Za opieszałe procesy państwo wciąż płaci miliony

Obywatel może liczyć średnio na 3,5 tys. zł świadczenia za zbyt długie oczekiwanie na sprawiedliwość.

Publikacja: 16.07.2024 04:35

Za opieszałe procesy państwo wciąż płaci miliony

Foto: Adobe Stock

Polskie sądy od lat pozostają opieszałe w orzekaniu. Potem płaci za to państwo. Jak wynika z najnowszych danych za 2023 r., na skutek skargi na przewlekłe sądy wszyscy zapłaciliśmy 6,3 mln zł. Rok wcześniej była to kwota 5,9 mln. W 2020 r. wyszło taniej, bo 4,6 mln zł. Pandemia, zdalne rozprawy, odwoływane terminy, to trochę wyhamowało liczbę skarg. W 2023 r. do sądów okręgowych i apelacyjnych wpłynęło prawie 11 tys. skarg , dwa lata wcześniej było ich 13 tys., a cztery lata temu ok. 9 tys.

Na ile może liczyć osoba zniecierpliwiona oczekiwaniem na rozstrzygnięcie sądu? Średnio 3,5 tys zł. Najważniejsze jest to, że uwzględniona przez sąd skarga na przewlekłość powoduje, iż sprawa trafia na początek kolejki.

Czytaj więcej

Po pandemii będzie coraz więcej skarg na opieszałe sądy

Powolne sądy, a każdy z nas płaci

Jak wynika z najnowszych statystyk Ministerstwa Sprawiedliwości za 2023 r., największy problem dotyczy spraw cywilnych (to od lat najszerszy katalog spraw) – ostatnio ponad 7,5 tys.

Liczby nie kłamią – z roku na rok sądy działają wolniej i dłużej czeka się na wydanie orzeczenia w prawie każdym sądowym wydziale. I to zarówno w pierwszej, jak i w drugiej instancji. Najdłużej czeka się na orzeczenie w sprawach z zakresu prawa pracy i ubezpieczeń – ponad dziesięć miesięcy. Kolejne na liście są sprawy cywilne. Lepiej mają się sprawy karne i wykroczeniowe.

Taka sytuacja powoduje nową liczbę spraw kwalifikujących się do skargi.

I tak w sprawach karnych i wykroczeniowych w 2023 r. wpłynęło ponad 2 tys. skarg. Z czego w 320 przypadkach zapłacono blisko 1 mln zł za przewlekłość. W sprawach cywilnych liczby są dużo większe: wpłynęło 7,5 tys. spraw, Skarb Państwa zapłacił prawie 5 mln zł. I dalej: w sprawach ubezpieczeniowych kwota ta wyniosła 107 tys. zł, pracy – 59 tys. zł. I na koniec sprawy gospodarcze: wpłynęły 472 sprawy, a ogólna kwota zasądzonych odszkodowań wyniosła 275 tys. zł.

Pytamy sędzię Olimpię Małuszek-Barańską, nową prezes Sądu Rejonowego w Gorzowie Wielkopolskim, jak u niej wygląda liczba skarg na opieszałe sądy?

– Jestem prezesem sądu, więc wszystkie skargi, jakie wpływają do sądu, przechodzą przez moje biurko – mówi. W ciągu kilku ostatnich lat skutecznie złożonych było zaledwie kilka skarg.

Sama data nie wystarczy

A za co sąd zasądza pieniądze?

– Za faktyczną przewlekłość postępowania. To znaczy wówczas, kiedy rzeczywiście sąd zwlekał z podjęciem decyzji albo nie podejmował jej przez okres na przykład dłuższy niż miesiąc – wyjaśnia prezes Małuszek-Barańska. I tłumaczy, że chodzi o sytuację, w której jakiś wniosek przeleżał nierozpoznany dwa, trzy, cztery miesiące albo kiedy czynności podejmowane przez sędziego w danej sprawie były, można powiedzieć, pozorne.

Co to oznacza? Że działania te nie dążyły do faktycznego rozstrzygnięcia sprawy, tylko właśnie do jej przewlekania.

– Zdecydowanie jest mniej skarg zasadnych niż skarg niezasadnych, sporo też skarg np. dotyczy spraw już zakończonych albo zawiera braki formalne – podaje prezes.

– Sędzia ocenia tempo podejmowanych czynności. Ocenia, czy idą one w kierunku zakończenia sprawy, czy są trochę pozorowane, czy wręcz zmierzają do obstrukcji postępowania – mówi Ryszard Sadlik, sędzia Sądu Okręgowego w Kielcach, b. prezes tego sądu, orzekający w sprawach pracowniczych i ubezpieczeniowych.

– Czynności pozorowane są jasne do wychwycenia – uważa sędzia Sadlik.

– Nie wystarczy wyznaczyć terminu rozprawy i na nim odebrać jedynie stanowiska stron. To pusty termin – uważa sędzia Sadlik. I dodaje, że w sprawach pracowniczych w dużej mierze praca sądu polega na dokumentach. Można więc szybciej zadbać o ich dostarczenie do sądu. Dzięki temu na kolejny termin nie trzeba będzie czekać latami.

Średnia pojedynczych, zasądzonych kwot na rzecz zniecierpliwionych obywateli od lat utrzymuje się na podobnym poziomie. W 2018 r. było to 3,1 tys., dwa lata później średnio 3,3 tys. zł, obecnie ok. 3, 5 tys zł. Przewlekłość wynosi średnio rok i siedem miesięcy. Najczęściej mieści się w przedziale od sześciu miesięcy do roku. Najdłuższe okresy przewlekłości stwierdza się w sprawach procedowanych przez sądy okręgowe – w karnych średnia to prawie trzy lata. Najkrótsze są w sprawach rodzinnych i gospodarczych oraz przed sądami rejonowymi – średnia to półtora roku.

Polskie sądy od lat pozostają opieszałe w orzekaniu. Potem płaci za to państwo. Jak wynika z najnowszych danych za 2023 r., na skutek skargi na przewlekłe sądy wszyscy zapłaciliśmy 6,3 mln zł. Rok wcześniej była to kwota 5,9 mln. W 2020 r. wyszło taniej, bo 4,6 mln zł. Pandemia, zdalne rozprawy, odwoływane terminy, to trochę wyhamowało liczbę skarg. W 2023 r. do sądów okręgowych i apelacyjnych wpłynęło prawie 11 tys. skarg , dwa lata wcześniej było ich 13 tys., a cztery lata temu ok. 9 tys.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Nieruchomości
Myśliwi kontra właściciele gruntów. Rząd chce chronić prawo własności
Podatki
Zapowiada się kolorowa jesień w podatkach. Wiemy, co planuje rząd Tuska
Praca, Emerytury i renty
Dodatek do emerytury. Wielu seniorów nie wie, że ma do niego prawo
Edukacja i wychowanie
Resort edukacji przygotowuje szkoły na upały. Będą nowe przepisy
Materiał Promocyjny
Aż 7,2% na koncie oszczędnościowym w Citi Handlowy
Sądy i trybunały
Czas na reformę. Rząd odkrywa karty w sprawie Sądu Najwyższego i neosędziów
Materiał Promocyjny
Najpopularniejszy model hiszpańskiej marki