Katyń: krajobraz po strasburskiej bitwie

Nie pamiętam innego wyroku, zwłaszcza wydanego przez najważniejszy skład orzekający – Wielką Izbę, który byłby tak prawniczo zły – pisze prawnik Ireneusz C. Kamiński.

Publikacja: 20.11.2013 02:00

Niewiarygodne, niemożliwe" (unbelievable, impossible) to najczęściej wypowiadane słowa, jakie 21 października słyszałem w Strasburgu zaraz po ogłoszeniu wyroku Wielkiej Izby w sprawie skargi katyńskiej.

To zdziwienie rosło wraz z lekturą liczącego niemal 100 stron wyroku. Europejską konwencją praw człowieka i strasburskim orzecznictwem zajmuję się od ponad 15 lat. Nie pamiętam innego wyroku, zwłaszcza wydanego przez najważniejszy skład orzekający – 17-osobową Wielką Izbę, który byłby tak prawniczo zły, jak „wyrok katyński".

Pomysł skargi

Możliwość skierowania „skargi katyńskiej" przeciwko Rosji naszkicowałem prawie dziesięć lat temu w artykule, jaki ukazał się na prawniczych żółtych stronach „Rz" 18–19 września 2004 r. Tekst powstał po tym, gdy w sierpniu 2004 r. zaczęły nieoficjalnie napływać z Rosji informacje, że tamtejsza Główna Prokuratura Wojskowa chce zamknąć prowadzone od 1990 r. śledztwo katyńskie. Przecieki, sondujące zapewne reakcję polskiej strony, mówiły, że mord z wiosny 1940 r. śledczy zakwalifikują jako przestępstwo przekroczenia uprawnień, które już dawno się przedawniło. Pisałem, że o prawnej kwalifikacji zbrodni katyńskiej i wynikających stąd dla państwa konsekwencjach decyduje jednak prawo międzynarodowe. Zabicie niemal 22 tys. polskich obywateli było niepodlegającą przedawnieniu zbrodnią prawa międzynarodowego. Okoliczności mordu należy dokładnie wyjaśnić, a sprawców ścigać aż po kres ich życia.

Wskazywałem w szczególności, że jeśli informacje z Rosji się potwierdzą, krewni ofiar zbrodni NKWD mogą pomyśleć o skierowaniu skargi do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Federacja Rosyjska, prawny następca Związku Sowieckiego, podpisała bowiem Europejską konwencję praw człowieka  i począwszy od 5 maja 1998 r., poddała się kontroli Trybunału. Konwencja zawiera art. 2 odnoszący się do prawa do życia. Prawo to nie tylko nie pozwala na odbierania życia ludzkiego poza kilkoma wyraźnie wskazanymi i rygorystycznie rozumianymi sytuacjami, ale nakazuje też państwu przeprowadzenie należytego postępowania wyjaśniającego, gdy do śmierci doszło wskutek zabójstwa lub jej okoliczności rodzą wątpliwości. Wymaganego postępowania bez wątpienia nie ma, gdy państwo nazywa masowy mord przekroczeniem uprawnień, a sprawców nie ściga, bo upłynął już termin przedawnienia.

Po ukazaniu się artykułu skontaktowała się ze mną Witomiła Wołk-Jezierska, córka zabitego w Katyniu polskiego oficera. Odnalazła mnie w Holandii, gdzie wówczas przebywałem jako stypendysta amerykańskiej Fundacji Andrew Mellona. Moja rozmówczyni pytała, czy to, o czym pisałem, da się przełożyć na działanie praktyczne, którym zainteresowane są nie tylko ona i jej matka, wdowa po poruczniku Wołku, ale i grupa krewnych innych ofiar zbrodni katyńskiej. Umówiliśmy się na spotkanie po moim powrocie do Polski wiosną 2005 r.

Zanim doszło do spotkania, potwierdziły się informacje o zamknięciu rosyjskiego śledztwa katyńskiego. Poinformował o tym na specjalnej konferencji prasowej 11 marca 2005 r. generał Sawienkow, szef Głównej Prokuratury Wojskowej. Dowiedzieliśmy się wtedy, że śledztwo zostało umorzone już 21 września 2004 r. Dodatkowo, by zapewnić ochronę „bezpieczeństwa narodowego" Rosji, 36 tomów akt objęto klauzulą tajności. Stało się tak również z postanowieniem zamykającym śledztwo.

Dwie ważne decyzje

Wniesienie skargi do Trybunału łączyło się z dwiema ważnymi decyzjami. Po pierwsze, tekst w „Rzeczpospolitej" pisałem, szkicując pewną hipotezę. Jako prawny reprezentant skargę musiałem natomiast ująć tak, by dawała szansę na sukces. Ówczesne strasburskie orzecznictwo nie udzielało jednak jasnej odpowiedzi, jak Trybunał może postąpić, gdy trafi do niego „skarga katyńska" skoncentrowana na zarzucie mówiącym o braku w Rosji należytego postępowania wyjaśniającego. Tylko dwa razy Trybunał orzekał w sprawie, gdy do śmierci (i aktu tortur) doszło przed związaniem się państwa Konwencją, a skarżący kwestionowali przebieg późniejszego śledztwa, prowadzonego już w okresie poratyfikacyjnym. W chronologicznie wcześniejszej sprawie Moldovan i Rostaş przeciwko Rumunii sędziowie jednogłośnie uznali skargę za niedopuszczalną, stwierdzając, że nie mogą badać krajowego postępowania, jeśli śmierć nastąpiła przed ratyfikacją Konwencji. W drugiej sprawie Bălăşoiu przeciwko Rumunii orzekli natomiast również bez głosu sprzeciwu, że Trybunał jest właściwy do oceny krajowego śledztwa...

Chociaż drugą decyzję, podjętą także wobec Rumunii przez niemal tych samych sędziów, można było postrzegać jako naprawienie błędu z pierwszej sprawy, wolałem nie sprawdzać tego w „skardze katyńskiej". Dlatego zdecydowałem, że nasza skarga będzie się odwoływać do innego prawa zapisanego w Konwencji ? prawa do życia rodzinnego i prywatnego. Utajnienie akt rosyjskiego śledztwa także dla najbliższych osób zamordowanych oznacza, że nie znają oni okoliczności śmierci i miejsc pochowania zwłok. Ustalenia rosyjskich śledczych są ponadto ważne dla kwestii rehabilitacji zabitych. Dotychczas można ich traktować jako zasadnie skazanych. Prawo do dobrego imienia to natomiast element prawa do życia prywatnego.

Po drugie, przed udaniem się do Strasburga należało w Rosji podjąć pewne postępowania prawne (wymóg wyczerpania drogi krajowej). Zdecydowaliśmy się na dwie procedury. Pierwsza zmierzała do wznowienia rosyjskiego śledztwa, w którym krewni ofiar nie mieli statusu pokrzywdzonych. Druga związana była z rehabilitacją zamordowanych, odwołując się do rosyjskiej ustawy z 1991 r. o rehabilitacji ofiar prześladowań politycznych.

Postępowania w Rosji

Dwa postępowania w Rosji prowadziła rosyjska prawniczka Anna Stawicka, która wcześniej reprezentowała m.in. krewnych Anny Politkowskiej, zamordowanej dziennikarki „Nowoj Gaziety". Przebieg i konkluzje rosyjskich sądów były zdumiewające. Usłyszeliśmy, że krewni ofiar Katynia nie występowali w rosyjskim śledztwie jako pokrzywdzeni, bo nie udało się ustalić, że ich bliscy zostali zamordowani. Wiadomo tylko, że do wiosny 1940 r. przebywali w obozach jenieckich, a następnie zostali przekazani rejonowym jednostkom NKWD. Co się stało później, tego rosyjska prokuratura nie wie.

Jeszcze bardziej szokujący był przebieg postępowań rehabilitacyjnych. Najpierw rosyjski sędzia stwierdził, że decyzję w sprawie odmowy rehabilitacji mogą kwestionować jedynie sami zainteresowani, czyli zamordowani... Po uchyleniu tego orzeczenia przez sąd wyższej instancji usłyszeliśmy, że nawet jeśli przyjąć, że polskich jeńców zabito, nie jest znana podstawa prawna, na jakiej doszło do orzeczenia kary śmierci. Zakładano więc, że egzekucja tysięcy Polaków mogła być prawnie uzasadniona. Jeden z prokuratorów powiedział wprost przed sądem, że istniały podstawy dla (hipotetycznego) zabicia polskich oficerów, bo przed wojną szkolono ich do wrogości wobec Związku Sowieckiego, a wielu z nich było „sabotażystami i terrorystami".

Postępowania w Rosji zakończyły się w październiku 2008 r. i styczniu 2009 r. Droga do Strasburga była otwarta.

Słoweński przełom

W kwietniu 2009 r. zapadł wyrok Wielkiej Izby w sprawie Šilih przeciwko Słowenii, bardzo ważny dla ostatecznego kształtu skargi katyńskiej. Strasburscy sędziowie uznali, że jego orzecznictwo dotyczące proceduralnego obowiązku związanego z prawem do życia jest niespójne i ten niepożądany stan powinno zakończyć rozstrzygnięcie 17 sędziów. W sprawie słoweńskiej chodziło o możliwość zbadania przez Trybunał skuteczności śledztwa dotyczącego śmierci syna skarżących. Do śmierci, stanowiącej następstwo błędu lekarskiego, doszło przed ratyfikacją Konwencji przez Słowenię. Postępowanie wyjaśniające odbywało się już później.

Trybunał orzekł olbrzymią większością 15 głosów do 2, że jest właściwy, by zbadać krajowe śledztwo. Zdając sobie przy tym sprawę z olbrzymiego znaczenia wyroku dla przyszłych spraw, sędziowie postanowili dokładniej określić, kiedy Trybunał staje się kompetentny, gdy śmierć poprzedza „krytyczną datę" ratyfikacji. Po pierwsze, Strasburg może badać tylko te działania i zaniechania krajowych władz, do jakich doszło w okresie poratyfikacyjnym. Po drugie, Trybunał staje się właściwy, jeśli większość kroków proceduralnych miała miejsce po ratyfikacji Konwencji (można to nazwać „regułą proporcji"). Po trzecie, sędziowie wskazali, że w szczególnych przypadkach ich uprawnienie do zbadania krajowych postępowań może wynikać z konieczności zapewniania, że „gwarancje i założycielskie wartości Konwencji są chronione w rzeczywisty i skuteczny sposób" (zostało to później nazwane przez Trybunał „klauzulą humanitarną").

Skargę katyńską „pisałem Šilihem". Uprawnienie Trybunału do skontrolowania rosyjskiego śledztwa katyńskiego uzasadniałem przede wszystkim „klauzulą humanitarną". Skoro w dotychczasowym orzecznictwie Strasburg kwalifikował wypowiedzi negujące zbrodnie masowe prawa międzynarodowego (takie jak Holokaust) jako czyn sprzeczny z wartościami założycielskimi Konwencji, za niemożliwe do pogodzenia z nimi należy uznać same zbrodnie. Zamordowanie 22 tysięcy polskich obywateli było niepodlegającą przedawnieniu zbrodnią wojenną i zbrodnią przeciwko ludzkości. Alternatywnie wskazywałem, że radykalna zmiana w ustaleniach rosyjskich śledczych (zamiana zabitych w „zaginionych"), dokonana w końcowym okresie śledztwa, musi świadczyć o przeprowadzeniu na tym etapie postępowania ważnych czynności i odkryciu kluczowych dla sprawy dowodów. Jakie to czynności i dowody, tego nie wiemy, bo na aktach sprawy ciąży klauzula tajności.

Obok złamania prawa do życia przez brak należytego postępowania wyjaśniającego (art. 2) w skardze postawiłem też zarzut naruszenia art. 3 w części, która zabrania poniżającego i nieludzkiego traktowania. Wskazywałem tu na wypowiedzi rosyjskich organów i śledczych, które negowały realność zbrodni katyńskiej, kwestionowały historycznie ustalone fakty (Polacy zaginęli wiosną 1940 r.), wreszcie sugerowały, że istniało uzasadnienie dla „hipotetycznej" egzekucji polskich obywateli.

Co w Strasburgu

Skarga została błyskawicznie zakomunikowana rządowi Rosji przez Trybunał, uzyskując status priorytetu, o który prosiłem. Do postępowania przystąpił też polski rząd jako tzw. strona trzecia.

W lipcu 2011 r. Trybunał wydał decyzję w sprawie dopuszczalności skargi. Uznał za dopuszczalny zarzut związany ze złym traktowaniem skarżących (art. 3). O możliwości przyjęcia do rozpoznania najważniejszego zarzutu dotyczącego prawa do życia sędziowie postanowili się wypowiedzieć dopiero w wyroku.

Jednocześnie Trybunał postanowił, że w sprawie skargi katyńskiej w październiku 2011 r. przeprowadzi rozprawę. Dochodzi do niej sporadycznie, tylko w najważniejszych sprawach.

Treść pytań na rozprawę wskazywała, że Trybunał jest gotów pójść w stronę najmocniejszego wariantu wywiedzenia z klauzuli humanitarnej swojej właściwości do zbadania rosyjskiego śledztwa katyńskiego. Strony pytano, czy masowy mord z 1940 r. był zbrodnią wojenną. Jedno z pytań świadczyło również, że Strasburg zdecydował się postawić Rosji dodatkowy zarzut, co sugerowałem w korespondencji z Trybunałem. Nieprzekazanie zażądanej przez sędziów kopii postanowienia o umorzeniu rosyjskiego śledztwa może być uznane za złamanie obowiązku współpracy państwa z Trybunałem (art. 38).

Wyrok izby

Wyrok izby został publicznie ogłoszony 16 kwietnia 2012 r. (co stanowi wyjątek od reguły pisemnej notyfikacji). Sędziowie 4 głosami do 3 orzekli, że nie mogą badać rosyjskiego śledztwa, bo po 5 maja 1998 r. nie ujawniła się żadna nowa okoliczność (dowód) ważna dla tego śledztwa. Stwierdzono natomiast, że doszło do złamania przez Rosję art. 3 (5 głosów do 2) i art. 38 (4 głosy do 3). Reakcje i wypowiedzi rosyjskich organów oraz śledczych uznano nie tylko za akt poniżającego, ale i nieludzkiego traktowania krewnych ofiar. Trybunał wskazał, że jest uderzony postępowaniem władz rosyjskich. Stwierdzał, że „demonstrowały one rażące, konsekwentne i bezduszne lekceważenie" swoich obowiązków. Rosyjskie władze negowały w korespondencji ze skarżącymi niekwestionowane fakty historyczne (teza o „zaginięciu), co porównano z zaprzeczaniem Holokaustu.

Trzej sędziowie, którzy nie zgodzili się z wyrokiem w części dotyczącej art. 2 (Dean Spielmann, Mark Villiger, Angelika Nußberger), pisali w dołączonym zdaniu odrębnym, że wymóg „nowego istotnego elementu", jaki musi się ujawnić po ratyfikacji Konwencji, stanowi nieuzasadnione zawężenie „klauzuli humanitarnej". Nawet jednak akceptując taki wymóg, Trybunał powinien uznać, że może oceniać rosyjskie śledztwo. Doszło w nim do radykalnej zmiany ustaleń, a otwartemu wcześniej postępowaniu nadano klauzulę tajności. Są to nowe dla postępowania okoliczności.

Autorzy zdania odrębnego pisali też, że katyński wyrok podnosi „poważne zagadnienie dotyczące wykładni i stosowania Konwencji". Jest to formuła określająca, kiedy sprawą powinna się zająć Wielka Izba 17 sędziów.

Wniosek o ponowne rozpoznanie skargi przez Wielką Izbę został przyjęty we wrześniu 2012 r., a rozprawa odbyła się w lutym 2013 r. Do postępowania przystąpiło, wspierając racje skarżących, sześć znanych organizacji pozarządowych, w tym Amnesty International.

Spodziewałem się, że kluczowa dla wyroku Wielkiej Izby może być szczególna cecha śledztwa w sprawie zbrodni katyńskiej, podnoszona przez Rosję. Dotyczy ono śmierci, do której doszło nie tylko przed ratyfikacją Konwencji, ale i przed powstaniem Konwencji (ta została uchwalona 4 listopada 1950 r., a weszła w życie 3 września 1953 r.). Dlatego w argumentacji prawnej przywoływałem bogate orzecznictwo, w którym sądy międzynarodowe uznawały się za właściwe do oceny obowiązków prawnych państwa, gdy zdarzenie stanowiące źródło takich obowiązków było przedtraktatowe, lecz źródło sporu znajdowało się już w okresie po ratyfikacji (Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości, Stały Trybunał Sprawiedliwości Międzynarodowej, izby apelacyjne Światowej Organizacji Handlu). Wskazywałem też na rozstrzygnięcia Międzyamerykańskiego Trybunału Praw Człowieka i Komitetu Praw Człowieka ONZ, które wprost uznawały się za kompetentne do zbadania śledztw dotyczących „przedtraktatowych zabójstw". Określano w nich jednocześnie, że jeśli państwo chciało ograniczyć możliwości kontrolne organu międzynarodowego, mogło to zrobić poprzez zastrzeżenie składane w chwili ratyfikacji traktatu. Tak postąpiło Chile, pozbawiając Międzyamarykański Trybunał i Komitet Praw Człowieka uprawnienia do badania śledztw w sprawie zabójstw dokonanych za rządów Augusto Pinocheta.

Grom z jasnego nieba

Wyrok Wielkiej Izby stwierdził 13 głosami do 4, że Trybunał nie może badać rosyjskiego śledztwa. Sędziowie w ogóle nie odnieśli się do przywoływanego przeze mnie orzecznictwa międzynarodowego. Co więcej, tej części argumentacji nie zreferowano nawet w wyroku podczas opisu stanowisk stron! Takie działanie można by kwestionować jako naruszenie prawa do rzetelnego postępowania sądowego, jeśli tylko istniałaby skarga tego typu przeciwko Trybunałowi...

Podobne milczenie towarzyszy Trybunałowi w innych miejscach. Sędziowie oznajmiają, że w rosyjskim śledztwie nie wystąpiły po 5 maja 1998 r. nowe elementy. Nie mówią przy tym, dlaczego za nowy element nie uznali obszernego materiału ukraińskiego, w tym listy zawierającej nazwiska 3435 zamordowanych. To dossier zostało przekazane Rosji przez Ukrainę w 2002 r., a włączone do akt spraw w sierpniu 2004 r. Stwierdzając brak złamania art. 3 (12 głosów do 5), Wielka Izba nie dokonuje natomiast oceny wypowiedzi władz rosyjskich, które izba wcześniej uznała za nie tylko poniżające, ale też nieludzkie.

Wyrok oceniam niezwykle krytycznie nie tylko wtedy, gdy przemilcza liczne argumenty i fakty, ale też w części, w której formułuje po raz pierwszy pewne własne tezy. Trybunał tych tez nie uzasadnia, lecz po prostu oznajmia. Dowiadujemy się więc, że daty śmierci i ratyfikacji Konwencji przez państwo nie może dzielić więcej niż dziesięć lat. Czemu nie pięć lub dwadzieścia? Zresztą sam Trybunał uznawał się już wcześniej za właściwy, gdy było to trzynaście lat. Odwołanie się do wartości założycielskich Konwencji („klauzula humanitarna") nie może dotykać zdarzeń sprzed 5 listopada 1950 r. (uchwalenie Konwencji). Dlaczego, skoro taki pogląd nie wynika z prawa międzynarodowego, a ponadto Konwencja powstała jako odpowiedź na dwa totalitaryzmy i dokonane przez nie zbrodnie. Jest też pewien dodatkowy paradoks, jeśli hipotetycznie Rosja (Związek Sowiecki) związałaby się Konwencją w 1950 r., Trybunał byłby właściwy do oceny śledztwa katyńskiego ze względu na regułę 10 lat, ale już nie dużo mocniejszą klauzulę humanitarną.

Mam też kłopot z zaakceptowaniem głosowania polskiego sędziego. Tak jak większość, prof. Krzysztof Wojtyczek uznał, że Trybunał nie może badać rosyjskiego śledztwa. Swój pogląd uzasadnia jednak w inny sposób (co wyraża w zdaniu równoległym dołączonym do wyroku). Sędzia powraca do stanowiska dwóch sędziów dysydentów ze sprawy Šilih przeciwko Słowenii, którzy uważali, że Trybunał nie jest w ogóle uprawniony do badania śledztw dotyczących przedratyfikacyjnych śmierci. W późniejszych 22 wyrokach, gdzie orzekano o takich śledztwach, Trybunał uznawał się już jednak jednomyślnie za właściwy. Mogę przyjąć do wiadomości, nie zgadzając się z takim wyborem, powrót polskiego sędziego do poglądu, którego Trybunał konsekwentnie nie podzielał. Nie mogę natomiast zrozumieć, jak mając taki pogląd, prof. Wojtyczek mógł jednocześnie orzec 17 września 2013 r. w sprawie Przemyk przeciwko Polsce, że Trybunał jest uprawniony do badania polskich postępowań związanych ze śmiercią Grzegorza Przemyka. Do tragicznej śmierci licealisty doszło wszak w 1983 r., a Polska związała się Konwencją dopiero dziesięć lat później...

Jedynie czworo sędziów uważało, że Trybunał jest uprawniony do oceny rosyjskiego śledztwa i że tego śledztwa nie można uznać za prawidłowe (Ineta Ziemele, Vincent A. de Gaetano, Julia Laffranque i Helen Keller). Dołączyli oni do wyroku obszerne zdanie odrębne. Zamykając swoją krytykę, napisali: „Wyrażamy naszą głęboką niezgodę i niezadowolenie z rozstrzygnięcia podjętego przez większość w tej sprawie, która dotyczy najbardziej odrażających naruszeń praw człowieka. [Rozstrzygnięcie Trybunału] oznacza dla skarżących, że ich długa historia spóźnionej sprawiedliwości zakończyła się trwałą odmową sprawiedliwości". A nieco wcześniej: „podejścia Trybunału nie można zaakceptować, jeśli konwencyjny system ma spełniać rolę, do której został powołany stworzenia sądu, który działałby jako »sumienie« Europy".

Szkoda, że pogląd tej czwórki nie stał się poglądem Trybunału. 21 października 2013 r. mógł stać się historycznym dniem, przypominającym też o tym, dlaczego Europa przyjęła Konwencję i stworzyła Trybunał. Profesor William Schabas, jeden z największych znawców problematyki zbrodni prawa międzynarodowego, swój krytyczny komentarz do wyroku Wielkiej Izby otwierał tytułem: „Amnezja w Strasburgu".

Ireneusz C. Kamiński, profesor w Instytucie Nauk Prawnych PAN, pomysłodawca skargi katyńskiej i reprezentant prawny skarżących

Niewiarygodne, niemożliwe" (unbelievable, impossible) to najczęściej wypowiadane słowa, jakie 21 października słyszałem w Strasburgu zaraz po ogłoszeniu wyroku Wielkiej Izby w sprawie skargi katyńskiej.

To zdziwienie rosło wraz z lekturą liczącego niemal 100 stron wyroku. Europejską konwencją praw człowieka i strasburskim orzecznictwem zajmuję się od ponad 15 lat. Nie pamiętam innego wyroku, zwłaszcza wydanego przez najważniejszy skład orzekający – 17-osobową Wielką Izbę, który byłby tak prawniczo zły, jak „wyrok katyński".

Pozostało 97% artykułu
Podatki
Skarbówka zażądała 240 tys. zł podatku od odwołanej darowizny. Jest wyrok NSA
Prawo w Polsce
Jest apel do premiera Tuska o usunięcie "pomnika rządów populistycznej władzy"
Edukacja i wychowanie
Ferie zimowe 2025 później niż zazwyczaj. Oto terminy dla wszystkich województw
Praca, Emerytury i renty
Ile trzeba zarabiać, żeby na konto trafiło 5000 zł
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Prawo karne
Rząd zmniejsza liczbę więźniów. Będzie 20 tys. wakatów w celach