Maszyna kołowała na pas startowy, ale 41-letnia obecnie Cho zażądała powrotu do terminala i usunięcia z pokładu szefa stewardów. Zanim do tego doszło, Park Chang-jin, nieszczęsny przełożony personelu, musiał przed rozwścieczoną pasażerką uklęknąć i błagać o przebaczenie.
Sprawa pierwotnie miała zostać zatuszowana. Pasażerów przeproszono za utrudnienia, a linia lotnicza tłumaczyła nietypowe opóźnienie (250 pasażerów spędziło na pokładzie 20 minut więcej przed startem) tym, że Cho podczas każdego lotu ma prawo do surowej kontroli standardów obsługi pasażerów. Jej decyzja miała wynikać z dbałości o poziom najdrobniejszych detali na pokładzie.
Jednak gdy sama Cho zaczęła rozpowszechniać fałszywe plotki o rzekomym romansie obu stewardów (szefa pokładu i jego przełożonego upokarzanego przed opuszczeniem pokładu), wówczas sprawa trafiła do sądu.
W śledztwo zaangażowany był osobiście minister transportu. Nie pomagały próby udobruchania jednej z pasażerek, która była świadkiem wydarzenia. Przesłany przeprosinami model samolotu oraz firmowy kalendarz nie zamykały ust w sprawie tzw. orzeszkowego gniewu (aferę nazwano dosłownie "nut rage"). Cho w rezultacie została skazana na 5 miesięcy pozbawienia wolności, wyszła z więzienia w maju 2015 roku, odrzucano jej kolejne apelacje.
Obecnie przyjęto nowe prawo nazwane roboczo "anti-nut rage". Zgodnie z nim każde zakłócenie pracy pilota podczas lotu, ma być karane grzywną w wysokości 50 mln koreańskich wonów (ok. 170 tys. zł) i może pociągnąć za sobą karę pozbawienia wolności do lat 5. Dotychczas za podobne wyczyny na pokładzie groziła grzywna dziesięciokrotnie mniejsza, prawo nie przewidywało też więzienia. Obsługa także będzie musiała dbać o pacyfikowanie krnąbrnych pasażerów - w przeciwnym razie musi się liczyć z grzywną w wysokości 10 mln wonów.