Narty nie dla pijanych i chuliganów

Posłowie chcą zakazać jazdy na nartach pod wpływem alkoholu oraz eliminować chuliganów ze stoków

Publikacja: 16.11.2010 02:53

W sezonie 2009/2010 w wypadkach poszkodowanych zostało 1768 narciarzy i snowboardzistów – wynika z d

W sezonie 2009/2010 w wypadkach poszkodowanych zostało 1768 narciarzy i snowboardzistów – wynika z danych TOPR. To o 14 osób więcej niż rok wcześniej. Na zdjęciu stok Czarna Góra w Stroniu Śląskim

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

– W przypadku spowodowania wypadku policja będzie miała prawo wylegitymować sprawcę, przebadać go alkomatem, a on sam będzie podlegał pod przepisy kodeksu karnego. Policja lub właściciele wyciągu będą też mieli prawo odebrania ważnego biletu na przewóz osobom nietrzeźwym lub powodującym zagrożenie dla innych narciarzy – mówi „Rz” poseł PO Piotr van der Coghen.

Jest szefem nadzwyczajnej sejmowej podkomisji, która pracuje nad projektem ustawy dotyczącym bezpieczeństwa i ratownictwa w górach i na zorganizowanych terenach narciarskich. Posłowie chcą stworzyć przepisy, które pozwolą m.in. na skuteczną walkę z narciarskimi chuliganami i osobami jeżdżącymi na nartach pod wpływem alkoholu lub narkotyków. – Nowe przepisy mają zwiększyć bezpieczeństwo. Dotychczas jeżdżący pod wpływem alkoholu pozostawali bezkarni nawet wtedy, gdy powodowali wypadki – zaznacza van der Coghen.

Posłowie proponują też, aby właściciele wyciągów egzekwowali od osób niepełnoletnich obowiązek jazdy w kaskach. Dzieci bez nich nie byłyby wpuszczane na stok. – Obowiązek dbania o bezpieczeństwo na stokach spadnie całkowicie na właścicieli wyciągów – podkreśla van der Coghen.

Wczoraj w Zakopanem o bezpieczeństwie na stokach debatowali policjanci, ratownicy GOPR i TOPR oraz przedstawiciele włoskiej policji narciarskiej. Gen. Andrzej Matejuk, komendant główny policji, nie ma wątpliwości, że nowe przepisy są niezbędne. – Potrzebna jest ustawa, która określi obowiązki narciarza i uprawnienia, jakie na stokach mają policja, służby ratownicze i właściciele wyciągów – stwierdził.

Jak wielkim problemem są np. pijani narciarze? Tego parlamentarzyści nie wiedzą, bo – jak przyznają – ze względu na obecnie funkcjonujące prawo takich statystyk nie ma. – Jest to jednak istotny problem – twierdzi van der Coghen. Podaje przykłady: pijani narciarze, którzy kilka lat temu w Szczyrku w sylwestra zjeżdżali ze stoku pontonem, trafili do szpitala. Dwa lata temu w Morsku pijany narciarz wjechał w instruktorkę czekającą na dzieci, które miała szkolić. Kobieta trafiła do szpitala ze złamaną rękę i wstrząsem mózgu.

Jan Krzysztof, szef TOPR, uważa, że skupianie się na marginalnych kwestiach (jak np. problem pijanych narciarzy) czy zbytnia restrykcyjność przepisów z pewnością nie poprawią bezpieczeństwa w górach i na stokach narciarskich. – Energia polityków zaangażowanych w tworzenie nowej ustawy winna się koncentrować na najważniejszych sprawach – podkreśla. Jego zdaniem ustawa powinna określać ogólnie, kto odpowiada za sprawy związane z ratownictwem górskim i w jaki sposób ta działalność będzie finansowana.

Zbigniew Ćwiąkalski, były minister sprawiedliwości i zapalony narciarz, dodaje, że przepisy już pozwalają wyciągać konsekwencje wobec pijanych i stwarzających niebezpieczeństwo narciarzy. – Stoki są patrolowane przez specjalne oddziały policyjne, a sądy w przypadkach wypadków respektują zapisy nieoficjalnego kodeksu narciarskiego – mówi „Rz”.

Nowa ustawa ma też regulować przeprowadzanie szkoleń i kursów dla instruktorów narciarstwa i alpinizmu. Polski Związek Narciarski już w październiku, zaraz po wejściu w życie ustawy o sporcie, alarmował, że przestały obowiązywać bardzo istotne regulacje tych kwestii. – Obecnie szkolenia dla instruktorów narciarstwa i alpinizmu może organizować każdy, nawet osoba niebędąca nigdy w górach – mówi „Rz” Maciej Kwiatkowski ze Stowarzyszenia Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN. – Stwarza to bardzo poważne zagrożenie nie tylko zdrowia, ale także życia osób, które wybiorą się w góry z tak wyszkolonymi „instruktorami”.

Projekt ustawy, który trafił do podkomisji, został przygotowany przez parlamentarny zespół ds. ratownictwa górskiego i wodnego.

Wprowadzenie nowych przepisów poprawiających bezpieczeństwo na stokach już w 2006 r. zapowiadał ówczesny szef MSWiA Ludwik Dorn. Projekt był przygotowywany, ale nie wyszedł poza fazę prac w ministerstwie.

[ramka][srodtytul]Opinia[/srodtytul]

[i]Ludwik Żukowski, ekspert w sprawach bezpieczeństwa ruchu narciarskiego[/i]

Nie ma unijnego prawa określającego bezpieczeństwo na stokach. W razie wypadku narciarskiego stosowane jest więc prawo obowiązujące w danym kraju. W niektórych państwach dopuszczalna ilość alkoholu we krwi, także wśród narciarzy, może wynosić nawet 0,5 promila. Mimo takiej tolerancji liczba wypadków powodowana przez pijanych narciarzy jest znikoma. Wszystko dzięki wysokiej kulturze narciarzy i grożącym karom. W krajach alpejskich np. narciarz po wypiciu sznapsa do obiadu, wchodząc na stok, jedzie bardzo ostrożnie. Zdaje sobie bowiem sprawę, że za wszelkie skutki wypadku będzie musiał zapłacić z własnej kieszeni. A na przykład w Austrii policja ma prawo badać sprawców wypadków narciarskich na obecność alkoholu.

Z kolei tamtejszy sąd może oprócz kary grzywny lub więzienia orzec wobec nich czasowy zakaz jazdy na nartach. Wówczas zdjęcia takich osób trafiają do właścicieli wyciągów. Problem polega na tym, że tylko w tym regionie Austrii, w którym dana osoba spowodowała wypadek. —not. pn[/ramka]

Społeczeństwo
Sondaż: Czy Trump doprowadzi do pokoju na Ukrainie w 2025 r.? Znamy zdanie Polaków
Społeczeństwo
Przez Polskę przetoczyły się potężne nawałnice. Zalane domy i zniszczone drogi
Społeczeństwo
Gruz w Parku Żerańskim – nowatorska koncepcja czy budowlana fuszerka?
Społeczeństwo
Pamięć żydowskich bojowników. Obchody rocznicy powstania w getcie warszawskim
Społeczeństwo
Donald Trump i sprawiedliwy pokój na Ukrainie? Polacy nie mają pewności