– Na zamówionych w zeszłym roku 30 pracowników z Indonezji czekamy od dziewięciu miesięcy – skarży się „Rzeczpospolitej” Tomasz Dudek, dyrektor zarządzający agencji zatrudnienia Otto Work Force Central Europe. Polską wizę dostało na razie dziewięciu spośród 60 kandydatów do pracy w Polsce. Trzy kolejne osoby mają dopiero wyznaczone terminy spotkań w konsulacie, więc nie wiadomo, kiedy uda się skompletować całą grupę.
Na budowy bez kolejki
Firma produkcyjna, która czeka na fachowców z Indonezji, jest jednak cierpliwa. Nie ma zresztą wyboru, bo luka kadrowa spowodowana przez wojenny odpływ mężczyzn z Ukrainy zmusza firmy do sięgnięcia po robotników z innych państw, m.in. z Azji, Ameryki Południowej i Afryki.
Długi czas oczekiwania jest sporym wyzwaniem dla polskich pracodawców. Przez ostatnie lata zatrudniali głównie obywateli Ukrainy, którzy dzięki uproszczonej procedurze oświadczeniowej mogli podjąć pracę nawet w ciągu kilku dni – przypomina Rafał Mroz, dyrektor operacyjny w agencji zatrudnienia EWL. Zwiększone zapotrzebowanie na pracowników z innych części świata sprawiło, że bariery administracyjne związane z ich zatrudnieniem stały się bardziej dotkliwe.
– Mamy liczne sygnały z firm, że w wielu krajach trzecich uzyskanie przez cudzoziemca wizy pozwalającej na pracę w Polsce jest bardzo uciążliwe i długotrwałe – mówi „Rzeczpospolitej” Nadia Kurtieva, ekspertka Konfederacji Lewiatan. Dodaje, że chociaż w ostatnim czasie zmniejszyły się bariery administracyjne utrudniające zdobycie zezwolenia na pracę w Polsce, to nasiliły się trudności wizowe. Rosnąca liczba niepokojących sygnałów z polskich firm sprawiła, że Konfederacja Lewiatan zwróciła się pod koniec lutego br. do MSZ z apelem o zbadanie sytuacji i ujednolicenie praktyk stosowanych w procedurach wizowych, które utrudniają wypełnienie wakatów m.in. w przemyśle, budownictwie czy branży transportowej.