Na zlecenie „Rzeczpospolitej” respondentów zapytano, czy w ogóle słyszeli o projekcie rządu PiS przekopania Mierzei Wiślanej, a jeżeli tak, to jak go oceniają. 36 proc. pytanych projekt się nie podoba, „zdecydowanie” lub „raczej”. Zwolennicy przekopu mają więc przewagę (44 proc.), ale spora grupa nie słyszała o projekcie (10) albo też nie wie, co o nim myśleć.
Wojna o Mierzeję rozgrzewa zarówno polityków w Warszawie, jak i władze lokalne. – Długo apelowaliśmy do decydentów o rozpoczęcie dialogu na temat zgłaszanych przez nas wątpliwości – mówił pod koniec stycznia marszałek Mieczysław Struk podczas IV sesji sejmiku województwa pomorskiego. – Pierwsze moje oficjalne spotkanie z ministrem Markiem Gróbarczykiem odbyło się dopiero w grudniu 2018 r. Jednak, jak się okazało, nie była to rozmowa na temat słuszności realizacji inwestycji. Decyzja o realizacji przekopu Mierzei nie podlegała dyskusji – tłumaczył Struk. W odwecie spotkały go oskarżenia ze strony zwolenników pomysłu o to, że jest... agentem Rosji (podobnie zresztą jak protestujących mieszkańców i ekologów). Marszałek od lat związany jest z PO.
Zupełnie inaczej podchodzą do sprawy władze województwa warmińsko-mazurskiego. Tam sejmik poparł inwestycję już w kwietniu 2018, a radni mają pretensje do kolegów z Pomorza, że „rzucają kłody pod nogi rozwojowi Braniewa i Tolkmicka oraz Elbląga”, który zgodnie z koncepcją przekopu ma zostać w pełni wykorzystanym portem. Radni sejmiku z PiS chcieli nawet przy okazji uchwalania stanowiska na piśmie upomnieć kolegów z Pomorza, ale do takiej otwartej wojny jednak nie doszło.
Prace więc ruszyły, przy wielkim wsparciu Lasów Państwowych, które twierdzą, że wycinka drzewostanu to zaledwie niewielki procent zasobów tego rejonu.