W grudniu poprzedniego roku MON na swojej stronie internetowej podawał informację, że w armii służyło 84 generałów i admirałów. Teraz ich liczba spadła o 11 procent, resort podaje, że generałów brygady, dywizji i broni, oraz ich odpowiedników z Marynarki Wojennej jest 75 (dane za luty 2019 r.)
Na liście tych oficerów znajdują się jednak także ci którzy znajdują się w rezerwie kadrowej (4) a także oficerowie skierowani do służby w strukturach dowódczych NATO, a także przebywający na placówkach dyplomatycznych (11).
Gdy zapytaliśmy BBN, czy do prezydenta RP wpłynęły jakiekolwiek wnioski o awans, otrzymaliśmy odpowiedź negatywną. Ostatnie trzy awanse – niejako związane z przewidywaną skalą odejść z wojska - miały miejsce na początku grudnia. Prezydent Andrzej Duda awansował trzech oficerów w warunkach polowych zaraz po zakończeniu ćwiczeń wojskowych.
Dzisiejszy stan możemy interpretować po części jako odłożony w czasie efekt kryzysu awansowego, z którym mieliśmy do czynienia w 2017 roku, gdy nasilił się spór pomiędzy MON Antoniego Macierewicza a Pałacem Prezydenckim. Ale od tego czasu minął już rok. I niepokojący jest fakt, że ciągle dochodzi do sytuacji, w której luka kadrowa się poszerza.
Jaki jest tego skutek? Od kilku tygodni w armii nie ma czterogwiazdkowego generała. W styczniu ze służby odszedł gen. dr Leszek Surawski, były szef Sztabu Generalnego WP. Skutkiem tego stanu jest również i to, że od kilku dni dowódcą 21 Brygady Strzelców Podhalańskich jest pułkownik, chociaż mógłby być oficer w randzie generała brygady.