Andżelika Borys, przewodnicząca nieuznawanego przez Mińsk Związku Polaków na Białorusi przebywa w Brukseli. Razem z liderem opozycji Aleksandrem Milinkiewiczem opowiada Europie o przypadkach łamania praw człowieka przez reżim Aleksandra Łukaszenki. Nie mają jednak prostej recepty na to, jak zmienić postępowanie władz. Zdaniem Milinkiewicza najlepsze będą sankcje ekonomiczne polegające na wstrzymaniu pomocy finansowej obiecanej wcześniej Białorusi w ramach polityki otwarcia.
– Kredyty z MFW mogą być przekazywane tylko pod warunkiem spełniania przez Białoruś minimalnych standardów demokracji. Trzeba jak z dzieckiem: daje się podarunki, ale za złe zachowanie wymierza karę – powiedział Milinkiewicz. Według niego takie działania byłyby dotkliwe dla Łukaszenki. – Władza czuje się niepewnie na rok przed wyborami. Stąd prześladowania związku Polaków – dodaje.
[srodtytul]Wizyta bez rezolucji[/srodtytul]
Dwójka demokratycznych działaczy rozmawiała z przewodniczącym Parlamentu Europejskiego Jerzym Buzkiem oraz polskimi eurodeputowanymi. Dziś będą gośćmi frakcji politycznych, m.in. chadeków i socjalistów, spotkają się też z unijnym komisarzem ds. rozszerzenia i polityki sąsiedztwa Stefanem Fülle. To duża szansa na przedstawienie sytuacji osobom spoza Polski, które do tej pory traktowały wydarzenia na Białorusi jako konflikt dotyczący wyłącznie Polaków.
– To jest atak na całą opozycję, choć Polacy cierpią szczególnie – powiedział Jerzy Buzek. Na razie polskim politykom udało się zainteresować Europę Białorusią na tyle, że Borys i Milinkiewicz będą wysłuchani, a dziś w PE odbędzie się nawet debata na sesji plenarnej. Ale nie udało się przeforsować projektu rezolucji potępiającej Łukaszenkę, którą Buzek obiecał Milinkiewiczowi w ubiegłym tygodniu w Warszawie.