W 2020 r. opublikowaliśmy w „Rz” artykuł pt. „Trybunał Konstytucyjny sięgnął bruku” (4 lutego 2020 r.). Było to po wydaniu przez Trybunał postanowienia zabezpieczającego w sprawie rzekomego sporu kompetencyjnego między Sejmem i Sądem Najwyższym (czy SN ma prawo oceniać skuteczność powołań sędziowskich). Takie określenia jak „sięgnął bruku”, „sięgnął dna”, mimo że wydają się właściwe w opisywanych sytuacjach patologicznych, są jednak zdradliwe. Bo „bruk” czy „dno” okazują się nieadekwatne do kolejnych patologicznych poczynań obozu rządzącego z sądem konstytucyjnym. Mamy, wbrew semantyce, wiele poziomów „bruku” czy „dna”. Trochę jak kręgi piekła Dantego. I dotyczy to nie tylko Trybunału Konstytucyjnego (obecnie tzw. Trybunału Przyłębskiej), ale wielu instytucji, zwłaszcza sądów, poddanych politycznemu demontażowi podczas tzw. reformy sądów.
Krótka historia upadku
Przypomnijmy najważniejsze fakty: w grudniu 2015 r. prezydent Duda odmawia odebrania ślubowania od trzech legalnie wybranych przez Sejm VII kadencji sędziów. Odbiera je za to od trzech wybranych przez Sejm VIII kadencji nielegalnych kandydatów, tzw. dublerów (dwóch z nich umiera, w ich miejsce powołano „dublerów dublerów”, którzy również nie są legalnymi sędziami TK). Po wygaśnięciu kadencji prezesa Andrzeja Rzeplińskiego funkcję tę obejmuje (no właśnie, rzeczywiście obejmuje?) sędzia Julia Przyłębska.
Odbywa się to w procedurze w kilku elementach nielegalnej. Dlatego zasadny był i nadal jest wniosek, że nigdy nie była ona legalnym prezesem TK, a tylko osobą tak tytułowaną i dysponującą faktyczną władzą.
Z Trybunału odchodzą kolejni legalni sędziowie powołani przed 2015 r. W ich miejsce Sejm wybiera kolejnych, którzy są formalnie „legalni”, aczkolwiek w zdecydowanej większości nie spełniają elementarnych, choć ocennych przesłanek wymaganych od sędziów TK przez ustawę (nieskazitelny charakter, wyróżniająca kandydata wiedza prawnicza) i dobre obyczaje (np. wymóg elementarnej kultury osobistej, nieprzechodzenia do TK bezpośrednio „z polityki” lub nieutrzymywania bliskich kontaktów towarzyskich z politykami).
Liczba spraw rozpoznawanych przez TK gwałtownie maleje, nierozpoznane są sprawy nawet z 2015 r., niektóre są odkładane do „zamrażarki” przez J. Przyłębską (np. obniżenie emerytur pracownikom aparatu bezpieczeństwa PRL), inne rozpoznawane w niewiarygodnym tempie (np. ustawa o RPO). Szczególnie kuriozalny przykład tej praktyki to kilkuletnie wstrzymywanie rozpoznawania pytania prawnego SN w sprawie dopuszczalności ułaskawienia osoby, która nie jest prawomocnie skazana, i ostatnie przyspieszenie w tej sprawie w związku podjęciem postępowania przez SN bez rozpoznania pytania przez TK. Wszystko zgodnie z interesem obozu rządzącego, którego J. Przyłębska jest posłusznym funkcjonariuszem.