Po polskich drogach krążą "bomby chemiczne"

Przesyłki z groźną zawartością bez nadzoru – alarmuje NIK.

Aktualizacja: 21.09.2018 07:00 Publikacja: 20.09.2018 20:15

Wypadek pojazdu przewożącego butle z wodorem w miejscowości Szewce, 2017 r.

Wypadek pojazdu przewożącego butle z wodorem w miejscowości Szewce, 2017 r.

Foto: materiały prasowe

Rocznie po drogach jest przewożonych 150 mln ton towarów niebezpiecznych. To m.in. fosgen, chlor i cyklon B, w czasie wojny służące za broń chemiczną, a dziś szeroko wykorzystywane w gospodarce. Przesyłki są źle zabezpieczone i wożone przez ruchliwe ulice miast. Przybyło groźnych zdarzeń.

„W latach 2012–2017 dwukrotnie wzrosły nieprawidłowości naruszające międzynarodową konwencję o przewozie towarów niebezpiecznych – alarmuje NIK w raporcie, który poznała "Rzeczpospolita".

– Brak należytego nadzoru nad przewozem towarów niebezpiecznych jest niepokojący. Zwłaszcza w sytuacji ogólnoświatowego potencjalnego zagrożenia atakami terrorystycznymi, do których niewłaściwie zabezpieczone transporty mogą zostać wykorzystane – mówi nam Krzysztof Kwiatkowski, prezes NIK.

Lawina wypadków

Codziennie po kraju kursuje ok. 22 tys. pojazdów wiozących towary wybuchowe, żrące i trujące. Przesyłki powinny być w szczególny sposób zabezpieczone – tak nie jest. Przewoźnicy stawiają na zysk, nie myśląc o bezpieczeństwie.

Czytaj także: Wiozły pocisk przeciwlotniczy. Obok kilkumiesięczne dziecko

Efekt? Liczba wypadków na drogach z udziałem pojazdów transportujących ryzykowne towary lawinowo rośnie – z 1,1 tys. w 2012 r. do 1,6 tys. w 2017 r. W ostatnich sześciu latach śmierć poniosło w nich 188 osób, a 5,8 tys. było rannych.

W Świętokrzyskiem przed przejazdem kolejowym pojazd wiozący półprodukty do materiałów wybuchowych uderzył w tył auta z kruszywem. W Dolnośląskiem wywrócił się wóz z butlami z wodorem, a na autostradzie A4 w Opolskiem – cysterna z tlenem. To kilka zdarzeń z ubiegłego roku.

O skali problemu świadczy to, że liczba interwencji straży pożarnej, która musiała np. usunąć rozlane chemikalia, wzrosła o ponad 40 proc. – podaje NIK w raporcie.

– Są to akcje trudne, długotrwałe, angażują grupy specjalistyczne. Najsłabszym ogniwem jest człowiek – mówi Paweł Frątczak, rzecznik PSP.

Najwięcej wypadków jest w Małopolsce i na Śląsku. Dochodzi do nich m.in. dlatego, że łamane są przepisy. Kontrole Inspekcji Transportu Drogowego (ITD) wskazują na lawinowy wzrost nieprawidłowości, naruszających międzynarodową konwencję w zakresie przewozu towarów niebezpiecznych (ADR), którą Polska ratyfikowała w 1975 r.

Ustawa na papierze

Już w 2012 r. weszła w życie ustawa o przewozie towarów niebezpiecznych – miała kompleksowo uregulować zasady prowadzenia działalności w zakresie krajowego i międzynarodowego przewozu drogowego, koleją i żeglugą śródlądową. Nie poprawiła sytuacji – alarmuje NIK. Izba wskazuje, że na drogi ruszają transporty źle załadowane, w nieodpowiednich pojazdach. Ładunki są źle oznakowane, co utrudnia służbom usuwanie skutków awarii. Brak jest analiz zagrożeń przewozu.

„Harmonogram, jak i trasy przewozów nie uwzględniają pór i miejsc zwiększonego ryzyka: transporty odbywają się również w czasie dużego natężenia ruchu i przez miejsca gęsto zaludnione, w sąsiedztwie osiedli, szkół, centrów handlowych" – podaje NIK.

To nieprawidłowości zaliczane do tzw. I kategorii naruszeń, czyli stwarzają duże zagrożenie dla ludzi i środowiska, co wymaga szybkiej reakcji. Z tym jest problem. Gdy transport zagraża bezpieczeństwu, pojazdy nie trafiają na parking awaryjny, bo w dziesięciu województwach ich nie ma, a w innych jest ich za mało.

Tylko strażacy na piątkę

NIK nie zostawia suchej nitki na urzędach odpowiedzialnych za taki stan. Na medal spisuje się tylko straż pożarna, przygotowana do zagrożeń i usuwania ich skutków.

Od 2012 r. nadzór nad przewozem towarów niebezpiecznych sprawuje minister ds. transportu (wcześniej wojewoda). Do dziś minister nie zadbał o właściwy monitoring – ocenia NIK i wytyka mu słaby nadzór nad przewozem. Władzom wojewódzkim brak analiz ryzyka związanego z transportami, złe nadzorowanie kursów dla kierowców i dla doradców ds. bezpieczeństwa.

Na pogorszenie sytuacji wpłynęło także to, że ustawa pozbawiła m.in. Inspekcję Pracy, straż pożarną i Transportowy Dozór Techniczny uprawnień do kontroli w siedzibach firm, które organizują przewozy ryzykownych towarów, na parkingach i drogach – dziś kontrole może robić tylko ITD.

Prezes Najwyższej Izby Kontroli zwraca się do ministra infrastruktury m.in. o utworzenie centralnego systemu monitorowania przewozów towarów niebezpiecznych oraz przywrócenie wspomnianym służbom uprawnień do kontroli, a także większą liczbę parkingów awaryjnych.

– Trzeba przede wszystkim budować głównie świadomość przewoźników dotyczącą zagrożeń związanych z transportem takich towarów – dodaje Paweł Frątczak.

Rocznie po drogach jest przewożonych 150 mln ton towarów niebezpiecznych. To m.in. fosgen, chlor i cyklon B, w czasie wojny służące za broń chemiczną, a dziś szeroko wykorzystywane w gospodarce. Przesyłki są źle zabezpieczone i wożone przez ruchliwe ulice miast. Przybyło groźnych zdarzeń.

„W latach 2012–2017 dwukrotnie wzrosły nieprawidłowości naruszające międzynarodową konwencję o przewozie towarów niebezpiecznych – alarmuje NIK w raporcie, który poznała "Rzeczpospolita".

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Społeczeństwo
Sondaż: Czy Ukraina powinna móc atakować cele w głębi Rosji zachodnią bronią? Jednoznaczna opinia Polaków
Społeczeństwo
Kwestowanie na Starych Powązkach to niematerialne dziedzictwo
Społeczeństwo
Niemieckie archiwum oddaje rzeczy osobiste ofiar nazistów
Społeczeństwo
Pilnie potrzebna pomoc dla Ośrodka KARTA. Bez tego może nie przetrwać
Materiał Promocyjny
Aż 7,2% na koncie oszczędnościowym w Citi Handlowy
Społeczeństwo
Wielkopolska: Na terenie prywatnej posesji znaleziono radioaktywne odpady
Materiał Promocyjny
Najpopularniejszy model hiszpańskiej marki