Chodzi o wyjazdy tzw. thaimout w trakcie semestru szkolnego, na które trzeba otrzymać zgodę szkoły. Rodzice występują o wolne dla swojego dziecka, by móc spędzić dłuższy urlop np. w Azji mimo obowiązku szkolnego. A ten nakazuje, by wszystkie dzieci chodziły do szkoły od tego roku kalendarzowego, w którym kończą sześć lat, aż do ukończenia IX klasy podstawówki. Obowiązek trwa nie dłużej niż do osiemnastego roku życia. Na krótszą przerwę w nauce np. na uroczystość ślubną, pogrzeb lub inne święto rodzinne szkoły na ogół dają pozwolenie.
Inaczej jest jednak z dłuższymi okresami nieobecności i gminy coraz surowiej patrzą na nieusprawiedliwioną absencję uczniów. Nie podchodzą co prawda do tego tak restrykcyjnie jak w Niemczech, gdzie policja kontroluje na lotniskach, czy uczeń ma zezwolenie na odlot na wakacje w środku semestru. Jeżeli go nie posiada, to odwozi go do szkoły. Potem też rodzina nie uniknie wysokiej kary pieniężnej.
Czytaj więcej
Państwo traci miliardy na konfabulacjach przestępców.
Szwedzi nie traktują też eskapady w środku semestru szkolnego jak w Austrii, gdzie rodzice ryzykują dwa tygodnie za kratkami, zawieszenie dziecka w prawach ucznia i karę grzywny rzędu 400 euro.
W królestwie Szwecji sprawy wędrują do sądu. W ubiegłym roku sąd administracyjny rozpatrzył 133 kazusy między gminami a rodzicami dzieci. W 86 przypadkach nałożono na opiekunów kary pieniężne za nieuzasadnioną nieobecność w szkolnej ławce. I to spore.