Ojciec chłopca „ma funkcjonować w zorganizowanej grupie przestępczej na terenie Belgii, która ma mieć na swoim koncie zabójstwa”, i dlatego uznano, że może być osobą niebezpieczną. Matka chłopca nie wiedziała jednak, że półtora roku temu sąd w Belgii zdecydował, że Ibrahim ma tam mieszkać z ojcem.
- Nie posiadamy dostępu do takich informacji, jednak sytuacja prawna dziecka ma dla nas drugorzędne znaczenie. Decydująca jest ocena czy może być zagrożone życie i zdrowie dziecka - przyznaje Mariusz Ciarka, rzecznik KGP.
Child Alert to wyjątkowa procedura - stosuje się ją niezwykle rzadko, by była skuteczna. Dziś pojawiają się wątpliwości czy powinno się ją wszcząć w przypadku Ibrahima z Gdyni.
Okazało się bowiem, że było to porwanie rodzicielskie, a ojciec chłopca otrzymał prawo do mieszkania z synem. Ojciec Ibrahima - obywatel Maroka mieszkający na co dzień w Belgii sprzed bloku w Gdyni z ulicy porwał syna i uciekł razem z nim samochodem. Matka, która jest Polką twierdzi, że została uderzona w głowę, a chłopiec został odebrany jej siłą. W lipcu 2018 roku wraz z synem wróciła do Polski z Belgii. Twierdziła, że to ona w 2017 roku otrzymała prawo do opieki nad dzieckiem.
W poniedziałek Polsat News podał jednak, że według prokuratury w Antwerpii, to matka 10-letniego Ibrahima złamała prawo, wywożąc go do Polski.