Grzeczność po wileńsku

Grzeczności, nie tylko językowej, nigdy za wiele. Niemniej niektóre z form godnościowych spotykanych na Wileńszczyźnie budzą niejakie zdziwienie.

Publikacja: 21.07.2012 01:01

W Wilnie

W Wilnie

Foto: Fotorzepa, Marian Zubrzycki

Tekst z archiwum Rzeczpospolitej

, z dodatku "Księga kresów wschodnich"

Np. pominięcie imienia przy zaimku pan/pani uważa się tam za mało grzeczne, w związku z tym dodawane jest imię i można usłyszeć, na przykład, skierowane do nas pytanie w rodzaju: „Czy pan Krzysio będzie jutro?”

Polszczyzna wileńska nie zna wołacza, w którego funkcji występuje mianownik. Bezpośrednio zwraca się więc tam do rozmówcy: „Mógłby Maciek wypożyczyć mnie pieniędzy?”, „Czy pani Krystynie to podoba się?”, „Co też Pawełek mówi?”

Jak pisze Elżbieta Janus w pracy „Z zagadnień grzeczności językowej w polszczyźnie wileńskiej” (w: „Polszczyzna za granicą jako język mniejszości i języki mniejszościowe w Polsce”, „Wileńskie” frazy z imieniem zachowują dwuznaczność – sytuacja rozstrzyga, czy odnoszą się do rozmówcy, czy do osoby postronnej, czyli czy funkcjonują jako zaimek drugiej bądź trzeciej osoby”. Nic w tym specjalnego. Jeszcze w 1916 roku Aleksander Bruckner tak pisał o połączeniach pan/pani z trzecią osobą liczby pojedynczej, skierowanych do partnera rozmowy: „Wszędzie bowiem, co choćby logika wymaga, przemawia się wprost do osoby: ty, wy, waszmość itp., my jedni ją panem lub panią omawiamy: pani pójdzie, pan widzi itd., jakby ta pani czy ten pan za górami się nachodzili”.

Bezokolicznika w polszczyźnie ogólnej używamy zwykle w ostrzeżeniach i zakazach: „Nie deptać trawników”, „Nie grać w piłkę”, „Nie wprowadzać psów”. W Wilnie powiedzą nam, oczywiście, że grzecznie, bo tam inaczej się nie mówi: „Usiąść, pani Marysia”, „Grażynka, odkryć drzwi”, „Nie ruszać, pan Tomek”, „Powiedzieć, jak to robi”. To wszystko są prośby.

Takie „grzeczne” użycie bezokolicznika w polszczyźnie wileńskiej stanowi – czytamy – „kontynuację użyć, sięgających XVII w.”. I rzeczywiście, podobne konstrukcje spotykaliśmy np. w listach miłosnych króla Jana III Sobieskiego: „A nie mieć mi za złe, jeśli czasem pisać nie przyjdzie, bo naprzód widzieć, w jakich mię poczta zastanie zabawach”.

W stosunku do osób starszych – ale nie wyłącznie – stosowane jest tzw. zero godnościowe: „A teraz, wie, zostać tak samej, jak ja, wie, byłam”, „Widzi, sama z wioski ja, jakoś w takim szumie żyła w wielkiej wiosce”, „Pan doktor, mam straszne bóle głowy... Co by poradził? Czy wypiszy mnie jakaś recepta?”

Spotykamy się też w Wilnie ze specyficznym kończeniem rozmów. Tyle że są to już kalki z litewskiego i rosyjskiego. Wychodząc z domu usłyszeć można: „No, pani Ela, szczęśliwie!” A wilniuki, nawet przez wiele lat mieszkający w Polsce, rozmowy telefoniczne kończą słowami: „Wszystkiego najlepszego życzę”, kalkując w ten sposób – czytamy – „zwyczaj wschodniosłowiański. Tego typu zakończenia nie należą bowiem do polskich skryptów językowych”.

Ale za to jak przyjemnie brzmią dla ucha, ostatnimi laty, z grzecznością nieosłuchanego.

Tekst z archiwum Rzeczpospolitej

, z dodatku "Księga kresów wschodnich"

Pozostało jeszcze 98% artykułu
Społeczeństwo
Hiszpania pokonana w pięć sekund. Winę za blackout ponoszą politycy?
Społeczeństwo
Po dwóch latach w Sojuszu Finowie tracą zaufanie do NATO. Efekt Donalda Trumpa?
Społeczeństwo
Nowa Zelandia będzie uznawać tylko płeć biologiczną? Jest projekt ustawy
Społeczeństwo
Haiti chce od Francji zwrotu „okupu” sprzed ponad 200 lat. Chodzi o miliardy
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Społeczeństwo
Przełom w walce z cukrzycą? Firma farmaceutyczna ogłosiła wyniki badań klinicznych