W zasobach Biura Lustracyjnego IPN znajduje się 479,5 tys. oświadczeń (stan na 2023 rok). Do 31 października zeszłego roku zakończyło się ponad 13 tys. postępowań (dla porównania: w 2022 – 16 tys., 2021 – 14 tys., 2020 – 14 tys.).
Oznacza to, że IPN tonie w oświadczeniach lustracyjnych, które ma obowiązek złożyć każdy kandydat w wyborach urodzony przed 1 sierpnia 1972 roku. Instytut zapada się pod własnym ciężarem. Powstają więc pytania o zakres lustracji, a postulujący zmiany historycy proponują, by obejmowała wyłącznie zwycięzców wyborów; ponadto obliczają, że sprawdzane są dokumenty osób, które już od dawna nie uczestniczą w życiu publicznym. Zresztą wraz z upływem czasu zadania IPN siłą rzeczy będą się zmieniać. Czy my w ogóle o tym rozmawiamy?
Jaki pomysł na IPN ma Karol Nawrocki?
Trzy lata temu w „Rzeczpospolitej” napisałam, że to PiS zlikwiduje Instytut Pamięci Narodowej. Żadna partia nie zrobiła tak wiele dla jego upolitycznienia. Poza tym trudno będzie przekonać Polaków, że jest potrzebny i zajmuje się ważnymi zadaniami, skoro jego prezes dr Karol Nawrocki koncentruje się na wyborach prezydenckich (ma pójść na urlop, dopiero kiedy oficjalnie ruszy kampania).
Czytaj więcej
Premier Donald Tusk nie jest wrogiem kultury i nauki, ale w jego świecie muszą znać swoje miejsce.
Zamiast pytać Nawrockiego o traktat ottawski lub ćwiczenia na siłowni, co robili w ostatnich dniach dziennikarze, warto poprosić go o kompleksową wizję reformy IPN, któremu szefuje od 2021 roku. Przedmiotem dyskusji od lat pozostaje np. to, czy pion prokuratorski wciąż powinien być jego częścią.