Nie znamy jeszcze pisemnych motywów orzeczenia Sądu Najwyższego w sprawie Mariusza Kamińskiego i jego towarzyszy z CBA. Z pewnością będą szczegółowo analizowane przez rzesze prawników, zapewne będą też przez lata poruszane na wykładach z prawa konstytucyjnego i postępowania karnego, stając się fragmencikiem powszechnej wiedzy prawniczej. Wątpię, by taki los czekał wypowiedzi Trybunału Konstytucyjnego z pisemnego uzasadnienia jego ostatniego postanowienia ws. prezydenckiego prawa łaski (sygn. Kpt 1/17). Prędzej zapamiętamy motywy zdań odrębnych.
Sąd Najwyższy– jakkolwiek rozdzierany konfliktami między sędziami a tymi, których status jest coraz skuteczniej podważany – pozostał jeszcze sądem. Trybunał Konstytucyjny zaś komentuje się sam. Jest tak uwikłany politycznie, że choć posiada formalną moc orzekania, to trudno go już uznać za sąd. Sama formalna moc orzekania odarta z jakiegokolwiek autorytetu, a ostatnio – po wewnętrznym praniu brudów – coraz bardziej i z godności, nie wystarcza by być sądem.
Czytaj więcej
Ułaskawienie dla Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika nie kończy sprawy - wynika z wtorkowego orzeczenia Sądu Najwyższego, który uchylił decyzję o umorzeniu sprawy i przekazał ją do ponownego rozpatrzenia w sądzie okręgowym.
Trybunał komentuje się sam
W tej sytuacji ostatnie rozstrzygnięcie Sądu Najwyższego nie dziwi. Sprawa Mariusza Kamińskiego et consortes będzie rozpoznana merytorycznie, a nie umorzona. Czy to ostatecznie oznacza, że nasz Pan Minister i jego towarzysze pójdą siedzieć, jeżeli wynik pracy Sądu Okręgowego okaże się dla nich ostatecznie niekorzystny w takim samym stopniu jak wyrok sądu pierwszej instancji? Odpowiedź nie jest oczywista. O tym, czy przedwcześnie zakomunikowane prawo łaski może zadziałać, ale dopiero po uprawomocnieniu się wyroku skazującego, dopiero się dowiemy. Będzie to z pewnością przedmiotem wielu dyskusji sądów i naukowców.
Istotniejsze jest co innego. Sąd Najwyższy nie pozwolił Trybunałowi Konstytucyjnemu zniweczyć obowiązywania w Polsce prawa do sądu. W prawie tym nie chodzi tylko o prawo Mariusza Kamińskiego i innych oskarżonych w tej sprawie, ale również o prawo pokrzywdzonych do sądu. O nich zarówno prezydent Andrzej Duda, jak i Trybunał, który komentuje się sam, po prostu zapomnieli.