Wyznania Araba, który szpiegował dla Izraela

Zrobiłem tyle dla Izraela, a ten się ode mnie odciął – skarży się jeden z najlepszych szpiegów Mossadu na Bliskim Wschodzie. Libańczyk, który pomagał rozpracować izraelskim służbom Organzację Wyzwolenia Palestyny, miał pseudonim Rummenigge.

Aktualizacja: 16.11.2014 07:23 Publikacja: 16.11.2014 07:18

Wyznania Araba, który szpiegował dla Izraela

Foto: mossad.gov.il

Nazywa się Amin al-Hadż. Jest Libańczykiem i to szyitą, ale w przeciwieństwie do swoich kolegów, a nawet członków rodziny nie wstąpił do radykalnego antyizraelskiego Hezbollahu, ale służył Izraelowi.

Teraz jest rozgoryczony, czemu dał wyraz w pierwszym wywiadzie, którego udzielił izraelskiej gazecie „Jedijot Achronot".

- Wykorzystano mnie, wyciśnięto wszystko, co mogłem dać. Mój paszport jest już nieważny, żyję w Izraelu bez żadnych praw, nie mam ubezpieczenia, pomaga mi tylko kilku przyjaciół – mówi al-Hadż, który w najlepszym okresie swojej szpiegowskiej działalności wystawił Izraelczykom setki palestyńskich terrorystów i kandydatów na terrorystów oraz pozwolił przechwycić tony broni i amunicji. Do ojczyzny nie może wrócić – czeka tam na niego kilka wyroków śmierci.

Siatka luksusowych prostytutek

Zorganizował między innymi siatkę luksusowych prostytutek w Limassol na Cyprze, ulubionym punkcie przesiadkowy wielu aktywistów OWP w tamtych czasach. Rozochoceni alkoholem i towarzystwem pięknych pań Palestyńczycy ujawniali wiele ważnych dla Izraela tajemnic, „kto przyjeżdża, kto wyjeżdża i jak się zamierza dostać" na terytorium Izraela czy Libanu.

Dzięki informacjom zebranym w łóżkach prostytutek oraz od współpracujących z al-Hadżem taksówkarzy i celników Mossad mógł bez trudu wyłapywać spośród tysięcy jachtów i statków wypływających z Cypru te, na których pokładzie byli aktywiści OWP. Nie mordowano ich i nie wrzucano ciał do morza, jak mówi cytowany przez „Jedijot Achronot" były oficer izraelskich służb, lecz „intensywnie przesłuchiwano".

 

Pseudonim szokujący dla Izraelczyków

Al-Hadż, pracujący dla Izraelczyków przez trzy dekady, nosił pseudonim Rummenigge – niezywkły, jak na agenta izraelskich służb, bo w latach 70., gdy zaczynał współpracę, Niemcy nie byli delikatnie mówiąc popularni w Izraelu, wielu Izraelczyków nie mogło po przeżyciach wojennych znieść niemieckiego języka i niemieckich nazw. Nic dziwnego, że sprawa Araba współpracującego z Izraelem pod takim pseudonimem zainteresowała i niemieckie media – pisze o niej „Der Spiegel".

Pseudonim wymyślił jeden z oficerów prowadzących Amina al-Hadża. Był fanem niemieckiego futbolu, a wówczas czołowym piłkarzem Niemiec i Bayernu Monachium był Karl-Heinz Rummenigge. Oficer wspomina, że jego koledzy ze służb byli na niego wściekli, że wspiera coś, co jest niemieckie. A pomysł pseudonimu wywołał w nich szok.

Dlaczego wybrał na pseudonim nazwisko właśnie tego piłkarza? Rummenigge był wówczas królem strzelców Bundeligi i oficer miał nadzieję, że libański agent będzie równie skuteczny w dostarczaniu tajnych informacji. Nie zawiódł się. Na dodatek Karl-Heinz Rummenigge i Amin al-Hadż urodzili się w tym samym roku – 1955 – a prawdopodobnie nawet w tym samym miesiącu (wrześniu).

Amin al-Hadż pochodzi z bogatej i wpływowej szyickiej rodziny z Bejrutu. I przy okazji patriotycznej. „Rummenigge", tłumaczy, że najważniejszym problemem dla Libanu w czasie jego młodości było pozbycie się z Libanu uchodźców palestyńskich i działaczy OWP, którzy utworzyli sobie w jego ojczyźnie państwo w państwie. A do walki z Palestyńczykami najlepiej się nadawał Izrael.

Zapewnia, że nigdy nie chodziło mu o pieniądze, co potwierdzają zresztą cytowani w „Jedijot Achronot" przedstawiciele izraelskich służb.

Korzystał natomiast z możliwości robienia interesów na terenach zajętych przez Izraelczyków w południowym Libanie. Stworzył tam siatkę agentów, których nazywano Rummenigge 2, Rummenigge 3 itd.

 

Stracił dwóch braci i przyjaciela

Jeden z nich, oznaczony numerem 13, został namierzony przez OWP. Amin al-Hadż wskazał izraelskim służbom budynek, w którym był przesłuchiwany. Izraelskie lotnisko zbombardowało go, wszyscy obecni w środku zginęli. - Życie stracił i mój przyjaciel. Nie miałem wyjścia, jeżeliby zaczął sypać, zginęłoby wielu innych ludzi – tłumaczy.

Jego działalność szpiegowska źle skończyła się dla dwóch braci. Jednego brata aresztowały syryjskie służby w Libanie i wskutek przesłuchania zmarł. Drugi wypadł z okna hotelu w Kairze. Przez wiele lat Aminowi al-Hadżowi towarzyszyła żona, jednak dwa lata temu go opuściła, wróciła do Libanu razem z ich córką. Syn został z nim w Izraelu.

Nazywa się Amin al-Hadż. Jest Libańczykiem i to szyitą, ale w przeciwieństwie do swoich kolegów, a nawet członków rodziny nie wstąpił do radykalnego antyizraelskiego Hezbollahu, ale służył Izraelowi.

Teraz jest rozgoryczony, czemu dał wyraz w pierwszym wywiadzie, którego udzielił izraelskiej gazecie „Jedijot Achronot".

Pozostało 93% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1003
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1002
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1001
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1000
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 999