Roman Kuźniar: Europa potrzebuje moralnego uzbrojenia

Unia nawet w świetle antyeuropejskich wybryków prezydenta Donalda Trumpa musi poradzić sobie z Rosją, nielegalną i legalną migracją, utrzymaniem własnej tożsamości i kultury. Los Europy leży w rękach Europejczyków – pisze politolog Roman Kuźniar.

Publikacja: 21.01.2025 04:32

Flaga Unii Europejskiej przed budynkiem Parlamentu Europejskiego

Flaga Unii Europejskiej przed budynkiem Parlamentu Europejskiego

Foto: Adobe Stock

W latach 30. ubiegłego wieku polska dyplomacja promowała na forum Ligi Narodów koncepcję rozbrojenia moralnego. Generalnie chodziło o podjęcie przez członków Ligi zobowiązań tonujących agresywne zachowania państw mogące prowadzić do wojny. W ówczesnej atmosferze międzynarodowej ta propozycja miała sens i zyskała nawet niemałe poparcie. Już wtedy jednak zauważano, że w istocie chodziło o uzbrojenie moralne, to znaczy o kształtowanie takiej świadomości i podejmowanie takich działań w łonie Ligi, które by zwiększały bezpieczeństwo międzynarodowe. Dość podobna ofensywa na rzecz uzbrojenia moralnego Europy potrzebna jest dzisiaj, a to z uwagi na wzrost zagrożeń dla jej bezpieczeństwa.

Kto wybudził Europę ze snu o wiecznym pokoju

Dzisiaj mamy do czynienia z rozbrojeniem moralnym Europy, do którego doszło po zimnej wojnie. Europejczycy uwierzyli bowiem, że weszliśmy w okres „wiecznego pokoju”. Bezpieczeństwo militarne Europy miało być nadal zapewniane przez USA pospołu z NATO. Demokratyzująca się Rosja miała się stać strategicznym partnerem Zachodu; wszak w latach 90. zawarto odpowiednie porozumienia. Na drogę demokracji i stabilnego rozwoju miały wejść także państwa Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej leżące w sąsiedztwie Europy, czemu miały sprzyjać uzgodnione z nimi przez UE formy pomocy i współpracy.

Otulona porozumieniami z państwami otoczenia i zadowolona z niewątpliwych postępów integracji w samej Unii Europa dała się uśpić, czyli moralnie rozbroić. Dopiero ujawniona niedawno przez Rosję wściekła wrogość wobec Zachodu oraz jej agresja na Ukrainę z jednej strony, a z drugiej strony konflikty w Afryce i na Bliskim Wschodzie, w tym związane z nimi fale migracji, wybudziły Europejczyków z ich snu o wiecznym pokoju. Nadal jednak nie potrafią się na tyle moralnie uzbroić, aby móc skutecznie stawić czoła nowym zagrożeniom, choć materialny potencjał, którym dysponują, jest z pewnością wobec tych zagrożeń wystarczający. Atrofia politycznej woli, do której doszło w okresie długiej dywidendy pokoju, nie pozwala go ani dojrzeć, ani przerobić na zdolność do obrony. Stąd europejskie lęki i rozpaczliwe liczenie na Amerykę.

Polska prezydencja w Unii Europejskiej: Zmarnowana szansa?

Polska prezydencja w UE mogłaby to zmienić. Mogłaby, nawiązując do naszego polskiego doświadczenia, tchnąć w Unię przekonanie, że „Europa da radę”. I co najważniejsze, rozpocząć budowanie prawdziwych zdolności obronnych Europy: wobec wyzwania militarnego ze wschodu i migracyjnego z południa. Cała trudność leży w pobudzeniu czynnika wolicjonalnego, bo potencjału materialnego Europie nie brakuje.

Czytaj więcej

Tomasz Grzegorz Grosse: Bezpieczeństwo, Europo! Co to znaczy dla Polski?

Trochę zmarnowaną szansą na podjęcie tego zadania może być paradoksalnie program polskiej prezydencji „Bezpieczeństwo, Europo”. Brzmi to wprawdzie słusznie, ale włączenie do tego programu niemal wszystkich możliwych rodzajów bezpieczeństwa wskazuje, że autorzy raczej kierowali się podręcznikiem akademickim niż tym, co jest w danej chwili ważne dla bezpieczeństwa Europy. Myślenie podręcznikowe należy zostawić wykładowcom i studentom – rządy muszą umieć formułować strategie, czyli także ustawiać w należytym porządku priorytety, a to ze względu na ograniczoność środków: choćby tylko czasu, który jest im dany.  

Bo na przykład jeśli chodzi o bezpieczeństwo żywnościowe czy zdrowotne, to Europa naprawdę ma się lepiej niż inne regiony świata. Co innego bezpieczeństwo militarne w kontekście zagrożenia ze strony Rosji czy zagrożenie niekontrolowaną migracją, które wiąże się z bezpieczeństwem kulturowym, lub – jak się obecnie pisze – bezpieczeństwo ontologiczne (ochrona tożsamości). Rzecz znamienna, w programie prezydencji nie znalazło się inne bezpieczeństwo – widać zbyt politycznie trudne – demograficzne. W czym leży problem? W tym, że w strategiach bezpieczeństwa nie idziemy „ławą”, lecz przede wszystkim zajmujemy się realnymi i bezpośrednimi zagrożeniami (jak te ze strony Rosji), podczas gdy sprawy zdrowotne, żywnościowe czy nawet energetyczne należą do rutynowych, stałych obowiązków każdego rządu.

Polska ma dużo do zrobienia, jeśli chodzi o rozbudowę przemysłu zbrojeniowego

Zacznijmy od bezpieczeństwa militarnego, które słusznie znajduje się wysoko w programie prezydencji. Uzbrojenie moralne Europy w tej dziedzinie musi polegać na wyraźnym powiedzeniu, że chodzi o Rosję i że Europa może sobie na tym polu poradzić. A nawet w świetle antyeuropejskich wybryków prezydenta Donalda Trumpa musi sobie poradzić. Na początek odwołam się tutaj do politycznie niepoprawnych, ale strategicznie pouczających przykładów. Otóż Polska, Francja i Niemcy nie miały w przeszłości problemów z militarnym dotarciu do Moskwy lub w jej pobliże. Owszem, w każdym przypadku to był strategiczny błąd, ale militarnie było to możliwe. Dziś militarnie jest możliwe obronić się przed strategicznym błędem Moskwy, którym byłoby rozpoczęcie przez nią militarnej awantury przeciwko państwom UE i NATO.

Wzięcie na sztandary przez polską prezydencję wielu podręcznikowych rodzajów bezpieczeństwa nie jest dobrym pomysłem, zważywszy zwłaszcza na krótki, półroczny okres jej sprawowania

Sama Unia ma dziś PKB ponadsiedmiokrotnie większe niż Rosja, na cele obronne wydaje ponad trzy razy więcej, a i pod względem liczby ludności jest trzy razy większa od Rosji. Dodajmy do tego potencjał Wielkiej Brytanii. I nie potrzeba wydatków na zbrojenia sięgających 5 proc. PKB, bo choć potencjał militarny Unii wymaga wzmocnienia, to w jeszcze w większym stopniu wymaga zintegrowania w jedną pięść. A jeśli mowa o istotnie potrzebnej rozbudowie europejskiego przemysłu zbrojeniowego, to Polska ma tu dużo do  zrobienia. Jest rzeczą nielojalną wobec Europy (i nierozsądną) lokować nasze wielkie zamówienia głównie w USA i w… Korei Południowej. To spadek po błędnej polityce rządu PiS, który będąc na wojnie z UE, nie chciał tam wydać ani złotówki na zakupy zbrojeniowe; nie należy tego kontynuować.

Co oznacza „uzbrojenie moralne”?

Uzbrojenie moralne to zarówno świadomość, skąd pochodzi zagrożenie, jak i zdolność do mobilizacji, aby mu sprostać. Polska prezydencja ma tu wielką rolę do odegrania, bo nie wszyscy w Europie podobnie oceniają polityczną naturę bandyckiego reżimu Putina, nie wszyscy wykazują chęć mobilizacji będących w ich potencjale środków, aby stawić mu czoła. Zaraz po II wojnie światowej także nie wszyscy na Zachodzie wierzyli we wrogie zamiary stalinowskiego Związku Sowieckiego. Zarazem trzeba wiedzieć, że Rosja Putina nie planuje ataku zbrojnego na Europę (już trzeci rok buksuje nad Dnieprem). Rosja chciałaby nas skutecznie zastraszyć, aby móc Europę zwasalizować i zmienić porządek międzynarodowy w tej części świata.

Używa do tego także środków pośrednich: dywersja, dezinformacja, korupcja itp. I właśnie dlatego niezbędne jest uzbrojenie moralne, w tym wystarczający potencjał odstraszający, aby nie dać się zastraszyć, podzielić, wewnętrznie osłabić. Dodajmy, że zagrożenie ze strony Rosji ma charakter tradycyjny, konwencjonalny, pochodzi zarówno z obsesji samego Putina, jak i ze ścierania się na obszarze Europy Wschodniej dwóch tektonicznych płyt geopolitycznych: zachodniej (demokratycznej) i wschodniej (autorytarnej). Agresja na Ukrainę jest w tym kontekście wojną zastępczą Rosji przeciwko Zachodowi.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Prezydencja Polski w UE. To nie półroczny festiwal, ale narzędzie do budowania roli Polski w Europie

Natomiast presja ze strony nielegalnej migracji ma w dużym stopniu charakter zagrożenia asymetrycznego. I wobec tego rodzaju zagrożenia także doszło w Europie w ostatnich dekadach do rozbrojenia moralnego. Można wskazać na trzy główne przyczyny tego stanu. Po pierwsze, przeszłe grzechy i zamorskie powiązania niektórych państw zachodnich sięgające czasów kolonialnych. Po drugie, prawa człowieka, zwłaszcza gdy zbyt rozciągliwie traktowane (jak np. konwencja genewska ws. uchodźców). Po trzecie, zapotrzebowanie na siłę roboczą ze strony przedsiębiorców, czyli przemysłu i sektora usług, które związane jest z kryzysem demograficznym samej Europy. Warto tu przypomnieć niemieckie tłumaczenia otwartości na wielką falę migrantów i uchodźców w 2015 roku: Niemcy chciały trochę poprawić swój wizerunek zepsuty przez nazizm, zaś niemieccy przedsiębiorcy cieszyli się z napływu rąk do pracy.  

Jak przeciwstawić się tzw. weaponizacji migracji?

Tymczasem nadmierna, legalna i nielegalna migracja prowadzi do konfliktu wartości, zwłaszcza humanitarnych i tych związanych z bezpieczeństwem. Nie chodzi tylko o bezpieczeństwo fizyczne zagrożone przez wzrost przestępczości czy terroryzm, ale także bezpieczeństwo kulturowe oraz spoistość społeczną. Zwracanie uwagi na tego rodzaju zagrożenia nie jest populizmem. Populizm na tym tle zaczyna się wtedy, gdy partie demokratycznego mainstreamu ze względów poprawnościowych czy interesy ekonomiczne długo ignorują te problemy, a wtedy znajdują w tym polityczne złoto klasyczni populiści, nierzadko stanowiący zagrożenie dla samej demokracji.

Stawką w tym kontekście staje się więc nierzadko bezpieczeństwo demokratyczne (termin z języka Rady Europy). Kompleks wiążący potrzebę bezpieczeństwa kulturowego i zachowania tożsamości z nadmierną, bezrefleksyjnie tolerowaną migracją nie jest problemem wydumanym. Wymaga uwzględnienia różnych wrażliwości, ale także działań z zakresu tradycyjnego bezpieczeństwa, jak choćby uszczelnienie granicy. Europa tu także potrzebuje uzbrojenia moralnego godzącego działania na rzecz własnego bezpieczeństwa z moralną zasadą człowieczeństwa, która nie może jednak być demagogicznie nadużywana przez jedną ze stron debaty w tej sprawie. Kraje Europy nie mogą się czuć rozbrojone moralnie w obliczu posługiwania się migracją jak bronią (weaponizacja migracji przez reżim Łukaszenki) lub przestępczości zorganizowanej czerpiącej zyski z wielkiego przerzutu migrantów z Afryki i Azji do Europy.

Wzięcie na sztandary przez polską prezydencję wielu podręcznikowych rodzajów bezpieczeństwa nie jest dobrym pomysłem, zważywszy zwłaszcza na krótki, półroczny okres jej sprawowania. Ale uczynienie choćby z tych dwóch problemów bezpieczeństwa uzasadnienia dla moralnego uzbrojenia Europy mogłoby być wartościowym wkładem Polski w zapoczątkowanie trwałych i koniecznych zmian w polityce bezpieczeństwa UE. Los Europy leży w rękach Europejczyków, lecz muszą się oni przestać bać działań na rzecz tej najważniejszej w życiu narodów rzeczy, jaką jest właśnie bezpieczeństwo.

Autor

Prof. Roman Kuźniar

Politolog, dyplomata. Były doradca ds. międzyn*arodowych prezydenta Bronisława Komorowskiego (2010–2015)

W latach 30. ubiegłego wieku polska dyplomacja promowała na forum Ligi Narodów koncepcję rozbrojenia moralnego. Generalnie chodziło o podjęcie przez członków Ligi zobowiązań tonujących agresywne zachowania państw mogące prowadzić do wojny. W ówczesnej atmosferze międzynarodowej ta propozycja miała sens i zyskała nawet niemałe poparcie. Już wtedy jednak zauważano, że w istocie chodziło o uzbrojenie moralne, to znaczy o kształtowanie takiej świadomości i podejmowanie takich działań w łonie Ligi, które by zwiększały bezpieczeństwo międzynarodowe. Dość podobna ofensywa na rzecz uzbrojenia moralnego Europy potrzebna jest dzisiaj, a to z uwagi na wzrost zagrożeń dla jej bezpieczeństwa.

Pozostało jeszcze 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Duda i Tusk szkodzą Polsce stając po złej stronie Netanjahu
Materiał Promocyjny
Suzuki e VITARA jest w pełni elektryczna
Publicystyka
Michał Szułdrzyński: Wyjątkowa jednomyślność Dudy i Tuska w sprawie Netanjahu
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Karol Nawrocki zrzuca dres i wchodzi na terytorium Konfederacji
Publicystyka
Tomasz Kubin: O przyjęciu euro w Polsce, czyli o wyższości polityki nad prawem i gospodarką
Materiał Promocyjny
Kluczowe funkcje Małej Księgowości, dla których warto ją wybrać
Publicystyka
Bogusław Chrabota: Elvis Presley – gdyby żył, miałby 90 lat. Był metaforą Ameryki
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego