Stracili fortuny, nie chcą już żyć

Zdesperowany milioner z Londynu rzucił się pod pociąg. W Los Angeles zrozpaczony inwestor zabił całą rodzinę. Psychologowie ostrzegają: samobójstw może być więcej

Aktualizacja: 10.10.2008 15:37 Publikacja: 10.10.2008 05:36

Stracili fortuny, nie chcą już żyć

Foto: AFP

45-letni Karthik Rajaram był hinduskim biznesmenem. Mieszkał w Los Angeles, dużo inwestował. Raz zarobił ponad milion dolarów. Na kryzysie stracił wszystko.

Rajaram dobrze przygotował się do samobójstwa. Już 16 września kupił broń. Wysłał też na policję list, w którym napisał, że ma problemy finansowe. Zanim odebrał sobie życie, zabił żonę, teściową i trzech synów. Każdemu z nich strzelił w głowę. Takich przypadków jest coraz więcej. Nowozelandczyk Kirk Stephenson, bankowiec z londyńskiego City, zarabiał rocznie 330 tysięcy funtów. Miał dom w Chelsea w Londynie wart 3,6 miliona funtów, żonę i ośmioletniego syna. Gdy zaczął się krach, nie wytrzymał napięcia. O dziewiątej rano, kiedy tłumy Brytyjczyków jechały do pracy, rzucił się pod pociąg pędzący 160 km/h.

Kilka dni temu 90-letnia Addie Polk z Ohio postrzeliła się, gdy policja przyszła eksmitować ją z domu, w którym mieszkała od 38 lat. Wcześniej wysłała do banku list: „Zanim to przeczytacie, nie będę już żyła”.

[srodtytul]Stres i depresja[/srodtytul]

Psychologowie alarmują, że gorące linie dla osób, które z powodu kryzysu finansowego znalazły się w depresji, przeżywają coraz większe oblężenie. „Tak wielu szukających pomocy psychologicznej nie było od dramatu z 11 września” – mówił „Los Angeles Times” jeden z psychiatrów. O 200 proc. wzrosła w Kalifornii liczba dzwoniących, którym zabrano domy obciążone długiem lub którzy borykają się z innymi kłopotami finansowymi. Tylko w sierpniu aż cztery razy więcej osób niż zwykle trafiło tam do szpitali psychiatrycznych, 60 proc. z nich z powodu problemów finansowych. Jak wynika z sondażu Amerykańskiego Stowarzyszenia Psychologicznego, ośmiu na dziesięciu Amerykanów uważa, że problemy ekonomiczne są dziś największym źródłem stresu.

– Kryzysy finansowe odbierają nadzieję. Ludzie przestają wierzyć w siebie i w przyszłość. Są zawieszeni w próżni, zagubieni. Następuje gigantyczny wzrost złego nastroju i napięcia – mówi „Rz” prof. Zbigniew Nęcki z Uniwersytetu Jagiellońskiego, który zajmuje się m.in. zarządzaniem emocjami.

Rok po krachu na Wall Street z 1929 roku samobójstwa popełniło 23 tysiące osób. Najwięcej w historii świata. Życie odbierali sobie głównie ci, którzy stracili pracę, ziemię lub oszczędności całego życia. Bankowców z Wall Street było „tylko” 20. Innych finansistów – około setki. Według ekspertów to nie jest jednak wielka liczba, gdyż pracę w USA straciło wówczas 12 milionów ludzi. Upadło ponad 1600 banków, zbankrutowało 20 tysięcy firm.

Fala samobójstw przeszła też po kryzysie gospodarczym w 1997 r. w Korei Południowej. W Indiach od 1997 r. z powodu długów życie odebrało sobie 150 tysięcy farmerów. Na początku października media informowały o kolejnych ośmiu przypadkach – Hindusi zabili się, bo spadły ceny soi, a uprawy zaatakowały szkodniki, wywołując nowy kryzys.

[srodtytul]Zagrożeni materialiści[/srodtytul]

Według psychologów na samobójstwa narażone są głównie osoby, które przywiązują wielką wagę do pieniądza. – Często lekceważą inne wartości. Są osamotnione, rezygnują z miłości, religii, przyjaciół. Nie mają wsparcia w innych. Utrata majątku oznacza dla nich utratę wszystkiego – mówi prof. Nęcki

Być może przed falą samobójstw uchroni się Islandia, która padła ofiarą kryzysu. – Kryzys nas nie złamie, bo Islandczycy utrzymują bardzo silne więzy rodzinne. Nie wierzę, by liczba samobójstw wzrosła – mówi „Rz” socjolog Stefan Olaffson. Na wszelki wypadek psychologowie gotowi są udzielać Islandczykom bezpłatnych konsultacji.

[i]Strona wsparcia dla osób w depresji

[link=http://www.suicidal.com]www.suicidal.com[/link][/i]

45-letni Karthik Rajaram był hinduskim biznesmenem. Mieszkał w Los Angeles, dużo inwestował. Raz zarobił ponad milion dolarów. Na kryzysie stracił wszystko.

Rajaram dobrze przygotował się do samobójstwa. Już 16 września kupił broń. Wysłał też na policję list, w którym napisał, że ma problemy finansowe. Zanim odebrał sobie życie, zabił żonę, teściową i trzech synów. Każdemu z nich strzelił w głowę. Takich przypadków jest coraz więcej. Nowozelandczyk Kirk Stephenson, bankowiec z londyńskiego City, zarabiał rocznie 330 tysięcy funtów. Miał dom w Chelsea w Londynie wart 3,6 miliona funtów, żonę i ośmioletniego syna. Gdy zaczął się krach, nie wytrzymał napięcia. O dziewiątej rano, kiedy tłumy Brytyjczyków jechały do pracy, rzucił się pod pociąg pędzący 160 km/h.

Społeczeństwo
Masowe protesty w Serbii. Na ulice Belgradu wyszły tysiące osób
Społeczeństwo
Po 400 latach duńska poczta przestanie dostarczać listy
Społeczeństwo
Grecja: Setki tysięcy osób wyszły na ulice miast. Kraj stanął
Społeczeństwo
Dekada bez Borysa Niemcowa. Przeciwników Putina mordowano, innych zmuszano do emigracji
Materiał Promocyjny
Współpraca na Bałtyku kluczem do bezpieczeństwa energetycznego
Społeczeństwo
Japonia: Liczba urodzeń najmniejsza od ponad 100 lat. Rekordowo dużo zgonów
Materiał Promocyjny
Sezon motocyklowy wkrótce się rozpocznie, a Suzuki rusza z 19. edycją szkoleń