Wojciech Wybranowski w swoim tekście z 2 listopada w „Rzeczpospolitej” napisał, że „gej może dostać dziecko”. „Wystarczy, że homoseksualista oświadczy przed urzędnikiem stanu cywilnego, że jest ojcem, i uiści opłatę skarbową” – pisze, strasząc czytelników, dziennikarz. [wyimek]Badania prowadzone w związkach hetero- i homoseksualnych pokazują wyraźnie, że nie ma różnic w rozwoju psychofizycznym dzieci w nich wychowywanych[/wyimek]
Wybranowski, nieprzypadkowo były dziennikarz „Naszego Dziennika”, zagrał na jednym z najbardziej odrażających stereotypów. Już sam tytuł „Homoseksualista szuka dzieci w Internecie” ma implikować sugestię, że gej to pedofil. Takimi tytułami opatruje się bowiem wiadomości o zboczeńcach, nigdy zaś o pełnych miłości heteroseksualnych parach, które zmagają się z trudnościami adopcyjnymi. Gej, według Wybranowskiego, nie może mieć instynktu ojcowskiego. Może co najwyżej kupić dziecko przez Internet, tak jak kupuje się zabawkę, by się nią pobawić, wykorzystać, a później porzucić.
Wzmocnieniem wiarygodności tekstu jest osoba Arkadiusza Karskiego – do czasu publikacji anonimowego mieszkańca dalekiego Budapesztu, ale dzięki Wybranowskiemu „aktywisty ruchu gejowskiego”. Nazwanie nieznanego Karskiego aktywistą gejowskim z pewnością podnosi rangę skandalu i sprawia, że jego „niecne” zamiary przeniesione zostają na cały ruch.
[srodtytul]Stereotyp „geja pedofila”[/srodtytul]
Dla Wybranowskiego fakt, że do takiego przysposobienia dziecka wzywa gej, jest przesłanką, że sprawa dotyczy tylko gejów. A przecież deklarację, że jest się biologicznym ojcem, może złożyć każdy mężczyzna – bez względu na orientację seksualną. Artykuł został jednak tak zbudowany, by zasugerować, że z takich przepisów korzystają (jeśli w ogóle korzystają) tylko geje.