Dostałaś
nagrodę specjalną Konfederacji Lewiatan za „wyznaczanie standardów dziennikarstwa
ekonomicznego w Polsce". Czym są według Ciebie te standardy
dziennikarstwa?
Te standardy są niezmienne - sprawdzanie informacji w możliwie wielu źródłach, ostrożność w przyjmowaniu „słowa na wiarę”, weryfikowanie intencji rozmówcy. Kieruję się zasadą, którą lata temu poznałam na kursie Reutera, że „nawet jeśli twoja matka mówi, że cię kocha, sprawdź to”. Sądzę, że to jest ważne, niezależnie od rozwoju technologii, a dziś jest nawet trudniejsze - ze względu na szybkość obiegu informacji. Sprawdzanie w możliwie dużej liczbie źródeł dzisiaj, w dobie internetu stało się większym wyzwaniem niż kiedyś. W moim przypadku bardzo ważne jest szczęście do dobrych szefów dbających o wysoką jakość dziennikarstwa, zwłaszcza tych, których miałam na początku mojej pracy w Rzepie, to Danuta Walewska, która była też cudowną mentorką i „role model”, Krzysztof Bień i śp. Piotr Aleksandrowicz, który wyznaczył bardzo wysokie standardy dziennikarstwa gazety. I bardzo ich pilnował, bo każde wydanie Rzepy czytał przed wysłaniem do druku od deski do deski, analizował wykresy i z lupą sprawdzał tabele. Dziennikarze, którzy odebrali taką szkołę, do dziś ją pamiętają. To właśnie praktyka jest kluczowa, bo nawet najlepsze kursy niewiele dadzą, gdy zdobytej tam wiedzy nie można wdrażać w praktyce. Wtedy ona będzie zanikać. Ja mogę ją stosować do dziś.