Od siedmiu lat orzeka pani w Sądzie Okręgowym w Warszawie. Wygląda na to, że to właśnie sądy tego szczebla pozostaną nieruszone w reformie, jaką szykuje PiS wymiarowi sprawiedliwości. Co pani myśli o likwidacji wszystkich sądów rejonowych?
Znacznie dłużej byłam sędzią sądu rejonowego i doskonale wiem, że sądy rejonowe są niezwykle ważne dla przeciętnego obywatela, w nich albowiem załatwiane są życiowe sprawy ludzi dotyczące kwestii rodzinnych, majątkowych, spadkowych, sąsiedzkich czy pracowniczych. W małych miasteczkach sędziowie dokładnie znają mieszkańców, wiedzą, że np. na tym bazarku jest spór, że ta nieruchomość ma być podzielona, że tu czy tam jest sprawa o eksmisję czy drogę konieczną. Dzięki temu sędziowie nie są anonimowi i znają lokalne problemy i społeczność. Niewiele spraw potem trafia z odwołaniem do Sądu Okręgowego czy Apelacyjnego bo sędziowie starają się nie tylko rozsądzić spór, ale także pogodzić zwaśnione strony. To te sądy, sędziowie są blisko ludzi i błędem jest ich likwidacja. Reforma Gowina zakończyła się porażką, co powinno być nauczką dla polityków, że te sądy są bardzo ważne dla społeczności lokalnych. Obawiam się, że nadanie tym sądom statusu filii w praktyce, jak mówi pani, doprowadzi jednak do ich likwidacji.