Według GUS za 32 lata Polaków w scenariuszu optymistycznym będzie 34,8 mln, w środkowym – 30,4, a w negatywnym – zaledwie 26,7 mln. W ten sposób z kraju dużego w Unii Europejskiej zmienilibyśmy się w kraj na granicy dużych i małych. Miałoby to swoje konsekwencje polityczne – im mniej ludności, tym mniejszy wpływ polityczny – ale przede wszystkim ekonomiczne. Mniejsza liczba ludności to mniejsza liczba pracujących i utrzymujących osoby niepracujące, co oznacza albo radykalną redukcję świadczeń emerytalnych, albo drastycznie większe obciążenie pracujących, albo ostre ograniczenie innych świadczeń socjalnych, żeby zasilić system emerytur. Albo, najpewniej, wszystko naraz.
Ta dramatyczna prognoza spełnia się na naszych oczach. W lipcu wskaźnik urodzeń wynosił minus 7 tys. O tyle więcej osób w Polsce zmarło, niż się urodziło. Dwa największe obozy polityczne odnoszą się do tego jedynie pośrednio, co więcej – całkowicie fałszywie.
Czytaj więcej
Chodzi nie tylko o akceptację pracy zawodowej matek i osłabienie podporządkowania jej obowiązkom rodzinnym czy wprowadzanie rozwiązań nakierowanych na zmniejszanie nierówności płci w miejscu pracy oraz innych obszarach sfery publicznej - mówi profesor Irena Kotowska.
Zjednoczona Prawica forsuje maksymalnie opiekuńczą wizję państwa, pompując pieniądze w socjal. Oznacza to, że młodzi ludzie, którzy umieją coś sobie przekalkulować, rozumieją, że to od nich przecież zabierane będą pieniądze, żeby ten system zasilić, nawet jeśli potem trafi do nich jakiś zwrot. Poparcie dla skrajnie wolnościowych postulatów Konfederacji pokazuje, że spora grupa młodych zaczyna sobie zdawać sprawę z tego, do jakiego stopnia taki mechanizm jest niszczący. Wbrew bowiem modnemu ostatnio podejściu państwo nie ma żadnych własnych pieniędzy, ma tylko pieniądze podatników.
Demograficzny kataklizm w Polsce
Koalicja Obywatelska natomiast na tego typu problemy ma tylko jedną radę: dopuścić aborcję do trzeciego miesiąca ciąży. Ewentualnie pojawia się naśladownictwo kosztownego pisowskiego socjalu w postaci choćby „babciowego” czy absurdalnego kredytu „zero procent”.