Jak ginął język białoruski

Prezydent Łukaszenko zdołał przekonać Białorusinów, że język ojczysty tylko przeszkadza w robieniu kariery

Publikacja: 16.10.2011 01:01

Jak ginął język białoruski

Foto: AFP

Korespondencja z Grodna

Za rządów Aleksandra Łukaszenki na Białorusi dwukrotnie przeprowadzono spisy ludności – w roku 1999 roku i dziesięć lat później. Pod koniec ubiegłego tysiąclecia za ojczysty uważała język białoruski zdecydowana większość mieszkańców. Wśród etnicznych Białorusinów ten odsetek wyniósł ponad 85 procent. Dziesięć lat później zmalał do 61 procent. Do posługiwania się białoruskim na co dzień w 1999 roku przyznało się 41 procent Białorusinów. Dziesięć lat później – 35 procent.

Telewizja państwowa na Białorusi nadaje w języku rosyjskim. Gwiazdy muzyki rozrywkowej śpiewają po rosyjsku. Niemal całkowicie zrusyfikowany został system szkolnictwa średniego i wyższego. Jedynym ministrem, który posługuje się publicznie białoruskim, jest były ambasador w Polsce, obecnie szef resortu kultury Paweł Łatuszko. To wyjątek potwierdzający regułę.

– A reguła jest taka, że językiem władzy i językiem edukacji na Białorusi stał się rosyjski. Osoba białoruskojęzyczna czuje się w tym środowisku wyobcowana – podkreśla w rozmowie z „Rz” filozof Aleś Ancipienka, który należy do nielicznej grupy białoruskiej inteligencji na co dzień posługującej się białoruskim zarówno w domu, jak i w miejscach publicznych.

Opozycja i Polacy

Najczęściej rozmawiają ze sobą po białorusku opozycjoniści. Dlatego Łukaszenko nazywa pogardliwie swych oponentów „swiadomyja” (świadomi). Ale nawet w tym środowisku Ancipienka dostrzega, jak to określa, „irlandyzację”. – W Irlandii w dobrym tonie jest przywitać się po irlandzku, a potem przejść na angielski. To samo dzieje się na Białorusi – zauważa.

Znamienne jest, że częściej od Białorusinów posługuje się białoruskim tylko jedna grupa etniczna – Polacy. Odsetek mówiących na co dzień po białorusku wynosił wśród nich w 1999 roku ponad 57 procent, by w 2009 roku zmaleć do 41 procent.

– To tłumaczy się tym, że ludność polska zamieszkuje głównie zachodnie tereny Białorusi i zaczęła ulegać rusyfikacji znacznie później od mieszkańców wschodniej części kraju, bo dopiero po 1939 roku, gdy zaczęła się tu okupacja radziecka – mówi „Rz” grodzieński historyk i wieloletni działacz Związku Polaków na Białorusi Józef Porzecki.

Zgadza się z nim Ancipienka. Obaj przyznają jednak, że Polacy deklarujący posługiwanie się na co dzień białoruskim tak naprawdę mówią o gwarze będącej mieszanką polskiego i białoruskiego.

– Wiedzą, że nie mówią po rosyjsku, bo tak mówili na tych ziemiach także za czasów polskich. Podejrzewają jednak, że gwara ta nie jest też językiem polskim, więc nazywają ją językiem białoruskim – mówi Porzecki. Ancipienka podkreśla, że najważniejsze jest to, że ludzie na zachodzie Białorusi nie wstydzą się przyznawać do tego, że są białoruskojęzyczni. – Dla nich to jeden z wyznaczników tożsamości, różniącej ich od zrusyfikowanej ludności na wschodzie kraju – zauważa filozof.

„Głupi język”

O języku białoruskim zrobiło się ostatnio głośno z powodu sprawy rozpatrywanej niedawno przez sąd w Mińsku. Sprzedawczyni jednego ze stołecznych sklepów spożywczych została pozwana za to, że na uwagę mówiącej po białorusku klientki, iż nazwa cukierków w białoruskim sklepie powinna być wypisana po białorusku, wybuchnęła: – Pani jest nikim! I ten wasz głupi język białoruski jest do niczego!

– Oburzyłam się i napisałam skargę – zeznawała przed sądem urażona obrazą ojczystego języka klientka.

– Rozmawiam po rosyjsku i nikt nie zmusi mnie, bym rozmawiała po białorusku. Nasz prezydent Aleksander Łukaszenko też rozmawia tak, jak rozmawia – użyła koronnego argumentu pozwana, po czym sąd sprawę umorzył.

Paragraf zabraniający publicznego znieważania języka państwowego lub języka innej narodowości pojawił się w białoruskim kodeksie wykroczeń administracyjnych dzięki stowarzyszeniu krzewiącemu język białoruski. Przewodniczący tej organizacji Aleh Trusau nie kryje, że walczył o przepis głównie z myślą o przetrwaniu zanikającego w komunikacji międzyludzkiej języka. – Po wprowadzeniu tego przepisu przestano znieważać białoruski, wcześniej ludzie ciągle nam się na to skarżyli – mówił w jednym z wywiadów.

– Sprzedawczyni trafiła w dziesiątkę – ocenia Aleś Ancipienka. Powołanie się na Łukaszenkę było jego zdaniem zasadne. To z jego inicjatywy w 1995 roku na zrusyfikowanej w czasach ZSRR Białorusi zamiast wspierać – jak robiły to inne powstałe po rozpadzie imperium kraje – odrodzenie języka ojczystego i świadomości narodowej, jako drugi język państwowy wprowadzono rosyjski. Sam Łukaszenko nie ukrywał pogardliwego stosunku do mowy przodków, czemu wyraz dał podczas jednej z narad. – Ludzie mówiący po białorusku niczego innego nie umieją. Po białorusku nie można wyrazić niczego wielkiego – przekonywał urzędników. Zapewniał, że „białoruski to ubogi język”. – Na świecie są tylko dwa wielkie języki – rosyjski i angielski – przekonywał.

– Dla białoruskiego dojście do władzy Łukaszenki oznaczało śmierć – mówi Ancipienka. – Klasa urzędnicza i społeczeństwo otrzymały wyraźny sygnał, że do robienia kariery na Białorusi język białoruski jest nieprzydatny.

Korespondencja z Grodna

Za rządów Aleksandra Łukaszenki na Białorusi dwukrotnie przeprowadzono spisy ludności – w roku 1999 roku i dziesięć lat później. Pod koniec ubiegłego tysiąclecia za ojczysty uważała język białoruski zdecydowana większość mieszkańców. Wśród etnicznych Białorusinów ten odsetek wyniósł ponad 85 procent. Dziesięć lat później zmalał do 61 procent. Do posługiwania się białoruskim na co dzień w 1999 roku przyznało się 41 procent Białorusinów. Dziesięć lat później – 35 procent.

Pozostało 90% artykułu
Społeczeństwo
Facebook i TikTok dozwolone od lat 16? Ustawa jest już w australijskim parlamencie
Społeczeństwo
Rosji brakuje pieniędzy na wojnę. Ale noworoczne imprezy będą huczne
Społeczeństwo
Samolot trafiony pociskiem. Ewakuowano pasażerów
Społeczeństwo
Agenci z Białorusi są w Polsce. Pokazujemy, jak działa wywiad Aleksandra Łukaszenki
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Społeczeństwo
Ujawniamy, jak Aleksander Łukaszenko umieścił agentów w Polsce