Wielki kompromis, który wczoraj ujawniły dziennik „Le Figaro" i tygodnik „Der Spiegel", został uzgodniony dosłownie w ostatnim momencie. Rząd Manuela Vallsa przesłał w środę do Brukseli projekt budżetu na 2015 r., który nijak się ma do obietnic składanych przez Francuzów dwa lata wcześniej. Deficyt budżetowy nie tylko nie zostanie obniżony poniżej 3 proc. PKB, ale ma wynieść 4,3 proc. dochodu narodowego. A dług publiczny, zamiast stopniowo zmierzać do limitu 60 proc. PKB, ma urosnąć do 2015 r. aż do 97,2 proc. PKB. W ten sposób Francja już po raz trzeci od utworzenia unii walutowej łamie zobowiązania podjęte w sprawie zrównoważenia finansów publicznych.
10 mld euro grzywny
– Jeśli trzymać się zapisów narzuconego przez Angelę Merkel paktu stabilności, skutek powinien być jeden: Francja płaci wysokie kary. Ale to oznaczałoby głęboki, być może wręcz egzystencjalny kryzys strefy euro – mówi „Rz" Nicolas Veron, ekonomista brukselskiego Instytutu Bruegla.
W historii Unii do tej pory żaden kraj nie został ukarany za nadmierny deficyt.
Teoretycznie wniosek Komisji może zostać odrzucony przez Radę UE. Ale wówczas Paryż musiałoby wziąć w obronę trzy czwarte krajów członkowskich, w tym Hiszpania, Portugalia, Grecja czy Irlandia, które przeprowadziły właśnie pod naciskiem Berlina rygorystyczne reformy strukturalne. A to bardzo mało prawdopodobne. Francuzi mogą się spodziewać kary sięgającej maksymalnie 0,5 proc. dochodu narodowego kraju, czyli nieco ponad 10 mld euro. Ale co jeszcze bardziej niebezpieczne, nagana zapewne podważy zaufanie rynków finansowych do Francji: w minionym tygodniu agencja Standard & Poor's obniżyła już ze stabilnego na negatywnej perspektywę utrzymania obecnej wyceny ryzyka kredytowego kraju (AA). Degradacja przełożyłaby się na o wiele wyższe koszty obsługi kolosalnego (ponad 2 bln euro) francuskiego długu i jeszcze bardziej pogrążyła francuskie finanse.
Telefon pani kanclerz
– Mówimy o drugiej co do wielkości gospodarce strefy euro. Nikt nie ma pieniędzy, aby uratować Francję, jeśli groziłoby jej bankructwo, jak to się stało z Grecją – podkreśla Veron.