Zapomniany poprzednik Huntingtona

Postacie: Feliks Koneczny (1862 – 1949)

Publikacja: 11.02.2009 00:08

Zapomniany poprzednik Huntingtona

Foto: Rzeczpospolita

Przez lata pisano o jego dorobku naukowym: „jednostronny, doktrynerski”, „ślepe zapatrzenie w papieski Rzym”, a o nim samym jako o „twórcy reakcyjnej historiozofii”. Jeśli w ogóle pisano, bo częściej jego publikacje przechodziły bez większego echa, ignorowane przez środowisko naukowe.

A przecież to on grubo przed Samuelem Huntingtonem opisał koncepcję konkurujących ze sobą cywilizacji. Sam był gorącym orędownikiem cywilizacji łacińskiej, wywodzącej się z nauki Kościoła katolickiego i podlegającej jego etyce. Czy dlatego jego dorobek przez lata pozostawał nieznany szerszemu gronu odbiorców?

Właśnie mija 60 lat od jego śmierci, ale jeśli idzie o dostępność i popularność jego dzieł, to niewiele się zmieniło. Polacy wciąż mało wiedzą o Feliksie Konecznym.

Urodził się w Krakowie w 1862 r. Już w gimnazjum nauczyciele dostrzegli u niego zacięcie historyczne. Studia na tym kierunku podjął na Uniwersytecie Jagiellońskim. Po obronie pracy doktorskiej pracował w różnych ośrodkach: od Akademii Umiejętności przez Bibliotekę Jagiellońską po Uniwersytet Stefana Batorego w Wilnie.

Poza pracami czysto naukowymi publikował książki popularyzujące historię. W 1902 r. wydał dwutomowy podręcznik dziejów narodowych. Była to jedna z pierwszych prób stworzenia podręcznika, który czytali nie tylko studenci historii. Konecznego zajmowała głównie historia Europy Środkowej i Wschodniej w okresie średniowiecza i wczesnej nowożytności. Podkreślał w niej zwłaszcza pozytywny wpływ Kościoła katolickiego na rozwój społeczeństwa – pokazywał, że dzięki konfliktom władzy z Kościołem rodziły się samorządy. Szczególnym obszarem jego zainteresowań był Śląsk. Napisał pierwszą syntezę dziejów Śląska, występował publicznie na rzecz włączenia tego regionu do Polski. Podkreślał także narodowościowy charakter konfliktów polsko-niemieckich i polsko-krzyżackich oraz – jego zdaniem negatywną – rolę Żydów w dziejach Polski.

Potem zainteresowała go refleksja nad wartością cywilizacji. W 1917 r. po raz pierwszy przedstawił zarys swojej teorii cywilizacji. Pogłębił ją kilka lat później w tomie „Polskie Logos a Ethos”.

W 1929 r. władze wileńskiego uniwersytetu wysłały go na wcześniejszą emeryturę za krytykę Józefa Piłsudskiego – jego działanie uznał za typowe dla cywilizacji turańskiej, czyli mającej charakter wojskowy. Wrócił do Krakowa. Nadal prowadził badania i pisał kolejne prace poświęcone religii, etyce, polityce, państwowości. Wciąż doskonalił swoją koncepcję cywilizacji. Fundamentalne dzieło „O wielości cywilizacji” ukazało się w 1935 r.

Gdy wybuchła wojna, Koneczny miał już 77 lat. Pomimo wieku i bolesnych doświadczeń (w czasie wojny stracił dwóch synów) mocno zaangażował się w naukowe i polityczne życie polskiego podziemia.

Zmarł 10 lutego 1949 r. Na jego pogrzebie nie pojawił się nikt z przedstawicieli instytucji naukowych, którym poświęcił całe życie.

Przez lata pisano o jego dorobku naukowym: „jednostronny, doktrynerski”, „ślepe zapatrzenie w papieski Rzym”, a o nim samym jako o „twórcy reakcyjnej historiozofii”. Jeśli w ogóle pisano, bo częściej jego publikacje przechodziły bez większego echa, ignorowane przez środowisko naukowe.

A przecież to on grubo przed Samuelem Huntingtonem opisał koncepcję konkurujących ze sobą cywilizacji. Sam był gorącym orędownikiem cywilizacji łacińskiej, wywodzącej się z nauki Kościoła katolickiego i podlegającej jego etyce. Czy dlatego jego dorobek przez lata pozostawał nieznany szerszemu gronu odbiorców?

Pozostało 80% artykułu
Publicystyka
Andrzej Łomanowski: Rosjanie znów dzielą Ukrainę i szukają pomocy innych
Publicystyka
Zaufanie w kryzysie: Dlaczego zdaniem Polaków politycy są niewiarygodni?
Publicystyka
Marek Migalski: Po co Tuskowi i PO te szkodliwe prawybory?
Publicystyka
Michał Piękoś: Radosław, Lewicę zbaw!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Publicystyka
Estera Flieger: Marsz Niepodległości do szybkiego zapomnienia. Były race, ale nie fajerwerki