsze i zarazem rewolucyjne jest to, że ustawa budżetowa wprowadza drastyczne cięcia pensji w sektorze publicznym. Wynagrodzenia m.in. polityków, sędziów, prokuratorów, prezesów i członków rad nadzorczych spółek Skarbu Państwa, Narodowego Banku Ukrainy i samorządowców nie mogą przekroczyć dziesięciokrotności minimalnego wynagrodzenia. Oznacza to, że nikt w sektorze publicznym nie będzie mógł zarabiać więcej niż 47 tys. hrywien (równowartość 7 tys. złotych).
Ograniczenia dotyczące wysokości wynagrodzenia mają obowiązywać na czas kwarantanny do odwołania. Prezydent Wołodymyr Zełenski sugerował jednak, że tak już pozostanie, i mówił niedawno, że „milionowe zarobki i premie odeszły w przeszłość". Skorygowania budżetu domagał się MFW, bez pomocy którego Ukrainie grozi niewypłacalność już jesienią. Innym warunkiem jest przyjęcie ustawy, która uniemożliwi zwrot znacjonalizowanego w 2016 roku Privatbanku byłym właścicielom, wśród których najważniejszy jest oligarcha Ihor Kołomojski. Ustawa utknęła w parlamencie, po pierwszym czytaniu zgłoszono aż 16 tys. poprawek.