Rz: Za sprawą karykatur Mahometa i zaatakowanej przez terrorystów paryskiej redakcji „Charlie Hebdo" rysunkowe komentarze stały się ważnym problemem politycznym. Gdzie przebiega granica tego, na co może sobie pozwolić karykaturzysta?
Patrick Chappatte: Zamach na „Charlie Hebdo" wiele zmienił, ale ja i przedtem nie rysowałem Mahometa. Proroka Mahometa. Nie czułem i nie czuję, że powinienem. Po masakrze w paryskiej redakcji wielu kolegów mówiło: teraz musimy wszyscy rysować karykatury Mahometa. Pytali: ośmielisz się to zrobić, masz jaja? A ja odpowiadałem: wolność wypowiedzi polega na tym, że mogę ich nie rysować, a oni mogą. Bronię prawa do prowokacji, bo prowokatorzy są potrzebni. Ale ona nie jest w moim stylu. Dla mnie ważne są tematy politycznego islamu, trudności z integracją muzułmanów. Na przykład gdy rodzice zabraniają córkom chodzenia w kostiumach na basen. To mnie interesuje, nie muszę robić karykatur Mahometa.