Zjednoczeni wciąż tylko na papierze

18 Lat później. Ramona i Hugo. Ona ze wschodu, on z zachodu. Żyją zgodnie. To jednak tylko sielski obrazek z telewizji

Aktualizacja: 06.10.2008 06:41 Publikacja: 05.10.2008 18:23

?„3.10. nie ma żadnych powodów do radości!” – twierdzili aktywiści skrajnej lewicy, demonstrując w H

?„3.10. nie ma żadnych powodów do radości!” – twierdzili aktywiści skrajnej lewicy, demonstrując w Hamburgu w Dniu Zjednoczenia

Foto: ROL

18 lat po zjednoczeniu Niemiec wschód i zachód nie zrastają się ani gospodarczo, ani mentalnie. Przynajmniej nie w takim tempie jakiego się spodziewano.– Mieszane małżeństwa częściej się rozchodzą. Za wielkie są różnice kulturowe – mówi Simone Schmollack, autorka książki o doświadczeniach niemiecko-niemieckich par posługujących się wprawdzie tym samym językiem, ale przekazującym odmienne treści.

Przykład? Mąż z zachodu pyta żonę ze wschodu, dlaczego należała do organizacji młodzieżowej FDJ, skoro w NRD była to jedna z instytucji państwa totalitarnego. W odpowiedzi słyszy pytanie, dlaczego unikał służby wojskowej i zamiast bronić ojczyzny przed zagrożeniem ze wschodu zdecydował się na służbę zastępczą w szpitalu.– No i kłótnia gotowa – mówi Simone Schmollack, która sama przeżyła tego rodzaju konflikty.

[srodtytul]Na półmetku[/srodtytul]

– Jesteśmy na półmetku. Potrzeba co najmniej kolejnych 20 lat, by Niemcy się zrosły – powtarzali socjolodzy 3 października, w Dniu Jedności Niemiec ustanowionym dla upamiętnienia najważniejszej daty w najnowszej historii kraju.

Widać to na każdym kroku. Ponad połowa mieszkańców dawnej NRD opowiada się za nacjonalizacją zbankrutowanych banków, by ratować kraj przed kryzysem gospodarczym. Na zachodzie za takim rozwiązaniem jest czterech obywateli na dziesięciu. Łaba, przez 40 lat swoisty mur berliński, dzieli też Niemców pod innymi względami. O ile w Hamburgu ponad dwie trzecie obywateli patrzy z optymizmem w przyszłość, w Turyngii tak dobre samopoczucie ma zaledwie co czwarty. Nic dziwnego. Przeciętny mieszkaniec Hamburga ma 25 tysięcy euro rocznego dochodu, podczas gdy mieszkaniec graniczącej z Bawarią Turyngii musi się zadowolić sumą o jedną trzecią niższą. To wystarczy do utrwalania przekonania o podziale Niemców na lepszych i gorszych.

[srodtytul]Inne gazety i telewizja[/srodtytul]

Ci lepsi żyją inaczej, mają inną historię, czytają inne gazety, oglądają inną, wschodnią telewizję. „Der Spiegel”, „Bunte”, „Stern” mają niewielu czytelników na wschodzie, gdzie króluje magazyn „Super Illu”. Powstał tuż przed zjednoczeniem. Ma ponad pół miliona nakładu i trzy miliony czytelników, którzy w każdym numerze utwierdzani są w przekonaniu, że proces jednoczenia Niemiec zakończy się dopiero wtedy, gdy przestaną być obywatelami drugiej kategorii.

– Jesteśmy psychoterapeutami zjednoczenia – mówi redaktor naczelny Jochen Wolff. Co ciekawe, rodem z Bawarii. Jego zdaniem nic nie oburza bardziej Niemców na wschodzie, jak wypowiadana głośno na zachodzie opinia, że NRD była państwem bezprawia. Wie, co mówi.

W wielkiej sali jednego z ośrodków kultury we wschodniej części Berlina zebrało się w przeddzień Dnia Jedności Niemiec sporo osób. Większość to obywatele byłego państwa robotników i chłopów. Na podium profesor Jen Reich, znany działacz rachitycznej opozycji w NRD.

[srodtytul]Obrońcy NRD[/srodtytul]

– To nie była sterowana z Moskwy wschodnia satrapia – broni NRD, krytykując oceny wybitnego historyka Hansa-Ulricha Wehlera, który tak właśnie określił nieistniejące już państwo Na dźwięk słowa satrapia przez salę przebiega szmer oburzenia. A nie siedzą w niej wcale zdeklarowani postkomuniści z Partii Lewicy, lecz zwolennicy CDU, organizatora imprezy.

– Ludzie czują się osobiście obrażeni takimi ocenami. To przekreśla ich całe życie i odziera z godności – tłumaczy mi jeden z uczestników spotkania, inżynier w czasach NRD.

– A jak ocenić fakt, że na etacie Stasi było prawie 100 tysięcy osób, a prawie 200 tysięcy szpiegowało swych współobywateli niejako na własny rachunek? – Taka była rzeczywistość – odpowiada.

[i]Piotr Jendroszczyk z Berlina[/i]

18 lat po zjednoczeniu Niemiec wschód i zachód nie zrastają się ani gospodarczo, ani mentalnie. Przynajmniej nie w takim tempie jakiego się spodziewano.– Mieszane małżeństwa częściej się rozchodzą. Za wielkie są różnice kulturowe – mówi Simone Schmollack, autorka książki o doświadczeniach niemiecko-niemieckich par posługujących się wprawdzie tym samym językiem, ale przekazującym odmienne treści.

Przykład? Mąż z zachodu pyta żonę ze wschodu, dlaczego należała do organizacji młodzieżowej FDJ, skoro w NRD była to jedna z instytucji państwa totalitarnego. W odpowiedzi słyszy pytanie, dlaczego unikał służby wojskowej i zamiast bronić ojczyzny przed zagrożeniem ze wschodu zdecydował się na służbę zastępczą w szpitalu.– No i kłótnia gotowa – mówi Simone Schmollack, która sama przeżyła tego rodzaju konflikty.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1008
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1007
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1006
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1005
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 999
Materiał Promocyjny
Bank Pekao SA z ofertą EKO kredytu mieszkaniowego