Zakazane Miasto i Wielki Mur Chiński to dwa najbardziej oczywiste punkty w planie wycieczkowym po Pekinie. Jednak wielu turystów, którzy liczą na zapierające dech w piersiach widoki, przeżywa nie lada zawód. Coraz częściej bowiem w podziwianiu pamiątek po cesarstwie przeszkadza dziwna niebieskawa mgiełka.
Gdy zawiśnie w powietrzu, z końca placu Tiananmen ledwo widać Bramę Niebiańskiego Spokoju. To z niej Mao ogłosił narodziny ChRL. Często nie sposób też podziwiać w całej okazałości podpekińskich fragmentów muru, które zamiast malowniczo wić się po grzbietach górskich, pół kilometra przed naszymi oczami giną powoli w niebieskawej mgiełce.
Tak z bliska wygląda jeden z efektów ubocznych chińskiego cudu gospodarczego. Gęsty smog uniemożliwia turystom zrobienie niezapomnianych zdjęć, ale to mieszkańcy stolicy mają z nim prawdziwy problem.
Milion ofiar rocznie
– O siebie samą nie boję się tak bardzo, jak o zdrowie mojego dwuletniego synka. Pekin daje szanse na lepszą przyszłość, ale życie w takim smogu jest bardzo uciążliwe i na dłuższą metę niebezpieczne – narzeka w rozmowie ze mną Mia, trzydziestoletnia księgowa, która do stolicy przeprowadziła się z pobliskiej wioski. – Mam nadzieję, że władze w końcu rozwiążą ten problem.
Sytuacja stała się na tyle poważna, że bogatsze matki przy wyborze szkół dla swoich dzieci kierują się dodatkowym kryterium – sprawdzają, czy szkoła posiada odpowiedni system wentylacyjny. Niestety, Mii nie będzie stać na posłanie chłopca do szkoły zapewniającej w klasach czyste powietrze.