- „Sztuka na zamku" to wspólny performance. Efekt finalny nie jest najważniejszy – potwierdza Antoni Burzyński, współkurator projektu. – Prace, które powstały są przede wszystkim znakiem tego, co się wydarzyło i jednocześnie punktem wyjścia do opowiedzenia historii ich powstania. Czyli właśnie wspólnej pracy i tworzenia. Uczestniczki warsztatu początkowo nie chciały pokazać twarzy, dlatego na fotoreportażu Małgorzaty Brus widać ich ręce, nogi, tatuaże. Potem większość z nich zdecydowała się ujawnić, oprócz jednej, która w obawie o to, że jej rodzinę mogą spotkać szykany za to, co zrobiła, chciała pozostać anonimowa - wyjaśnia.
Co ciekawe, to ona stała się główną bohaterką rzeźby Pawła Althamera – statuę zdobi jej odciśnięta w gipsie twarz. Instalacja o nazwie „Wolność" została stworzona z tego co jej autorki mogły znaleźć w więzieniu i co dostały od artysty – są gazety, stare materiały, tiule, wełniany szalik, sztuczny bluszcz i aureola. Ta pstrokata postać, jest przeciwieństwem szarej niewoli. Podobnie jak kolorowy „Rajski ogród", który osadzone namalowały wspólnie z Justyną Kabalą.
Maski i ogrody
- Zastanawiałam się jak można opowiedzieć o wolności– mówi artystka. – Do wyboru tematu zainspirowała mnie podróż na Maderę, zrobiłam wiele zdjęć, które potem pokazywałam w czasie warsztatu, podobnie jak obrazy Hieronima Boscha i Józefa Mehoffera. Uczyłam dziewczyny, że malować można również palcami, że można odciskać na płótnie kształty różnych przedmiotów, że ogranicza nas tylko wielkość płótna. Zauważyłam, jaką im te zajęcia sprawiają radość. Na początku trochę się obawiałam tej współpracy, ponieważ nigdy wcześniej nie byłam w więzieniu, ale to uczucie minęło. Miejsce przestało być ważne, gdy skoncentrowałyśmy się na tworzeniu.
Podobne odczucia miała Eliza Proszczuk. Postanowiła, że zrobi z nimi maski, mogące je charakteryzować - swoisty autoportret lub przedstawienie marzeń o sobie, w których później mogłyby opowiadać napisane przez siebie bajki. – Chciałam odrealnić sytuację i przez to sprawić, żeby przestały zastanawiać się gdzie są i co należy zrobić – zaznacza artystka.
Tak powstał video-art, w którym kobiety z aresztu zmieniają się w aktorki, zakładają maski i opowiadają bajki o sobie - w wybranym przez siebie sposobie ekspresji, o pałacach, wyjściu na bal z Leonardo Di Caprio ale i o szarzyźnie dnia, gdy leży się na kanapie, ogląda nudną telewizję i je pizzę.
- To jest tylko mała część całego projektu, maski i film powstały w czasie dwóch spotkań, a warsztaty prowadziłam przez cały rok i zamierzam je kontynuować. Piszę teraz doktorat na związany z nimi temat. Na początku w zajęciach uczestniczyło kilkanaście dziewczyn, ale po pewnym czasie poprosiłam, żeby się zastanowiły, czy naprawdę chcą przychodzić, żeby potraktowały to poważnie, poczuły odpowiedzialność, że bez nich zajęcia nie będą mogły się odbyć. Zostało sześć dziewczyn. Zauważyłam od razu, że one czują sztukę, być może dlatego, że ludzie, którzy są w izolacji, w warunkach klaustrofobicznych, bez pracy, a są w sile wieku, mają dużą potrzebę kreacji, twórczości – opowiada Eliza.