W przekonaniu wielu niemieckich polityków i intelektualistów Polacy są narodem romantycznym, niemyślącym realistycznie, żyjącym mitami, wręcz infantylnym, a do tego niemającym zdolności organizacyjnych. W styczniu 1982 r. Helmut Schmidt, ówczesny kanclerz RFN, podczas rozmów z sekretarzem stanu USA Alexandrem Haigiem na temat stanu wojennego w Polsce, wyraził wątpliwości co do „zdolności organizacyjnych narodu polskiego, ze względu na jego inklinacje do romantyzmu”. Co ważne, miał przy tym na myśli nie Wojciecha Jaruzelskiego i reżim komunistyczny, lecz „Solidarność” i miliony jej członków.
Nic dziwnego, że ówczesny rząd zachodnioniemiecki wspierał, a nawet subwencjonował wręcz reżim komunistyczny w Polsce. Aby to zilustrować, przyjrzyjmy się, jak Niemcy Zachodnie zareagowały na powstanie „Solidarności” oraz w szczególności na wprowadzenie stanu wojennego w Polsce. A przecież te właśnie wydarzenia były początkiem końca reżimów komunistycznych w Europie Wschodniej i Środkowej.
[srodtytul]Honecker i Schmidt wspierają stan wojenny[/srodtytul]
W 1981 r. w Niemczech Zachodnich rządziła koalicja SPD i FDP. Przewodził jej socjaldemokratyczny polityk, kanclerz Helmut Schmidt, który jest postrzegany w dzisiejszych Niemczech jako mąż stanu wielce zasłużony dla pokoju oraz rozwoju demokracji w świecie. Po wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce
13 grudnia 1981 r. Helmut Schmidt oraz wielu innych niemieckich polityków, w szczególności socjaldemokratycznych, a także czołowych publicystów, wykazało nie tylko zrozumienie dla wprowadzenia stanu wojennego, lecz wręcz poparło ten zbrodniczy czyn. Fakt ten po obydwu stronach Odry nie tylko stopniowo wyparto z pamięci, ale dzisiaj twierdzi się nawet coś przeciwnego.