Sędziowie Sądu Najwyższego USA – po serii skandali z ich udziałem – przyjęli kodeks etyczny, zabraniający m.in. zachowań, których bezstronność może budzić wątpliwość. Nie dziwi pana, jak SN USA odkrywa Amerykę?
Nie powinno dziwić, że w związku z zasadą niezawisłości i niezależności sędzia musi się zachowywać tak, by jego aktywność i działalność w jakiejkolwiek sferze nie budziła zastrzeżeń. Pamiętajmy, że w Stanach sędziowie Sądu Najwyższego mają szczególny status: są powoływani dożywotnio, a pozbawienie ich urzędu oznacza wdrożenie trudnej procedury impeachmentu. Nie było wiele takich przypadków. Sędziego można usunąć z urzędu za zdradę, przekupstwo, ciężkie przestępstwo i „inny naganny występek” – tak stanowi konstytucja. Z jednej strony dotychczasowe zbiory zasad etycznych wiązały formalnie tylko sędziów niższej instancji, z drugiej – to dziwne, że SN USA uważał, że go to nie wiąże.
Czytaj więcej
CNN opublikował w weekend raport dotyczący pracy Sądu Najwyższego w Stanach Zjednoczonych, zgodnie z nim sędziowie instytucji mieli wykorzystywać prywatne emaile do wysyłania wrażliwych i poufnych materiałów.
Dożywotnia funkcja i niemal nieodwołalność to bardziej gwarancja niezależności czy pokusa ulegania wpływom?
To zależy wyłącznie od postawy sędziego. Jeden uzna, że obiad z politykiem czy biznesmenem jest niedopuszczalny, a drugi stwierdzi, że korzystanie z prywatnego odrzutowca biznesmena, by polecieć na wakacje – taki przypadek właśnie ujawniono – nie wpływa na jego poglądy wyrażane w orzeczeniach. To indywidualne sprawy. Jest wielki problem z wyznaczeniem granicy między niezależnością i niezawisłością sędziów a ich odpowiedzialnością – jak urzędników. Bo według amerykańskiego prawa sędzia federalny jest urzędnikiem. W Polsce sądy to odrębna władza, a sędzia – tak jak poseł – urzędnikiem nie jest.