Donald Trump pozostanie Donaldem Trumpem

Po pierwszym tygodniu od wyborów wyłania się kształt nowej administracji. To obraz chaosu.

Aktualizacja: 15.11.2016 05:11 Publikacja: 14.11.2016 18:05

Wywiadu dla CBS 60-minutes Trump udzielił w swoim apartamencie nuworysza na ostatnim piętrze Trump T

Wywiadu dla CBS 60-minutes Trump udzielił w swoim apartamencie nuworysza na ostatnim piętrze Trump Tower na Manhattanie. Najwyraźniej nie chciał już pozować na obrońcę biednych Ameryki.

Foto: CBSNews

Przez 17 miesięcy kampanii Trump lansował się jako obrońca spauperyzowanej klasy średniej przed bezwzględnym „establishmentem". Ale już po zwycięstwie najwyraźniej uznał, że czas zdjąć tę maskę.

Wywiadu dla największej audycji informacyjnej Ameryki, „60 Minutes" CBS, postanowił więc udzielić nie w studiach telewizyjnych, lecz we własnym apartamencie na szczycie Trump Tower przy V Avenue. W otoczeniu mieszaniny mebli w stylu Ludwika XIV, pozłacanych kolumienek, replik greckich starożytnych waz i obrazu Auguste'a Renoira. Tak jakby miał za chwilę objąć stanowisko prezydenta jednej z postsowieckich satrapii Azji Środkowej, a nie zostać przywódcą najpotężniejszej demokracji świata.

Ale Trump chyba nie do końca odnalazł się w nowej roli.

– Zrobiłem w życiu wiele wielkich rzeczy, ale nic aż tak wielkiego. To jest tak wielkie, tak ogromne. Zadziwiające – tłumaczył weterance dziennikarstwa Lesley Stahl, dlaczego w pierwszych chwilach po ogłoszeniu wyników wyborów zupełnie odebrało mu mowę.

W czasie kolejnych kilkudziesięciu minut wywiadu Trump całkowicie lub częściowo wycofał się z szeregu obietnic, które zapewniły mu zwycięstwo w wyborach. Na razie nie będzie więc mowy o powołaniu specjalnego prokuratora, który miałby „wsadzić Hillary Clinton do więzienia". Trump nie zamierza już także obalić systemu powszechnych ubezpieczeń zdrowotnych Obamacare, tylko go „zmodyfikować", zachowując najważniejsze zapisy, jak zakaz odmowy przez ubezpieczycieli udzielenia polisy osobom z przewlekłymi chorobami czy możliwość zabezpieczenia dzieci do 26. roku życia dzięki polisom rodzicom. Deportacja nielegalnych migrantów, owszem, nastąpi, ale nie obejmie już 11 mln Latynosów, jak do tej pory sądzono, tylko 2–3 mln, na których miałyby ciążyć zarzuty kryminalne. Skąd miliarder wziął tę liczbę, nie wiadomo.

Trump, który miał trzy żony i wiele romansów, chce teraz odegrać rolę przywódcy swoistej krucjaty moralnej. Jego nominatem w Sądzie Najwyższym będzie zwolennik zakazu przerywania ciąży. To może być decydujący krok na drodze do przywrócenia zakazu aborcji na szczeblu federalnym. Równocześnie jednak Trump zapowiedział, że nie zamierza odwołać prawa do zawierania małżeństw homoseksualnych.

Nowego znaczenia nabiera także znane hasło Trumpa z kampanii „Wysuszyć bagno", czyli wyczyścić Waszyngton z lobbystów i przedstawicieli interesów branżowych, którzy do tej pory mieli przemożny wpływ na politykę władz federalnych. Bo oto na pytanie Stahl, dlaczego w jego ekipie tyle nominacji przypada właśnie lobbystom – pracującym dla potentata telekomunikacyjnego, przemysłu spożywczego czy paliwowego – Trump z rozbrajającą szczerością przyznaje: A co mam zrobić? Wszyscy tu wokoło są lobbystami.

W tym przypadku chodzi jednak o najwyższe stanowiska w państwie. Na sekretarza skarbu w nowej administracji jest np. typowany Steven Mnuchin, do tej pory osobisty „bankier", który zbił majątek w czasie 17-letniej kariery w Goldman Sachs, instytucji-symbolu nadużyć i pazerności w okresie kryzysu finansowego.

Inne decyzje personalne świadczą o tym, że Trump z przymrużeniem oka traktuje także i zapowiedź walki z „waszyngtońskim establishmentem". Szefem administracji Białego Domu będzie 44-letni Reince Priebus, szef Narodowego Komitetu Republikańskiego (NRC), najbardziej establishmentowej instytucji, jaka po stronie prawicy istnieje.

Ale jednocześnie, „dla przeciwwagi", Trump mianował swoim doradcą dotychczasowego szefa kampanii Stephena Bannona. To człowiek, który wcześniej był wydawcą Breitbart News – najbardziej poczytnego portalu skrajnego odłamu konserwatystów, oskarżanego przez przeciwników o antysemityzm, rasizm i seksizm.

W czasie kampanii Trump nazywał inwazję na Irak w 2003 r. „straszną i bezsensowną" decyzją. Teraz jednak największe szanse na objęcie stanowiska sekretarza obrony miałby Jeff Sessions, senator, który gorąco popierał kampanię George'a W. Busha sprzed 13 lat. Sekretarzem stanu miałby natomiast zostać lider konserwatywnego skrzydła republikanów Newt Gingrich. Ten sam, który w lipcu podważał sens obrony Estonii, bo przecież „nikt nie będzie ryzykował wojny atomowej dla obrony przedmieść Petersburga".

Na wiecach wyborczych Trump systematycznie wypominał Chinom oszustwa handlowe i zapowiadał, że wprowadzi im 45-proc. cła, jeśli nie zgodzą się na wzmocnienie kursu juana. Ale w trakcie telefonicznej rozmowy z Xi Jinpingiem nie było w tej sprawie żadnych sugestii. Przeciwnie, Trump wyraził przekonanie, że „obaj przywódcy zbudują wyjątkowo silną współpracę, aby oba kraje mogły pójść do przodu". Być może na złagodzenie stanowiska miliardera wpływ miał artykuł opublikowany tego samego dnia przez powiązany z chińskimi władzami dziennik „Global Times", w którym padło ostrzeżenie, że Pekin odpłaci się Ameryce takimi samymi sankcjami.

Na podobne co Chiny traktowanie nie może natomiast liczyć słabszy Meksyk. W wywiadzie dla CBS Trump podtrzymał zapowiedź budowy na koszt sąsiada z południa „muru" na granicy, który jednak, na „niektórych odcinkach", może okazać się „siatką".

Dopełnieniem tego obrazu chaosu jest konto na Twitterze, od którego prezydent elekt miał zostać odcięty. Ale to nie trwało długo: w czasie weekendu Trump wdał się za pośrednictwem tego środka komunikacji w wojnę i z „New York Timesem", i z tysiącami manifestantów, którzy protestują przeciw jego wyborowi w wielu amerykańskich miastach. – Jest to wspaniały środek komunikacji – powiedział dla CBS Donald Trump.

Przez 17 miesięcy kampanii Trump lansował się jako obrońca spauperyzowanej klasy średniej przed bezwzględnym „establishmentem". Ale już po zwycięstwie najwyraźniej uznał, że czas zdjąć tę maskę.

Wywiadu dla największej audycji informacyjnej Ameryki, „60 Minutes" CBS, postanowił więc udzielić nie w studiach telewizyjnych, lecz we własnym apartamencie na szczycie Trump Tower przy V Avenue. W otoczeniu mieszaniny mebli w stylu Ludwika XIV, pozłacanych kolumienek, replik greckich starożytnych waz i obrazu Auguste'a Renoira. Tak jakby miał za chwilę objąć stanowisko prezydenta jednej z postsowieckich satrapii Azji Środkowej, a nie zostać przywódcą najpotężniejszej demokracji świata.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 955
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 954
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 953
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 952