Czarne punkty nie działają

Ponad 70 proc. kierowców nie zwraca uwagi na oznaczenia, że miejsce jest szczególnie niebezpieczne

Publikacja: 03.03.2011 03:36

Przyzwyczajenie kierowcy do tego, że w danym miejscu jest czarny punkt, powoduje, iż go ignoruje – t

Przyzwyczajenie kierowcy do tego, że w danym miejscu jest czarny punkt, powoduje, iż go ignoruje – twierdzą eksperci. Na zdjęciu wypadek w miejscowości Garbów (trasa Warszawa – Lublin) w 2009 r.

Foto: Fotorzepa, Mac Maciej Kaczanowski

Co trzeci kierowca w miejscach oznaczonych czarnym punktem przyspiesza, zamiast zwalniać. Zwalnia zaś zaledwie co czwarty. 40 proc. w ogóle nie zwraca uwagi na takie znaki – wynika z danych firmy Data System Group. Badanie przeprowadzono w 50 miejscach oznaczonych czarnymi punktami. Sprawdzono zachowania 56 tysięcy prowadzących pojazdy.

– Badania pokazały, że wprowadzenie czarnych punktów nie zmieniło nawyków kierowców, a zdecydowana większość ignoruje je – mówi Tomasz Waligóra, prezes zarządu DSG.

– Będzie bezpieczniej – deklarował w 1998 r. minister transportu Eugeniusz Morawski, inaugurując program tworzenia czarnych punktów. W jego ramach wytypowano ponad tysiąc miejsc na polskich drogach, w których szczególnie często dochodzi do wypadków. Wkrótce pojawiły się olbrzymie tablice z informacjami o tym, jak często dochodzi tam do wypadków i ile było ofiar śmiertelnych. Akcja miała spowodować, że w tych miejscach kierowcy jeździć będą szczególnie ostrożnie.

Nie wszędzie się to powiodło. W Brudzowicach na trasie Warszawa – Katowice aż 85 proc. kierujących przyspiesza – wynika z badania DSG. W Wityniu koło Świebodzina (trasa Nowy Tomyśl – Świecko) robi to 70 proc.

– Rozpacz, tragedia, ludzie tu giną jak muchy – tak wiceburmistrz Świebodzina Krzysztof Tomalak charakteryzuje miejsce w Wityniu.

Dlaczego kierowcy zamiast tu zwolnić, przyspieszają? – Wityń to zaledwie cztery chałupy, jest kilometr za skrzyżowaniem krajowej dwójki i trójki – wyjaśnia Tomalak i dodaje, że samo skrzyżowanie dróg krajowych to komunikacyjna katastrofa. – Mimo ronda natężenie ruchu przekracza jakiekolwiek normy, tworzą się ogromne korki, więc jak już kierowcy się z nich wydostaną, mają wrażenie, że wpadli na autostradę – podkreśla.

Nieco inaczej sytuacja wygląda w Brudzowicach. Zdaniem burmistrza Zdzisława Banasia czarny punkt w tym miejscu powinien zostać dawno zlikwidowany.

– Poprawiono łuk, na którym wypadało mnóstwo aut i teraz droga jest tu bezpieczna, jedzie się z góry, jest dobra widoczność – tłumaczy.

– To najlepiej pokazuje, że kierowcy nie przywiązują dużej wagi do tego typu znaków. Wystarczy, że przejadą koło niego kilka razy i już dla nich nie istnieje – zwraca uwagę prof. Janusz Czapiński, psycholog społeczny z UW.

Jego zdaniem jedynym rozwiązaniem tragicznej sytuacji na drogach jest ich przebudowa. – Choć część kierowców zachowuje się za kierownicą jak samobójcy, to jednak większość wypadków wynika z fatalnego stanu dróg – podkreśla.

Jerzego Polaczka, byłego ministra infrastruktury w rządzie PiS, nie dziwi statystyka dotycząca ignorowania czarnych punktów.

– To rozwiązanie sprawdzało się kilkanaście lat temu, ale jego podstawową wadą było właśnie punktowe i bardzo proste zwracanie uwagi na zagrożenia – zauważa.

Jego zdaniem takie miejsca trzeba po prostu przebudowywać. – I to się zresztą od kilku lat dzieje – podkreśla i przytacza dane Krajowej Rady Bezpieczeństwa Narodowego.

Według nich w ramach programu likwidacji miejsc niebezpiecznych na drogach od 2005 r. do końca 2007 r. przebudowano 205 miejsc niebezpiecznych. Program kontynuowano, likwidując w następnych dwóch latach ponad 170 takich miejsc. – Liczba wypadków w tych miejscach spadła o ponad 70 proc. – podkreśla Polaczek.

Oprócz przebudowy w grę wchodzą i inne rozwiązania. – Fotoradary, siatki zabezpieczające przed wejściem zwierzyny na pasy ruchu, słupki i bariery oddzielające ciągi piesze, a czasem dostosowanie ograniczeń prędkości do realiów – wylicza Polaczek.

Marcin Hadaj, rzecznik Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, zapewnia, że w ciągu kilku lat z polskich dróg znikną wszystkie czarne punkty.

– Od 2003 r. nie stawiamy już nowych. Zamiast tego postawiliśmy na kompleksowe inwestycje. Uruchomiliśmy program „Drogi zaufania". Co roku w jego ramach na poprawienie bezpieczeństwa wydajemy ok. 1,5 mld zł. Przynosi to efekty. Od 2007 r. liczba ofiar wypadków śmiertelnych na drogach krajowych spadła o 25 proc. – podkreśla.

Eksperci zwracają jednak uwagę, że liczba ta wciąż należy do najwyższych w Europie. A zgodnie z unijnymi zaleceniami powinna w ciągu najbliższych dwóch lat spaść o połowę.

masz pytanie, wyślij e-mail do autorów: j.strozyk@rp.pl, j.kalucki@rp.pl

Co trzeci kierowca w miejscach oznaczonych czarnym punktem przyspiesza, zamiast zwalniać. Zwalnia zaś zaledwie co czwarty. 40 proc. w ogóle nie zwraca uwagi na takie znaki – wynika z danych firmy Data System Group. Badanie przeprowadzono w 50 miejscach oznaczonych czarnymi punktami. Sprawdzono zachowania 56 tysięcy prowadzących pojazdy.

– Badania pokazały, że wprowadzenie czarnych punktów nie zmieniło nawyków kierowców, a zdecydowana większość ignoruje je – mówi Tomasz Waligóra, prezes zarządu DSG.

Pozostało 89% artykułu
Czym jeździć
Skoda Kodiaq. Mikropodróże w maxisamochodzie
Cykl Partnerski
Miasta w dobie zmiany klimatu
Hybrydy
Skoda Kodiaq. Co musisz wiedzieć o technologii PHEV?
Społeczeństwo
Niech Ministerstwo Kultury określi, czy chce centrum filmowego w Toruniu
Społeczeństwo
500 plus na minusie. Rząd przyznaje, że skuteczność programu jest marna
Społeczeństwo
Takiej pogody na Wszystkich Świętych nie było od kilku lat. Najnowsze prognozy IMGW
Społeczeństwo
Michał Szułdrzyński: Co mają wspólnego związki partnerskie z zawieszeniem prawa do azylu?