I co za pech: znowu wzrosła ilość spraw do rozpoznania. W ciągu dwóch lat sędziowie, przewodnicząca wydziału, kierowniczka sekretariatu wielokrotnie i bezskutecznie alarmowali prezesa sądu, że dojdzie do zapaści. Reakcji oczywiście nie było. W ubiegłym roku w poczuciu odpowiedzialności sędziowie zdecydowali, że będą orzekać cztery razy w tygodniu. Każdy, kto miał choć trochę do czynienia z sądami, wie, co to znaczy. De facto na przygotowanie sesji sędzia miał tylko jeden dzień w tygodniu. A gdzie czas na pisanie uzasadnień, nadzory itp.? Praca w sali rozpraw to tylko wierzchołek góry lodowej rzeczywistych zadań sędziego.
Wymieniono prezesa sądu. Nowy prezes również nie odpowiadał na pisma sędziów, ale wpadł na pomysł, jak odsunąć od siebie odpowiedzialność za zapaść w wydziale i brak reakcji. Zagrożeniem dla jego pozycji były nowe przepisy ustawy o ustroju sądów powszechnych. Otóż zgodnie z tą ustawą prezes bada sprawność postępowania w poszczególnych sprawach i sporządza informację roczną o działalności sądu w zakresie powierzonych mu zadań. Prezes i wiceprezes sądu mogą być odwołani przez ministra sprawiedliwości w toku kadencji w razie stwierdzenia szczególnie niskiej efektywności nadzoru administracyjnego lub organizacji pracy w sądzie.
Nie ma jak wytyk
A w wydziale rodzinnym katastrofa. Sędziowie mają ponad 1200 spraw w referatach. Sekretariat nie daję rady z obsługą takich ilości spraw. Zaczynają się skargi, również na przewlekłość postępowania. To instrument, który w założeniu miał dyscyplinować sędziów i zapobiegać zbędnemu przedłużaniu postępowania. Ustawa o ustroju sądów powszechnych daje prezesom sądów do ręki instrument w postaci tzw. wytyku administracyjnego. „W przypadku stwierdzenia uchybienia w zakresie sprawności postępowania sądowego prezes sądu niezwłocznie (...) może zwrócić na nie uwagę na piśmie i żądać usunięcia skutków tego uchybienia". Sędzia może się odwołać od wytyku do sądu dyscyplinarnego.
Skutkiem wytyku administracyjnego jest wpis w akta personalne sędziego. To takie ostrzeżenie w przypadku wszczęcia procedury awansowej. Wpis taki może przekreślić szanse na awans sędziego.
Prezes przywołanego sądu postanowił skorzystać z tego uprawnienia. Znalazły się też dwie adresatki takich wytyków. Panie sędzie z wieloletnim stażem. W treści wytyków nie sposób znaleźć choćby śladu informacji o ilości pracy, którą codziennie miały do wykonania. Znalazły się tam zaś długie opisy ich nagannych zachowań. No i rzecz najistotniejsza. W żadnym z udzielonych wytyków nie ma koniecznego w tym środku żądania usunięcia uchybień.
Sąd dyscyplinarny w obu przypadkach uznał argumenty odwołujących się sędzi. Uznał, że uchybienia w zakresie sprawności postępowania nie mogą być uznane za zawinione. Co więcej, stwierdził, że „okoliczności (...) w jakich doszło do przewlekłości postępowania w tych sprawach, prowadzą do wniosku, że ich przyczyny były obiektywne i wynikały z sytuacji kadrowej w wydziale i jego organizacji w 2017 r. oraz z przeciążenia pracą", a zwrócenie uwagi należy traktować jako represję wobec sędziego.