– Sam kupiłem sobie broń, choć tylko czarnoprochową. To kwestia odpowiedzialności za moją rodzinę. Mieszkam w regionie, do którego Ruscy mogą dotrzeć w pół godziny – mówi poseł Kukiz’15 Jarosław Sachajko. W ten sposób tłumaczy boom w zakupie broni palnej przez Polaków.
Świadczą o nim najnowsze statystyki opublikowane przez Komendę Główną Policji. Wynika z nich, że w 2023 roku wydano 40,9 tys. nowych pozwoleń na broń. Rok wcześniej nowych pozwoleń było 37,4 tys., co komentowano wówczas jako rekord wszech czasów spowodowany wojną na Ukrainie. Dotąd wydawano bowiem kilkanaście tysięcy pozwoleń rocznie.
Czytaj więcej
Powinno pojawić się pozwolenie na broń do celów proobronnych. Tak, żeby zachęcić osoby, które w niebezpieczeństwie chcą jako cywile wesprzeć działania armii, w tym WOT. Powinniśmy zaktywizować cywilów do tego, żeby posiadali broń i stanowili dodatkowe wsparcie na wypadek inwazji - mówi adwokat Krzysztof Kuczyński, partner Kancelarii KPDI i właściciel Gdańskiej Szkoły Strzelectwa.
Rekord wszech czasów utrzymał się tylko rok, a poszedł za tym wzrost liczby sztuk broni palnej w rękach Polaków. Na 31 grudnia 2023 roku 324 tys. osób z pozwoleniami na broń posiadało 843,8 tys. egzemplarzy. Rok wcześniej te liczby wynosiły 286,8 tys. i 760,2 tys. W ciągu 12 miesięcy przybyło więc 83,6 tys. sztuk broni. A od grudnia 2016 roku ich liczba w rękach Polaków się podwoiła.
Dostęp do broni — nadrabianie zaległości
Poseł Sachajko przyczyny widzi w nieustającym stanie napięcia spowodowanym wojną, widocznym szczególnie we wschodniej Polsce. – Polacy kierują się maksymą: „Umiesz liczyć, licz na siebie”. Np. u mnie na Zamojszczyźnie ludzie mają zapasy żywnościowe – zauważa.