Kto decyduje o reorganizacji stołówek w szkołach

O zasadach reorganizacji stołówek decydują samorządy. Te rozsądniejsze respektują przepisy oświatowe z myślą o dzieciach i ich bezpieczeństwie

Publikacja: 31.10.2012 16:20

Kto decyduje o reorganizacji stołówek w szkołach

Foto: Fotorzepa, Rob Robert Gardziński

Samorządom brakuje pieniędzy na utrzymanie szkolnych stołówek. Od początku września w 43 ze 122 krakowskich podstawówek dzieci jedzą obiady w stołówce prowadzonej przez ajentów lub korzystają z usług cateringowych.

Typowe szkolne stołówki zlikwidowano też w Warszawie, m.in. w dzielnicach Wola, Mokotów, Bielany, Śródmieście. Woli, podobnie jak innym dzielnicom, pozwoliło to zaoszczędzić blisko 2 mln zł rocznie. Obiady jednak podrożały o ok. 2–3 zł. Dla rodziców, zwłaszcza mających więcej dzieci, to spora różnica.

– Opłata za obiady wzrosła z 4,5zł w roku szkolnym 2011/2012 na 7,30zł we wrześniu 2012 r. Miesięcznie zamiast 88 zł za obiady muszą płacić ponad 160 zł – podkreśla Magdalena Jońska z Rady Rodziców przy Szkole Podstawowej nr 273 na Bielanach .

W Warszawie ajent płaci za dzierżawę szkolnych pomieszczeń od 700 do 1500 zł, zależnie od ich powierzchni. Ponosi też koszty ich utrzymania.

Małgorzata Luboń, ajent stołówki w warszawskim Zespole Szkół nr 55, przyznała na sesji rady dzielnicy Bielany, że na cenę posiłku wpływa koszt czynszu, mediów, zatrudnienia pracowników, wsadu do kotła i pensji ajenta. W stołówkach prowadzonych przez szkołę rodzice opłacają tylko tzw. wsad do kotła.

Zgodnie z art. 67a ustawy o systemie oświaty szkoła może zorganizować stołówkę. Do opłat wnoszonych przez uczniów za jedzone w niej posiłki nie wlicza się jednak wynagrodzeń pracowników i składek naliczanych od tych wynagrodzeń oraz kosztów utrzymania. Pokrywa je organ prowadzący.

Marek Lipiński, zastępca burmistrza Dzielnicy Bielany m.st. Warszawy wskazuje, że art. 67 mówi o tym, że szkoła może, ale nie musi prowadzić stołówki.

Tadeusz Sławecki, wiceminister edukacji, przyznaje, że żywienie uczniów może być zorganizowane inaczej. W takich przypadkach warunki dostarczania posiłków określają umowy zawierane przez jednostki samorządu lub szkołę – wyjaśnia.

Prof. Teresa Lipowicz, rzecznik praw obywatelskich, podważa ten pogląd. Zwraca uwagę, że ustawa nie różnicuje obowiązków szkoły w zależności od tego, kto przygotowuje czy dowozi obiady.

Magdalena Jońska podkreśla, że to dziwne, że na terenie szkoły, w godzinach jej funkcjonowania działa prywatny podmiot obsługujący uczniów i pełniący funkcje opiekuńcze publicznej placówki wynikające z ustawy o systemie oświaty. Co prawda działają też sklepiki, ale one nie wykonują zadań ustawy.

Jońska dodaje, że wyższa cena obiadu to nie najważniejszy minus przekazania szkolnych stołówek ajentom. Podpisując umowę dzierżawy, dyrektor szkoły nie odpowiada za dostawy żywności, bezpieczeństwo dzieci, jadłospis, jego weryfikację ze stanem faktycznym, gramaturę posiłku i jego temperaturę, itp. Nie nadzoruje też pracowników kuchni.

– " Przez lata kierowałam gastronomią w hotelach i wiem, że kontrole Sanepidu odbywają się raz na kilka miesięcy. Nie wyeliminują one zagrożeń, a jedynie kształtują prawidłowe praktyki sanitarne przedsiębiorców. Warunkiem jest poważne potraktowanie uwag kontrolerów i realizacja ich zaleceń w codziennej pracy. Ponad to, książeczki sanitarne, obowiązkowe dla każdego kto ma styczność z żywnością, dostęne są za niewilką opłatą na "czarnym rynku" – podkreśla.

Stanisław Szelewa, naczelnik Wydziału Oświaty w Starostwie Powiatowym w Świdnicy przyznaje, że utrzymanie stołówki jest kosztowne, ale na ich reorganizacji nie mogą ucierpieć dzieci. Czy to możliwe? W Kielcach i Prabutach tak.

W Kielcach prezydent utworzył Miejską Kuchnię Cateringową.

– Obsługujemy pięć szkół, trzy przedszkola i dwa domy pomocy społecznej – mówi Emilia Błaszkiewicz, dyrektor MKC. – Dzięki temu dzieci płacą tylko za wsad do kotła. Obiad z pełnym deserem kosztuje 3,9 zł, a stołówki nadal są wymieniane w szkolnych statutach. Z warszawskich zostały wykreślone. Z kolei Prabuty ogłaszając przetarg na dostarczanie obiadów do szkół, określiły bardzo rygorystyczne warunki. Firma, która go wygrała, podpisała trzyletnią umowę, zgodnie z którą dyrektor szkoły odpowiada za podwykonawcę, może go kontrolować, ale nie pobiera od niego czynszu. W Warszawie jednym z kryterium konkursu była właśnie wysokość czynszu. Choć np. Ursynów nie szuka oszczędności w przekazywaniu stołówek podmiotom zewnętrznym.

Samorządom brakuje pieniędzy na utrzymanie szkolnych stołówek. Od początku września w 43 ze 122 krakowskich podstawówek dzieci jedzą obiady w stołówce prowadzonej przez ajentów lub korzystają z usług cateringowych.

Typowe szkolne stołówki zlikwidowano też w Warszawie, m.in. w dzielnicach Wola, Mokotów, Bielany, Śródmieście. Woli, podobnie jak innym dzielnicom, pozwoliło to zaoszczędzić blisko 2 mln zł rocznie. Obiady jednak podrożały o ok. 2–3 zł. Dla rodziców, zwłaszcza mających więcej dzieci, to spora różnica.

Pozostało 87% artykułu
Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Prawo dla Ciebie
PiS wygrywa w Sądzie Najwyższym. Uchwała PKW o rozliczeniu kampanii uchylona
W sądzie i w urzędzie
Już za trzy tygodnie list polecony z urzędu przyjdzie on-line
Dane osobowe
Rekord wyłudzeń kredytów. Eksperci ostrzegają: będzie jeszcze więcej
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawnicy
Ewa Wrzosek musi odejść. Uderzyła publicznie w ministra Bodnara