Premier Joseph Muscat twierdzi, że reszta Europy porzuciła Maltę z jej problemem, zamiast wspólnie szukać rozwiązań.
Wczoraj, podczas akcji włoskiej i maltańskiej straży przybrzeżnej w Cieśninie Sycylijskiej, na wodach terytorialnych Malty, udało się uratować z tonącej łodzi 221 uchodźców. Wśród ocalonych uciekinierów z Syrii i Afryki jest 10 dzieci. Szacuje się, że zginęło około 50 osób. Na razie w miejscu katastrofy, które znajduje się 120 km od włoskiej wyspy Lampedusa, wydobyto 31 ciał.
Podczas kolejnego wypadku, także wczoraj, interweniowali Egipcjanie, gdy u ich wybrzeża przewróciła się łódź z uciekinierami z Syrii i Palestyny. Utonęło 12 osób, 116 zdołano uratować.
„Ile osób musi jeszcze zginąć w oczekiwaniu na to, by Europa zdała sobie sprawę z krytycznej sytuacji w basenie Morza Śródziemnego, które stało się cmentarzyskiem?" - pytał retorycznie premier Muscat. Zwrócił uwagę na to, że europejscy politycy „tylko mówią o problemie, ale to puste gadanie". „Obecnie rozmawiają głównie o zaostrzeniu lub rozluźnieniu polityki imigracyjnej. Tyle, że teraz naszym zmartwieniem są przede wszystkim ludzie na łodziach" - mówił.