Stwierdza w nim, że sąd ten „nie zajmował się kwestią, czy przywódca „Solidarności” był zarejestrowany jako tajny współpracownik Służby Bezpieczeństwa” i uznaje, że „orzeczenie sądu lustracyjnego w sprawie Lecha Wałęsy z 2000 r. jest mało wiarygodne”.
Otóż informuję, że sąd nie tylko, że zajmował się kwestią rejestracji Lecha Wałęsy, to fakt jej istnienia potwierdził w swoim orzeczeniu jako oczywisty w świetle zgromadzonych dowodów. Uznał natomiast, że brak innych wiarygodnych dowodów potwierdzających rzeczywistą współpracę Lecha Wałęsy ze Służbą Bezpieczeństwa.
Pan Piotr Gontarczyk świetnie o tym wie – nie tylko jako historyk pracujący w IPN, ale przede wszystkim jako uczestniczący w postępowaniu lustracyjnym w sprawie Lecha Wałęsy współpracownik ówczesnego zastępcy rzecznika interesu publicznego. Ten zaś w przytomności Piotra Gontarczyka nie wnosił o uznanie Lecha Wałęsy za kłamcę lustracyjnego, a o umorzenie postępowania. Wydanego orzeczenia, stwierdzającego prawdziwość oświadczenia lustracyjnego Lecha Wałęsy, rzecznik nie zaskarżył. Należy rozumieć, że uznał jego rzetelność. W przeciwnym razie miał obowiązek wnieść odwołanie.
W świetle powyższego mało wiarygodne wydają się dzisiejsze twierdzenia i opinie autora artykułu, a nie ówczesny pogląd sądu, że sam fakt rejestracji nie jest wystarczający do przyjęcia, że osoba zarejestrowana była tajnym i świadomym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa.
[i]—sędzia Sądu Apelacyjnego Paweł Rysiński [/i]