W dniu Święta Policji Andrzej Duda z patosem mówił na placu Zamkowym: „Słychać wręcz narzekania, że policja interweniuje w naszym kraju zbyt miękko”. Słowa te padły w kontekście bezpieczeństwa, które służba ta zapewniać ma obywatelom. Jednym zdaniem prezydent odniósł się do kobiet, które stały się przedmiotem „działań prewencyjnych”, wołając: „Najspokojniej wyglądająca drobna kobieta może wyciągnąć nóż i zaatakować policjanta”. Aluzja ta mogła zostać odczytana jako odniesienie do przedstawionej przez TVN sprawy pani Joanny z Krakowa i do dokonanych przez policję ocen jej stanu psychicznego.
Pierwotne oświadczenie policji ujawniało publicznie, że kobieta zamierzała odebrać sobie życie, a także że dokonała aborcji. Gen. Szymczyk mówił o „sprawdzeniu dolnej części bielizny z konieczności przeszukania pod kątem m.in. niebezpiecznych narzędzi”. Nawiązanie prezydenckie rozwinął minister sprawiedliwości, stygmatyzując poszkodowaną jako „aktywistkę proaborcyjną i LGBT”. Pozwoliło to ministrowi na nazwanie poglądów ofiary upokorzenia „urzekającą wizją polskiej kobiety, bogato ilustrowaną przez samą panią Joannę na Instagramie”. Publicznie podważył tym samym uczucia pokrzywdzonej, zamierzając zapewne wywołać u niej poczucie winy.
Godność pani Joanny została czterokrotnie zbrukana
Trudno mieć wątpliwości, że pani Joanna została dwakroć upokorzona przez policję: i w gabinecie lekarskim, i w komunikatach publicznych, gdy sugerowano możliwe u niej zaburzenia rozeznania sytuacji. Następnie, jako osobę o odmiennym od władzy światopoglądzie, upokorzono ją po raz trzeci. Rządzący potraktowali ją tak, jakby nie miała praw cywilnych, w tym prawa do ekspresji swoich poglądów. Ryzyka związane z jej zachowaniem tłumaczono niestabilnością psychiczną. Po raz czwarty upokorzona została medialnie przez niektórych dziennikarzy. Wydaje się, że i im pozwolił na to osąd jej czynu dyktowany wyznaniem. Nie stronili oni od ocen prowadzących do wskazania, że pani Joanna podlega urojeniom.
Czytaj więcej
- Trudno znaleźć adekwatne słowa oburzenia do tej sytuacji - powiedziała posłanka Polski 2050 Joanna Mucha, komentując w Polsat News sprawę interwencji policji wobec ciężarnej pani Joanny z Krakowa, która zażyła tabletki poronne. Posłanka wyraziła nadzieję, że ten, kto zlecił funkcjonariuszom działania w tej sprawie poniesie odpowiedzialność.
Okrzyknięto ją „panią Joanną od aborcji”. To dwuznaczne zawołanie miało zapewne przywieść na myśl Matkę Joannę od aniołów (i kolejne skojarzenia). Określono ją jako osobę wyraźnie niezrównoważoną psychicznie, która dała się wykorzystać jako broń w walce politycznej. Padła też diagnoza: „Coś jest z nią nie tak. I to głęboko”, „plątała się w swoich opowieściach”. Jeden z publicystów ocenił, że „podlega ona rozmaitym dodatkowym kreacjom”, a jej „wizja trąci fantazją”. Podniósł nadto „niespójność komunikatów” poszkodowanej. Ujawnił przy tym jej nazwisko, czego dotąd nie czyniono.