Taki morał dla samorządów płynie z jednego z najnowszych wyroków Naczelnego Sądu Administracyjnego (NSA) dotyczących RODO.
Sesje radnych a ochrona danych osobowych
W sprawie chodziło o zarzut niezgodnego z prawem przetwarzania danych osobowych przez prezydenta miasta w trakcie sesji rady. W tym bezprawną ich publikację w nagraniu jej przebiegu na stronie internetowej samorządu. Na te działania do prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych (UODO) poskarżył się zaś były wysoki urzędnik magistratu, tj. wiceprezydent. Emeryt nie miał wątpliwości, że ujawnienie jego danych osobowych, konkretnie informacji dotyczących przeszłej pracy w urzędzie miasta, a także realizacji jego uprawnień pracowniczych i uzyskanych w związku z tym świadczeń ze wskazaniem ich wysokości, było nieuprawnione.
Czytaj więcej
Dane przetwarzane przez gminne ośrodki pomocy społecznej – choćby o problemach alkoholowych miesz...
Prezes UODO postanowił zbadać sprawę i w listopadzie 2019 r. zwrócił się do prezydenta miasta o wyjaśnienia. Ten jednak zaprzeczył, jakoby w trakcie jednej z sesji rady ujawniono dane osobowe emerytowanego urzędnika. Tłumaczył, że ten do sierpnia 2019 r. był osobą pełniącą funkcje publiczne. Po otrzymaniu oświadczenia o odwołaniu przebywał na zwolnieniu przez sześć miesięcy i pobierał wynagrodzenie do końca okresu wypowiedzenia. W tym czasie znajdował się już w okresie ochronnym. Tym samym wszystko, co zostało ujawnione w trakcie sesji, stanowi informację publiczną. I nie ma znaczenia, że były podane już po ustaniu zatrudnienia.
Prezydent podkreślił, że ujawnienie spornych danych było niezbędne, żeby odeprzeć zarzuty naruszenia praw pracowniczych. Chodziło o znaczne kwoty i żeby nie narazić się na zarzuty naruszenia dyscypliny finansów, musiał szczegółowo wyjaśnić sprawę.