Wiceminister MON Paweł Zalewski, oczywiście kandydat w nadchodzących wyborach, nagle oświadcza, że rząd już podjął decyzję o odłożeniu CPK, bo są pilniejsze sprawy dla obronności, a dzień później nowo mianowany dyrektor CPK Filip Czernicki ujawnia, że „nie możemy otworzyć nowego lotniska za wcześnie, gdy Okęcie i Modlin wciąż będą miały niewykorzystaną, a uzyskaną dzięki nowym inwestycjom przepustowość”. Dom wariatów? Nie, Polska w wydaniu niepoważnym.
Najzabawniejsze i najsmutniejsze jest w sumie to, że wszystko toczy się w kompletnym bezhołowiu komunikacyjnym. Premier uznał, że niepotrzebny mu rzecznik rządu, więc polityka informacyjna sprowadza się do filmików Donalda Tuska w mediach społecznościowych i takąż ma formę oraz realną substancję. Zresztą większość z tej aktywności poświęcone jest PiS-owi, a planom rozwoju kraju – nic. W efekcie obraz rządu jest taki, że mamy jednego poważnego i energicznego ministra, Radosława Sikorskiego, ale wynika to z tego, że jako jedyny w rządzie umie zadbać o właściwą komunikację osobiście. I mówi rzeczy ważne w ważnych miejscach.
Daniel Obajtek, Mariusz Kamiński, Maciej Wąsik kandydatami w wyborach europejskich, czyli Polska nieprzyzwoita
Z drugiej strony mamy Polskę nieprzyzwoitą – na listach PiS do Parlamentu Europejskiego w najlepszych okręgach na biorących miejscach znajdują się osoby, na których ciążą poważne zarzuty, toczą się śledztwa, a media co chwila ujawniają kolejne szokujące informacje. Daniel Obajtek – jak twierdził Onet – kandyduje z Węgier, gdzie się ukrył przed polskim wymiarem sprawiedliwości (ostatnio, by temu zaprzeczyć, wrzucił do sieci nagranie z Polski). Jego zastępcy też dziwnym trafem przebywają za granicą, a jeden nawet podobno ubiega się o obywatelstwo tureckie.
Gwoli sprawiedliwości trzeba dodać, że precedens stworzył przed wyborami do Sejmu Donald Tusk, przyjmując na listy ukrywającego się we Włoszech Romana Giertycha i akceptując fakt, że ów kandydat nie pojawił się w Polsce w trakcie kampanii ani razu. Ale obecność na listach Giertycha nie powinna usprawiedliwiać obecności Obajtka. Chyba że chodzi o to, że europejski immunitet jest gwarancją dla partii, że nie będzie niespodziewanych zeznań w śledztwie np. o nielegalnym finansowaniu partii. Wtedy oczywiście w kraju, w którym dobro partii jest ważniejsze od dobra kraju, prawa i przyzwoitości, wszystko staje się jasne, zrozumiałe i usprawiedliwione.
Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik podsłuchiwali wszystkich, kogo się dało, wraz z najbliższym otoczeniem Jarosława Kaczyńskiego, zbierając haki, dzięki którym bronili ich potem wszyscy, nie wyłączając prezydenta RP. W nagrodę otrzymali biorące miejsca, by europejski immunitet pomógł utrzymać w tajemnicy brudne praktyki służb, nie tylko w kwestii nadużywania nielegalnego oprogramowania, ale także w kwestii przekazywania Jarosławowi Kaczyńskiemu i sztabowi wyborczemu partii informacji z tych podsłuchów. Z wielu wypowiedzi Kaczyńskiego wynika bowiem wprost, że miał wiedzę, do której nie miał prawa, a w drugiej kwestii nie podsłuchuje się przecież szefa sztabu opozycyjnej partii w trakcie zaciętych wyborów bez powodu i profitów. Zwłaszcza, że spymaster Kamiński jest równocześnie wiceprezesem PiS.
Ludzie uśmiechają się do Ewy Kopacz, a Krzysztof Śmiszek chce w Parlamencie Europejskim rozwiązać problemy, z którymi jego formacja nie radzi sobie w kraju
Nie lepiej jest, gdy przyjrzymy się deklarowanym powodom startu w eurowyborach. Tu brak powagi z nieprzyzwoitością miesza się płynnie niezależnie od opcji politycznej. Były już minister Marcin Kierwiński idzie do PE „ścigać dalej PiS”, choć ani w Polsce nie jest to zadaniem ministra MSWiA, ani tym bardziej w Parlamencie Europejskim, gdzie jednakowoż cała polska delegacja powinna zajmować się interesami kraju, a nie przenosić plemienną wojenkę na forum międzynarodowe.